Mercedes Vito Furgon - w swoim żywiole!
Firma ze Stuttgartu kojarzona jest zwykle z prestiżem, niezawodnością i luksusem. Jak powiada znane przysłowie dla wielu fanów marki "bez gwiazdy nie ma jazdy", jednak w przeciwieństwie do swoich największych konkurentów jakimi są Audi i Bmw, Mercedes poza drogimi limuzynami mocno stąpa w segmencie samochodów użytkowych. Pomiędzy największym Sprinterem, a teraz także najmniejszym Citanem plasuje się dobrze wszystkim znane Vito. Auto doceniane przez wielu właścicieli firm za praktyczność i niezawodność. Czy jednak na pewno tak jest? Postanowiliśmy sprawdzić jak redakcyjne Vito poradzi sobie w zaopatrzeniu sieci barów szybkiej obsługi.
Vito towarzyszy nam od szesnastu lat i przez ten okres zdobył nie raz miano najlepszego vana roku (Van of the Year), przez co z każdym rokiem stale rośnie zaufanie przedsiębiorców do tego modelu. Dotychczas powstały dwie generacje (1997-2003, 2003-do teraz), a w 2010 roku druga generacja przeszła facelifting. I to właśnie ten ostatni model weźmiemy na warsztat. Z pomocą krakowskiego przedsiębiorcy sprawdzimy jak Vito Furgon sprawuje się w warunkach pracy.
Na samym początku zajmijmy się kwestią wnętrza. Jakie wrażenie zrobiło na naszym testującym?
W swoim życiu miałem dostęp do osobowej przedliftingowej wersji tego samochodu i muszę powiedzieć, że niewiele się tutaj zmieniło. Jest parę widocznych zmian takich jak np. nowa wielofunkcyjna kierownica, odświeżone radio z możliwością podłączenia telefonu przez system bluetooth, czy nowy wzór tapicerki, niestety to wszystko. Oczywiście ergonomia jak w większości modeli Mercedesa stoi na wysokim poziomie. Do tego samochodu po prostu wsiadasz i wiesz gdzie co jest, nawet jeśli jesteś tutaj pierwszy raz. Niestety wnętrze nie składa się z samych plusów. Największym minusem jest ilość miejsca w środku, a raczej jego brak. O ile w testowanej wersji do dyspozycji miałem komfortowy fotel kierowcy (którego regulacja i tak jest ograniczona ze względu na tylną ścianę), to ławka dla pasażerów wydaje się nie mieć żadnego sensu. Pomijając fakt braku jakiejkolwiek regulacji, osoba siedząca po środku nie ma gdzie umieścić nóg ze względu na półeczkę pod lewarkiem zmiany biegów. Dużo lepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z półeczki lub ze środkowego miejsca. Kolejnym paradoksem jest lusterko wsteczne w kabinie. Po co, skoro i tak nie ma szyb w tylnych drzwiach?
A jak wygląda sprawa prowadzenia? Czy najmniejszy silnik jest wystarczający? Czy warto dopłacić za system BLUEFFICIENCY?
Myślę, że silnik o mocy 95 KM jest w zupełności wystarczający. Auto dostawcze to nie rajdówka, tylko samochód, który ma za zadanie dotrzeć z punktu A do punktu B. W moim przypadku byłby on najlepszym i najrozsądniejszym rozwiązaniem, jednak zdaję sobie również sprawę, że przedsiębiorcy przewożący cięższe towary mogą mieć problem z rozpędzeniem samochodu do rozsądnej prędkości. Dodatkowym autem jest wspomniany system BLUEEFFICIENCY, za którego moim zdaniem warto dopłacić (912 zł). Do systemu Stop/Start trzeba się na początku przyzwyczaić jednak po pewnym czasie wchodzi w nawyk wchodzenie na postoju na bieg jałowy. Tylko wtedy po puszczeniu sprzegła system działa. Myślę, że w dużej mierze dzięki temu pakietowi średnie spalanie podczas testu osiągnęło około 8 litrów na sto kilometrów. Pozostaje również kwesta prowadzenia. Vito w tej konfiguracji, czyli w najkrótszej wersji nadwoziowej (4763 mm) prowadzi się jak zwykły samochód osobowy, mimo podwyższonej pozycji za kierownicą oraz brakiem tylnej szyby. Zawieszenie jest zestrojone idealnie, co daje pewność podczas prowadzenia samochodu. Jedynym minusem jest widoczność do tyłu, która została ograniczona poprzez pomniejszone w stosunku do poprzedniej wersji lusterka boczne pozbawione załamania ukazującego martwy punkt.
Przyszła pora na najważniejsze pytanie. Jak praktyczne Vito Furgon jest w codziennym użytkowaniu?
Vito przez okres testu przewiozło sporo towaru dla mojej firmy. Zaopatrzało w sumie cztery bary szybkiej obsługi i nie raz woziło po 40 zgrzewek napojów plus dodatkowy towar. W moim przypadku gdzie towar wożony jest często, ale w niewielkich ilościach przestrzeń ładunkowa (2422 x 1650 x 1259 mm) jest idealna. Nie przeszkadza mi nawet zawieszone na bocznej ścianie koło zapasowe, które w innych w przypadkach może zbierać sporo miejsca. Niewątpliwie największą zaletą nowego Vito jest możliwość zamówienia przesuwanych drzwi na obie strony samochodu. Dzięki takiemu rozwiązaniu jest bardzo dobry dostęp do towaru podczas jego rozładunku. Niewątpliwie dużym atutem jest także kąt otwierania tylnych drzwi ( 270 stopni ), który umożliwia podjazd pod same „drzwi”. Oczywiście nie wszystko przypadło mi do gustu. Niestety, uważam za mało praktyczne rozwiązanie kupowanie drewnianej podłogi przestrzeni ładunkowej, która nie jest zbyt wytrzymała na przesuwanie po niej ciężkich skrzynek, czy innych przedmiotów.
Co z wyposażenia dodatkowego jest przydatne w takim samochodzie, a co nie?
Osobiście raczej nie kupiłbym tak bogato wyposażonego samochodu dostawczego do własnej firmy. Pomimo tego, że 17-calowe alufelgi oraz piękny kolor nadwozia dodają mu niesamowitej prezencji, nie jest to samochód pokazowy, a roboczy. Ważna w nim jest praktyczność, a nie wygląd. Oczywiście jest parę dodatkowych elementów wyposażenia, które warto mieć, np. czujniki cofania z przodu i z tyłu (2147 zł), które znacznie ułatwiają manewrowanie tym samochodem, czy jeśli ktoś przewozi rzeczy na długim dystansie reflektory biksenonowe z doświetlaniem zakrętów (3146 zł), które doskonale oświetlają drogę, ja jednak jeżdżąc tylko po mieście zrezygnowałbym także i z tej opcji.
Podsumowanie
Mercedes Vito furgon doskonale spisuje się jako samochód dostawczy dla niewielkich przedsiębiorców. Niewątpliwie mocną stroną tego modelu jest duża elastyczność w dopasowywaniu wersji odpowiedniej dla własnych potrzeb. Niestety jak na Mercedesa przystało nie należy on do tanich. Za podstawową wersję będziemy musieli zapłacić 73,600 zł netto (90,744 zł brutto), natomiast za prezentowany egzemplarz z naszego portfela ubędzie około 111 tys. netto (137 tys. brutto).
Redaktor