Mercedes klasy B Electric Drive - Tesla dla rodziny
Electric Drive to jedna z najciekawszych wersji zmodernizowanego Mercedesa klasy B. Jest komfortowa, oszczędna i zaskakująco szybka. Wkład w jej przygotowanie miała Tesla - firma specjalizująca się w produkcji sportowych samochodów z napędem elektrycznym.
Kilkanaście tygodni temu w salonach Mercedesa pojawiła się zmodernizowana klasa B. Trzonem sprzedaży będą egzemplarze z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi. Na tym oferta się nie kończy. Wersja B 200 Natural Gas Drive została przystosowana do spalania CNG. Krajowa sieć stacji tankowania gazu ziemnego jest w powijakach, więc polskie przedstawicielstwo koncernu zrezygnowało z importu tej wersji. Mamy natomiast dobrą wiadomość dla fanów samochodów zasilanych prądem. Klasa B Electric Drive znalazła się w ofercie.
Z zewnątrz praktycznie nic nie zdradza, że mamy do czynienia z samochodem elektrycznym. Stylizacja kluczowych elementów nie uległa zmianie. Na swoim miejscu pozostała też klapka wlewu paliwa, która skrywa 7-pinowe gniazdo na przewód do ładowania.
Znakiem rozpoznawczym większości elektrycznych samochodów są niebieskie akcenty. By cieszyć się nimi w B-klasie, trzeba zainwestować w pakiet Electric Art. W jego skład wchodzą m.in. niebieskie obudowy lusterek i żebra atrapy chłodnicy, napisy „Electric Drive” na tylnych drzwiach i dywanikach podłogowych, jak również 20-ramienne felgi, aluminiowe listwy dekoracyjne w kabinie czy obszyta skórą kierownica.
Wyposażenie B-klasy w napęd elektryczny nie wiązało się z koniecznością wprowadzenia radykalnych zmian konstrukcyjnych – miejsce na pakiet akumulatorów zarezerwowano na etapie projektowania modelu. Litowo-jonowe ogniwa o pojemności 28 kWh umieszczono pod podłogą przedziału pasażerskiego, co korzystnie wpłynęło na położenie środka ciężkości i wyważenie samochodu, zapewniło optymalną ochronę baterii przed skutkami kolizji, jak również nie wpłynęło na pojemność bagażnika, który mieści 501-1456 litrów.
Od kilku lat Daimler zacieśnia współpracę z koncernem Renault. Kooperacja odbywa się na różnych polach. Dotyczy zarówno kompletnych samochodów – Citana i nowego smarta, a także technologii – silników wysokoprężnych o pojemności 1,5 i 1,6 litra. Transfer technologii nie objął napędu elektrycznego, co mogło wydawać się naturalną koleją rzeczy – zarówno Renault, jak i powiązany z nią Nissan posiadają stosowne rozwiązania. Przygotowując klasę B Electric Drive, Mercedes współpracował z kalifornijską Teslą. Za decyzją przemawiały nie tylko względy techniczne. Amerykanie są zachwyceni produktami Tesli, więc wzmianki o marce w kontekście B-klasy powinny działać na korzyść minivana. Dodajmy, że Electric Drive jest jedyną z dostępnych w USA odmian Mercedesa klasy B.
Europejczycy również słyszeli o Teslach, ale znacznie większy rozgłos zyskało ultranowoczesne i dużo tańsze BMW i3. Klasę B Electric Drive można uznać za przeciwwagę dla świetnie przyjętego BMW, które kusi futurystycznym wzornictwem, zaawansowaną konstrukcją nadwozia i świetnymi osiągami. Mercedes broni się klasycznym designem, bardziej przestronnym wnętrzem, większym bagażnikiem oraz układem drzwi, który nie utrudnia wsiadania na tylną kanapę.
B-klasa ED waży 455 kilogramów więcej od i3. Różnica nie przekłada się na istotną dysproporcję w osiągach, gdyż silnik Mercedesa rozwija 179 KM i 340 Nm, czyli 9 KM i aż 90 Nm więcej od motoru BMW. W sprintach 0-60 i 0-100 km/h klasa B traci do i3 odpowiednio 0,2 i 0,7 s. Na autostradzie górą będzie Mercedes – ogranicznik prędkości interweniuje przy 160 km/h. BMW i3 rozpędza się do 150 km/h.
