Mercedes E400 Coupe – drogowy jacht
Podróż jachtem jest w zasadzie podobna do jazdy samochodem. To środki transportu, które mają przewieźć cię z jednego miejsca do drugiego. Samochód zrobi to szybciej, ale po lądzie. Jacht wolniej – ale po wodzie. Jednak to jachtem pływasz praktycznie wyłącznie dla przyjemności. Chcesz się zrelaksować, kołysać na falach, opalać na pokładzie i odpłynąć od codzienności. Kierować tam, gdzie ci się podoba. Czuć, że nic nie musisz... Czy można poczuć to samo w samochodzie? Tak, w Mercedesie klasy E Coupe.
Po prostu piękny
Choć wydaje się, że Mercedes produkuje ten sam samochód w różnych rozmiarach, w przypadku coupe różnice są o wiele bardziej wyraźne. Klasa C jest bardziej nastawiona na sport, kiedy E i S to drogowe krążowniki. Klasie E zdecydowanie bliżej jest do S Coupe, ale kosztuje ponad połowę mniej.
Klasa E Coupe to taki nowoczesny klasyk. Samochód, który ma duszę i swój charakter. Oczywistym nawiązaniem do starszych generacji są bezramkowe szyby – tak przednie, jak i tylne. Po ich złożeniu otrzymujemy wielką przestrzeń, która sięga daleko poza granice drzwi.
Linie nadwozia są płynne i majestatyczne. Maska jest długa, dach niski i płynnie opada w kierunku tyłu. Nie kończy się tak wcześnie, jak w klasie C – wygładza się jeszcze, by dać przestrzeń na bagażnik.
Opływowe kształty każą nam przypuszczać, że jeśli luksusowy jacht miałby mieć wersję drogową, to wyglądałaby właśnie tak. Świetnie.
To, co w klasie E najlepsze
Klasa E w wydaniu coupe nie różni się zbytnio od wersji sedan. To, co w klasie E najlepsze, znajdziemy i w coupe. Choć do takiego statku lepiej pasują zegary analogowe i znajdują się one w standardzie – w wersji testowej korzystaliśmy z systemu wirtualnego kokpitu. Jego design jest dość nowoczesny – i choć możemy wybrać jedną z trzech kompozycji, wszystkie są trochę „zbyt nowoczesne”, jak na klasyczny charakter tego samochodu.
Podobnie, jak w sedanie, do obsługi wirtualnych zegarów i systemu Command Online możemy wykorzystywać dwa panele dotykowe, umieszczone na kierownicy. Nadal używanie ich jest dość dziwne – reagują na nasze gesty z opóźnieniem. Jeśli chcemy komputeryzacji w samochodzie luksusowym, to dobrze by było, jeśli ta komputerowa część działałaby jak sprzęt elektroniczny najwyższej klasy. Tego jeszcze Mercedes nie osiągnął.
Choć skórzane elementy kabiny są najwyższej jakości, zestawiono je z dość tanim plastikiem. Jeśli wydaję na samochód 200, 300, czy 400 tysięcy złotych, to stać mnie na konfigurację z prawdziwym aluminium i większą ilością drewna. Mercedes jednak na to nie pozwala. W efekcie super luksusowe materiały przeplatają się ze skrzypiącymi, co burzy wizerunek marki... Oczywiście spasowanie wnętrza jest na bardzo wysokim poziomie, więc nic nie trzeszczy podczas jazdy. Nie dotykajcie po prostu plastikowych ramek i wszystko będzie w porządku. Obraz luksusowego samochodu nie runie.
Klasa E Coupe to duży samochód – dwudrzwiowy, a ma aż 4,8 m długości! To jednak czyni go bardziej niż znośnym w drugim rzędzie foteli. Może nad głową nie ma tyle miejsca, ile byśmy chcieli, ale na nogi jest go całkiem sporo. Spokojnie można tu podróżować w cztery osoby. Jedyny problem dla pasażerów z tyłu to brak możliwości otwierania szyb – to może zrobić tylko kierowca.
Bagażnik też poradzi sobie z tymi czterema osobami – 425 litrów raczej wystarczy. Nie ma tu jednak możliwości rozłożenia kanapy, w razie jakbyśmy potrzebowali większej przestrzeni bagażowej.
