Mercedes Vito Furgon - podsumowanie testu długodystansowego
Po ponad dwumiesięcznym użytkowaniu Mercedesa Vito musimy pożegnać się z samochodem spod znaku gwiazdy. Sprawdziliśmy dogłębnie jego możliwości transportowe, komfort podróży i jakość wykonania. Jakie wady i zalety znaleźliśmy? Oraz, co najważniejsze, czy napotkaliśmy jakiekolwiek usterki?
Nie jest tajemnicą, że podczas projektowania auta dostawczego, inżynierowie skupiają się na jednym celu: uzyskaniu jak największej przestrzeni ładunkowej. Pozostawia to małe pole do popisu na desce kreślarskiej, przez co większość z pojazdów „pracujących” nie porywa swoim wyglądem. Omawiany model, choć jest na rynku już 10 lat, niewątpliwie zyskał w tej kategorii podczas liftingu, który objął między innymi pas przedni. Dodając do tego kilka rodzajów felg oraz paletę barw składającą się nie tylko z koloru białego (czy też popularnego w Polsce srebrnego), okazuje się, że Vito może prezentować się dobrze, pomimo swojego „roboczego” rodowodu.
Nie da się ukryć, że Mercedes przechodził ostatnimi laty kryzys, który przejawiał się w spadku jakości wykonania. W przypadku Vito można stwierdzić, że obecnie niemiecki producent wychodzi z dołka. Wyciszenie kabiny oraz materiały w niej użyte zasługują na pochwałę. Duży plus za kierownicę wykończoną skórą – ręce nie pocą się, a ona sama jest przyjemna w dotyku. Jedyne, do czego można się przyczepić to monotonia barw – w środku otacza nas nudna szarość.
Oczywiście, wysoka pozycja za kierownicą umożliwia spoglądanie nad dachami samochodów osobowych i lepszą ocenę sytuacji na drodze, jednak zakres regulacji fotela jest wyjątkowo mały z powodu ścianki oddzielającej nas od przewożonego ładunku. Podczas konfiguracji Vito w wersji Furgon nie zapomnijmy o zrezygnowaniu z opcji schowków w oparciach siedzisk. Są one niedostępne nawet dla osób z bardzo małymi dłońmi.
Właśnie! Schowki. Pochwalić mogę dużą skrytkę na dokumenty formatu A4 pod przednią szybą. Pozostałe drobiazgi, które muszą być „pod ręką”, prawdopodobnie będą leżeć na kanapie. Brak kilku większych przegródek w kabinie wymaga przyzwyczajenia. To nie jedyny grzech popełniony przez projektantów. Teoretycznie możemy podróżować we trójkę, w praktyce jest to bardzo utrudnione - drążek zmiany biegów ulokowano w miejscu, gdzie powinny znajdować się kolana pasażera. Na dłuższe podróże we dwójkę warto zainwestować w pojedynczy fotel.
W codziennym przemieszczaniu się przez ciasne uliczki na pewno nie pomogą nam lusterka, które są po prostu za małe. Nie obejmują wystarczającej powierzchni, dlatego musimy zdecydować – olbrzymi martwy punkt lub brak satysfakcjonującej widoczności bezpośrednio do tyłu. Podczas parkowania wspomogą nas czujniki (oczywiście za dopłatą), jednak najlepszą decyzją byłby zakup kamery cofania. Pozytywnie zaskoczy nas za to łatwość manewrowania – mały promień skrętu to niewątpliwy plus w samochodzie dostawczym.
Możliwości załadunku sprawdziliśmy podczas naszych testów. Jak się okazuje, nawet najkrótsza wersja Vito nie ma się czego wstydzić, legitymując się ładownością na poziomie 800 kilogramów. Nasz egzemplarz posiada dodatkowo pakiet „Cargo”, który nie tylko umożliwia solidne zabezpieczenie towarów „na pace”, ale i obejmuje jej drewniane wykończenie. Jak łatwo się domyślić, nie jest ono niezbędne do pracy. Warto wspomnieć, że przy odblokowaniu tylnego skrzydła w celu podjazdu pod rampę, nie możemy otworzyć drzwi przesuwnych. Chwila nieuwagi będzie nas sporo kosztować. Zauważyliśmy również problem z zamkiem centralnym – czasami przestrzeń ładunkowa pozostawała otwarta, pomimo usilnych prób zamknięcia samochodu za pomocą przycisku na kluczyku. To jedna z najbardziej znanych dolegliwości Mercedesa.
Jeżeli nie interesuje nas bicie rekordów niczym Sabine Schmitz na torze Nurburgring, a większą uwagę zwracamy na spalanie, najbardziej przystępna cenowo jednostka 110 CDI zaspokoi nasze potrzeby. Przy odrobinie cierpliwości (i pustym aucie) w naszym zasięgu znajdą się wyniki na poziomie 6.5 litra oleju napędowego w typowo autostradowych warunkach. Pomimo tego, że to najsłabszy silnik w palecie, wydaje się on być idealnie pasujący do charakteru Vito. Należy jednak spuścić zasłonę milczenia na kwestię przyspieszenia, która w przypadku samochodu dostawczego nie jest istotna.
Wartym odnotowania jest fakt, że w ciasnych zakrętach Mercedes nie przechyla się na boki do stanu, w którym kierowca może dostać zawału serca. Oczywiście podczas jazdy musimy wziąć pod uwagę gabaryty oraz wagę pojazdu, ale i tak bliżej mu do samochodu osobowego, niż do topornego „dostawczaka”.
Muszę przyznać, że ze smutkiem żegnaliśmy się z testowanym Mercedesem. Może i ergonomia wnętrza nie jest najlepsza, a najsłabszy silnik dostarcza adrenaliny podczas wyprzedzania, jednak Vito to niezwykle wygodne auto w codziennym użytkowaniu, a jak się okazuje, daje sobie radę podczas weekendowego wypadu za miasto. Dodając do tego olbrzymie możliwości konfiguracji, dochodzę do wniosku, że typowo „robocze” samochody nie są skazane na bycie nudnymi czy niewygodnymi. Ba! Mogą być nawet wizytówką firmy. Jeśli jednak zajmujemy się przewozem osób, może warto zwrócić swoją uwagę w stronę brata Vito, modelu Viano?