MINI Clubman JCW i Countryman JCW – najmocniejsze „Miniaki” w historii
Przetestowaliśmy na torze dwa nowe, najmocniejsze w historii, produkty MINI. Jak jeżdżą Clubman JCW i Countryman JCW?
Marka MINI świętuje swoje 60. urodziny. To właśnie w 1959 roku narodził się samochód, który nieoczekiwanie stał się rajdową legendą za sprawą Johna Coopera. To dzięki niemu MINI wygrało trzykrotnie rajd Monte Carlo w latach 1964, 1965 oraz 1967 i dzięki ogromnym sukcesom jego nazwisko już na stałe zostało przypisane do tej marki.
Początkowo MINI – jak sama nazwa wskazuje – miało być małym i tanim samochodem, którego celem było zmotoryzowanie Brytyjczyków. Od czasu przejęcia tej marki w 2001 roku przez BMW, rozwój poszedł jednak w nieco innym kierunku.
Przede wszystkim bawarski koncern zmienił nazwę marki – tak by pisało się ją dużymi literami (detal, na który zapewne niewielu z Was nigdy nie zwróciło uwagi) i rozpoczął produkcję „nowoczesnego MINI”. Samochód zdecydowanie podzielił fanów. Dla jednych był udanym rozwinięciem filozofii poprzedników, dla innych był czymś kompletnie nie do zaakceptowania, co jednak najważniejsze, prawa do rozwijanej równolegle marki John Cooper Works (założonej w 2000 roku przez Mike’a Coopera i produkującej akcesoria do MINI) BMW nabyło dopiero w 2007 roku. Niemcy szybko wykorzystali potencjał i już 12 później zaprezentowali dwa nowe MINI w wersjach JCW – klasycznego 3-drzwiowego hatchbacka oraz Clubmana. Od tamtego czasu logo JCW trafia do praktycznie każdego nowego modelu MINI – tak, by dziś dumnie prezentować się na dwóch najmocniejszych samochodach w historii marki – Clubmanie i Countrymanie.
Dwa nowe produkty MINI wydają się mieć na papierze wszystko, by wejść do grona mocno pożądanych hot hatchy. Obie nowości napędzane są świeżą jednostką napędową 2.0 TwinPower Turbo (znaleźć ją można także chociażby w BMW X2 M35i), która bardzo ochoczo produkuje 306 KM oraz pokaźne 450 Nm. By skutecznie przenieść obie te wartości na asfalt, zarówno Clubman, jak i Countryman zostały wyposażone w 8–biegową skrzynię automatyczną Steptronic i napęd na obie osie ALL4, który dodatkowo wspierany jest szperą wsadzoną pomiędzy przednie koła. Pozwala to rozpędzić Clubmana do pierwszej setki w czasie 4,9 sekundy, natomiast MINI Countryman tę samą prędkość osiągnie o 0,2 sekundy wolniej. Co ciekawe, poza tym iż są to najmocniejsze modele w 60–letniej historii MINI, są to też pierwsze samochody tego producenta wyposażone w elektronicznie ograniczoną prędkość maksymalną do 250 km/h.
Wszystkie walory MINI Clubmana JCW pozwolono sprawdzić nam na torze Silesia Ring. Wydawać by się mogło, że MINI będzie się tu czuć jak ryba w wodzie, jednak już podczas kilku pierwszych przejazdów dało się wyczuć lekką niepewność samochodu przy „składaniu” się w zakręty. Niby wszystko było tak, jak być powinno, bo Clubman przyspieszał jak opętany, ale w ciasnych nawrotach czy przy mocnych dohamowaniach nie dawał 100% poczucia pewności i sprawiał wrażenie nieco zbyt ociężałego.
Kilka kolejnych, coraz to szybszych przejazdów pozwoliło mocniej „wjeździć się” w MINI, jednak wciąż nie do końca dało się go wyczuć. Napęd ALL4 zdecydowanie bardziej lubi się z przednią osią, która nawet pomimo szpery delikatnie wyjeżdża na zewnątrz zakrętu przy zbyt ambitnym dociśnięciu prawej nogi w środku łuku. Wystarczy jednak być nieco bardziej opanowanym i nie dusić gazu do oporu, by MINI Clubman posłusznie przejechał zakręt. Być może to kwestia elektroniki, której nie można było odłączać podczas wszystkich przejazdów, ale cała chęć „tyłu” do napędzania MINI była bardzo szybko neutralizowana. Momentami przeszkadzała mi też praca 8–biegowej automatycznej przekładni. W warunkach torowych zdarzało się jej dobrać zbyt wysokie przełożenie na wyjściu z zakrętu, lub niepotrzebnie zrzucić bieg i zmusić elektronikę do działania. Tutaj warto przerzucić się w manualny tryb pracy.