Pływaj na falach asfaltu
Trzylitrowy silnik V6 osiąga 333 KM. Daje też spory moment, dostępny w bardzo szerokim zakresie – 480 Nm od 1600 do 4000 obr./min. Napęd kierowany jest na cztery koła, za pomocą 9-biegowej skrzyni biegów. Do 100 km/h rozpędza się w zaledwie 5,3 sekundy, a prędkość maksymalna to „symboliczne” 250 km/h. Osiągi są ponadprzeciętne. Zużycie paliwa też wskazuje na większy i mocniejszy silnik – średnio zużywa około 10-11 l/100 km.
To najmocniejsza z obecnie dostępnych wersji, ale nie jest to AMG – i to chyba jego największa zaleta. Choć AMG tworzy świetne samochody, to w klasie E Coupe wcale za nim nie tęsknię. Dlaczego?
W wielu samochodach sportowe wersje są całkowicie pozbawione sensu. Żeby przyspieszenie wciskało w fotel, wystarczy zapewnić odpowiednią ilość koni mechanicznych. Żeby jednak ponad 2-tonowe giganty zaczęły połykać zakręty, jak Mazda MX-5, trzeba się trochę napracować. Większość z nich dostaje szybko zadyszki – hamulce i opony się przegrzewają, nadwozie za mocno się wychyla. Kierowca też po jakimś czasie traci zainteresowanie taką walką.
Nie każdy szybki samochód musi być od razu sportowy. Takim przykładem jest właśnie E400 Coupe. Owszem, jest szybki, ale ta szybkość nie jest tu po to, by dawać jakieś emocje. Szybki samochód to przecież też komfortowy samochód – o wiele przyjemniej mijają kilometry, kiedy wyprzedzanie nie stanowi wyzwania, a większa prędkość na autostradzie nie oznacza od razu „wycia” silnika na wysokich obrotach.
Jadąc E400 Coupe nawet z większą prędkością, w kabinie panuje cisza. I to pomimo bezramkowych drzwi, które lubią hałasować! Przez większość czasu nie będziecie słyszeć niczego poza cichym mruczeniem silnika V6 lub muzyką – co kto lubi.
Sposób wybierania nierówności to właśnie ta cecha, która najbardziej przypomina jacht. Pneumatyczne zawieszenie „pływa” dostojnie nad pofalowanym asfaltem i koi nerwy nawet po najgorszym dniu. Tak można jechać i jechać. A kiedy skończy się paliwo – dotankować i jechać dalej. I jeszcze trochę. To się nie nudzi. Każda minuta w klasie E Coupe to odpoczynek.
Oczywiście – wybierz tryb Sport lub Sport+, a z wydechu usłyszysz parę wystrzałów, jazda po zakrętach okaże się zadziwiająco szybka, nie mówiąc już o jeździe po autostradzie. Tylko… w tym samochodzie wydaje się to wszystko nie na miejscu… – po prostu zbyt mało eleganckie, jak na tak elegancki i piękny samochód.
Niesamowity, ale…
W Mercedesie E400 Coupe zakochałem się już po przejechaniu pierwszych paru kilometrów. Ten jego spokój, ta linia, luksus – to robi ogromne wrażenie. Nie chciałem z niego wysiadać, mogłem tak jeździć i jeździć.
Kiedy jednak go oddałem, zacząłem się zastanawiać. Jestem zakochany, ale czy mając te 320 500 zł (a na tę konfigurację pewnie z pół miliona), kupiłbym go? Nie. Chciałbym Mercedesa-AMG C63. Do E400 Coupe trzeba dorosnąć. Trzeba wiedzieć, czego się chce – i chcieć dokładnie tego. Luksusu, spokoju, relaksu, a nie grzmiącego wydechu i przyspieszenia, które wbija gałki oczne do głowy.
To samochód dla tych, którzy zrobili karierę, osiągnęli sukces, wypuścili dzieci na studia i nic już nie muszą. Teraz mają czas dla siebie. I ten czas chętnie spędzą w pięknym i wygodnym Mercedesie Coupe.
Redaktor