Zespół napędowy B-klasy może pracować w trybach E+, E i S. Pierwsze dwa redukują moc silnika i osłabiają reakcję na gaz w celu zmniejszania zużycia prądu i zwiększenia zasięgu. Program S zmienia oblicze klasy B. Minivan zaczyna zaskakująco brutalnie reagować na każde naciśnięcie gazu, a elastycznością zawstydza znacznie mocniejsze samochody. Świat elektrycznej motoryzacji rządzi się własnymi prawami. Nie ma w nim miejsca na turdodziurę, nagłe skoki mocy czy szybko rosnący poziom hałasu. Zbędne są też redukcje przełożeń, gdyż charakterystyka silnika elektrycznego pozwala na wyeliminowanie skrzyni biegów.
Tym większym zaskoczeniem jest obecność manetek przy kierownicy, które w B-klasie ze spalinowym silnikiem i automatyczną skrzynią służą do ręcznego wybierania biegów. W odmianie ED pozwalają na manualne ustalenie intensywności procesu odzyskiwania energii – przydaje się, gdy chcemy podładować akumulatory na zjeździe ze stromego wzniesienia lub w sporej odległości od skrzyżowania dostrzeżemy czerwone światło.
W większości sytuacji najlepiej sprawdza się tryb Auto. Dotychczas samochody elektryczne rozpoczynały ładowanie akumulatorów w momencie zdjęcia nogi z gazu. Proces przybierał na sile po lekkim naciśnięciu na hamulec. Mercedes poszedł krok dalej. Wyposażył B-klasę w czujniki, które analizują odległość od poprzedzającego pojazdu. Jeżeli zacznie on hamować, a my zdejmiemy nogę z pedału gazu, rozpocznie się odzyskiwania energii. Elektronika będzie regulowała jego intensywność, by zachować stały odstęp między pojazdami. Kierowca musi mieć się na baczności – do całkowitego zatrzymania B-klasy konieczne jest użycie pedału hamulca.
Do wnętrza przenika minimalna ilość hałasu. Głównie szumu opon. Zespół napędowy staje się słyszalny podczas intensywnego przyspieszania oraz po rozpędzeniu auta do prędkości autostradowych. Zawieszenie ma sztywne nastawy. W testowanym egzemplarzu komfort obniżyły opcjonalne koła w rozmiarze 225/45 R18. Standardowe ogumienie to 205/60 R16. Wgniatające w fotel przyspieszenia oraz precyzyjny układ kierowniczy prowokują do mocniejszego naciskania na gaz. Zmuszając klasę B do szybkiej jazdy po krętych drogach odkryjemy, że nastawy podwozia nie nadążają za możliwościami silnika. Przyciskany do muru samochód zaczyna się przechylać i uciekać przednią osią od założonego toru jazdy, a nierówności na szybko pokonywanych zakrętach mogą spowodować nerwowość tyłu. Hamulce, choć skuteczne, nie reagują przesadnie ostro. 1650 kilogramów masy własnej zamaskować trudno.
Mercedes zapewnia, że 28 kWh pozwoli na przejechanie do 200 kilometrów. Funkcja Range Plus zwiększa teoretyczny zasięg o 30 km. Dodatkowe kilometry uzyskuje się kosztem pełnego naładowania akumulatorów, które nie wpływa korzystnie na ich żywotność. Bliższy prawdy wydaje się zasięg podawany według amerykańskiej normy – 140 kilometrów z możliwością powiększenia o 24 km. Taki dystans pokonamy, swobodnie korzystając z odbiorników energii pokroju ogrzewania czy klimatyzacji i nie przykładając specjalnej wagi do stylu jazdy.
To wciąż 2-3 dni jazdy w typowym cyklu miejskim. Za przejechanie stu kilometrów, w zależności od taryfy i dostawcy prądu, zapłacimy najwyżej kilkanaście złotych. Elektryczny minivan jest wyjątkowo przyjaznym dla kieszeni środkiem transportu.
Czy zostanie dobrze przyjęty? Przez niektóre rynki z całą pewnością. Jednym z nich jest Norwegia. Polityka podatkowa kraju sprawiła, że Mercedes B Electric Drive jest tańszy (!) od podstawowej wersji z silnikiem spalinowym. W innych zakątkach świata zeroemisyjny napęd pozwala na uniknięcie wysokich podatków lub otwiera drogę do rządowych dotacji. W Polsce Mercedes klasy B Electric Drive pozostanie ekologiczną wizytówką marki - na wydanie przynajmniej 172 700 zł mogą pozwolić sobie nieliczni. Szkoda, bo napęd elektryczny świetnie pasuje do minivana, który często pełni rolę drugiego samochodu w rodzinie i jest eksploatowany na krótkich dystansach.
Mercedes klasy B z napędem elektrycznym jest najbardziej udaną wersją minivana spod znaku trójramiennej gwiazdy – komfortową, wydajną i zaskakująco dynamiczną. Kto jest w stanie zaakceptować wysoką cenę modelu i ograniczony zasięg, nie będzie rozczarowany.