Docenić na pewno warto zawieszenie MINI, które nawet na torze spisywało się bardzo dobrze, biorąc pod uwagę masę i wymiary auta, z jakimi musiało się ono zmierzyć. Nie jest ono może „betonowo” twarde, co na pewno świetnie sprawdzi się podczas codziennej eksploatacji, ale w bardzo łatwy sposób, nawet podczas jazdy blisko limitu, pozwala wyczuć masę samochodu i pobawić się nią przy składaniu w kolejne zakręty.
Zastrzeżeń nie mam także do układu kierowniczego. W MINI Clubmanie nie spotkałem się z „martwym” środkowym położeniem i lekkim opóźnieniem przednich kół na wydawane kierownicą polecenia, znanym z nieco mniej sportowych odmian MINI, co zdecydowanie pomaga podczas walki o urywanie kolejnych sekund z czasu przejazdu.
Największym kontrastem dla MINI Clubmana jest jednak klasyczny hatch z dopiskiem JCW. Pomimo gigantycznej podsterowności, daje on więcej przyjemności i zabawy na torze. Trakcja będzie tutaj mrugać znacznie częściej niż w większym bracie z napędem na obie osie, jednak elektronika nie blokuje całkowicie gazu. Lekką nadsterowność da wywołać się chociażby kopnięciem hamulca w zakręcie, a sam samochód pozwoli Wam w bezpieczny i kontrolowany sposób rozwijać swoje umiejętności. Jeśli zatem nie potrzebujecie pięciu miejsc i sporego bagażnika, a chcecie poczuć sloganową „gokartową frajdę z jazdy”, to bez zastanowienia bierzcie 231–konnego hatcha JCW.
Przesiadka z MINI Clubmana JCW do Countrymana JCW i powrót na publiczne drogi sprawił, że na kilka rzeczy patrzymy zupełnie inaczej. Przede wszystkim sam samochód jest znacznie bardziej przyjazny i wymaga mniej skupienia podczas jazdy, jednak trzeba pamiętać, że pod maską wciąż mamy 306 koni. Wyższe zawieszenie i spokojniejsza natura robią z MINI Countrymana bardziej uniwersalne narzędzie na co dzień, co pozwolono nam sprawdzić na niewielkim odcinku dróg polnych oraz asfaltowych. Niestety był to na tyle krótki fragment, że ciężko jest mi jednoznacznie napisać, jak dobrym samochodem (lub też nie) jest MINI Countryman JCW. Na luźnych nawierzchniach napęd ALL4 po odpięciu elektroniki (choć ta, gdy jest włączona, reaguje szybko i stanowczo) pozwala lekko wyrzucić tył na zewnątrz, a adaptacyjne zawieszenie bardzo dobrze radzi sobie z wybieraniem wszelkiego rodzaju nierówności. Jego twardość reguluje się poprzez wybór odpowiedniego trybu jazdy, jednak w każdym z nich pracuje ono przyjemnie, nie przenosząc do kabiny niepożądanych dźwięków czy wibracji. By ocenić więcej aspektów i dokładniej przyjrzeć się Countrymanowi, trzeba będzie poczekać do jego pełnoprawnego testu.
Nowe modele MINI są już dostępne w salonach. By je kupić, trzeba przygotować się na wydanie minimum 169 900 zł za Clubmana i 181 000 zł za Countrymana. Standardowa lista wyposażenia jest długa, aczkolwiek by dobrze wyposażyć każdego z nich, trzeba liczyć się z wydaniem kwoty w okolicach 200 000 zł.
Pomimo pojawiania się kolejnych odmian, MINI wciąż pozostało Mini. Próżno szukać na rynku drugiego tak indywidualnego samochodu, pozwalającego scalić nie tylko dwa skrajne światy, ale także połączyć całą masę detali i smaczków stylistycznych w spójną całość. Nie są to samochody dla każdego i być może stały się sprzeczne z filozofią, która przyświecała marce 60 lat temu, jednak zapełnienie gamy różnymi modelami pozwoliło MINI na pozostanie na rynku i tworzenie naprawdę ciekawych i innych niż konkurencja samochodów.