Mercedes C200 – mieliśmy tego nie zauważyć?
Mercedes Klasy C przeszedł niedawno facelifting, który wydawał się bardzo delikatny. Myśleliśmy więc, że w gamie silnikowej nie zmieniło się nic. A jednak, nowe C200 to kompletnie inny samochód.
Mercedes Klasy C to najpopularniejszy samochód segmentu D. Nie dziwię się – samochody w dużej mierze kupujemy oczami, a ten ma bardzo ładne, płynne linie. Niektórzy chcieliby, żeby miał ostrzejsze, bardziej dynamiczne, ale od tego jest BMW czy Audi. Klasa C to elegancja miniaturowej Klasy S – i ja to nawet kupuję.
Testowaliśmy wersję z opcjonalnym pakietem AMG za 12 tysięcy złotych. Za jednym kliknięciem w konfiguratorze kryją się reflektory LED, sportowe zawieszenie, 18-calowe koła, grill o fakturze przypominającej diamenty i moim zdaniem ładniejsze zderzaki z dużymi wlotami.
Wiele osób łączy jednak pakiet AMG z mocą – a to nieprawda i właśnie ten model nam to uzmysławia. Pakiet AMG to tylko pakiet stylistyczny, a pod maską może być jakikolwiek silnik.
We wnętrzu testowanego Mercedesa C200 również zobaczymy elementy pakietu AMG za dodatkowe 6 tysięcy złotych. To czarna tapicerka, aluminiowe dekory, dodatkowe oświetlenie wnętrza i dywaniki AMG.
To kosmetyka, a najważniejsze, że po faceliftingu Klasa C zyskała o wiele lepsze materiały wykończenia, które zostały o wiele lepiej spasowane. Wcześniej plastiki potrafiły trzeszczeć, co w samochodzie tej klasy uważam jednak za nieakceptowalne. Teraz jest dokładnie tak, jak być powinno, choć z dekorów w stylu piano black wycofałbym się tak szybko, jak szybko potrafią się one brudzić i kurzyć. Ciemne drewno z testowej wersji to na pewno lepsze rozwiązanie.
Kuracja odmładzająca wprowadziła do środka system Command Online znany z innych, nowszych Mercedesów – czyli z dwoma ponad 10-calowymi ekranami zamiast zegarów i w miejscu wcześniejszego „tabletu” – choć w przeciwieństwie do reszty, w Klasie C ekrany nie znalazły się pod jedną taflą szkła.
Testowałem już sporo Mercedesów z nową kierownicą z touchpadami do obsługi systemu Command i nadal nie jestem przekonany. Na dotyk reagują z lekkim opóźnieniem i nie zawsze trafiam w funkcje, w które bym chciał. Z drugiej strony podejrzewam, że takie problemy Mercedes może dość szybko poprawić w jakiejś aktualizacji systemu, więc nie powinno to być aż tak kłopotliwe, tym bardziej, że sama koncepcja jest świetna. W ten sposób możemy obsługiwać dosłownie wszystko, nie odrywając rąk od kierownicy.
W testowanej wersji nie dostaliśmy uchwytów na kubki i to ponownie – mała rzecz, ale trochę irytująca. Nie znalazłem takiej opcji w konfiguratorze, ale zdjęcie pakietu dla palących sugeruje, że wraz z tym pakietem dostaniemy też uchwyty – i po krzyku, koszt zaledwie 200 zł.
Przejdźmy jednak do zmiany, którą wcześniej przeoczyliśmy.
Nowy Mercedes Klasa C – nowy silnik?!
Patrząc na listę oznaczeń silników i ich moc, nie zmieniło się kompletnie nic. C200 nadal generuje 184 KM, zupełnie tak, jak przed faceliftingiem.
Okazuje się jednak, że pod oznaczeniem C200 nie kryje się już dwulitrówka, a silnik o pojemności 1.5. Na szczęście nadal czterocylindrowy. Generuje 280 Nm i w wersji 4MATIC z 9-biegowym automatem rozpędza się do 100 km/h w 8,1 sekundy. Prędkość maksymalna to 234 km/h.
Czy odczujemy różnicę w porównaniu do poprzedniego Mercedesa C200? Uważam, że tak. Mniejsza pojemność silnika to zazwyczaj nieco mniej „pary” przy wyższych prędkościach. Ta wersja silnikowa sprawdza się raczej w spokojnym, komfortowym toczeniu.
Mercedes C200 nie jest powolny. Kiedy trzeba, sprawnie przyspiesza i potrafi wyprzedzać inne samochody, ale wkręca się też w takich sytuacjach na dość wysokie obroty, czemu towarzyszy niezbyt przyjemny dźwięk silnika.
Kiedy jednak jedziemy spokojnie, czujemy się wyjątkowo komfortowo. Klasa C jest przede wszystkim świetnie wyciszona. Nawet sportowe zawieszenie nie obniża tu komfortu – samochód gładko sunie ponad nierównościami. Pokonywanie zakrętów również sprawia sporo frajdy.
Nie zapominajmy jednak o innym, ważnym aspekcie nowego Mercedesa C200. To teraz „miękka hybryda” z 48-woltową instalacją elektryczną. Dzięki temu ma zużywać trochę mniej paliwa, trochę wcześniej gasić silnik przed zatrzymaniem, o wiele szybciej i płynniej odpalać ponownie silnik, ale też podczas mocnego przyspieszania silnik elektryczny generuje dodatkowe 14 KM. Dodatkowej mocy nie poczujemy bezpośrednio, ale nasz Mercedes gładko przyspieszał już od najniższych obrotów – a to w tym zakresie sprawdza się właśnie układ typu MHEV. Największą różnicę poczujemy w kulturze odpalania silnika, ale też w takich drobnostkach, jak to, że kiedy silnik jest zgaszony, klimatyzacja może nadal działać z maksymalną siłą.
A jak jest ze zużyciem paliwa? Producent podaje 6,5 l/100 km średnio. Nam się nie udało uzyskać takiego wyniku, ale trasa z przewagą odcinka na drodze ekspresowej zaowocowała zużyciem paliwa na poziomie 8,5 l/100 km. To i tak nieźle. Tutaj brawa dla 9-biegowego automatu z klasyczną przekładnią hydrokinetyczną.
Mercedes Klasa C – nowe szaty, ten sam charakter
Jak więc widzicie, w nowej Klasie C trochę się pozmieniało. Ma o wiele lepsze wnętrze i zaawansowany układ napędowy, ale pod tym samym oznaczeniem kryje się teraz nie tyle słabszy, co mniejszy silnik. Mniejszą pojemność czuć, ale jeśli oczekujecie od samochodu jedynie przyzwoitej dynamiki, a bardziej zależy Wam na komforcie, to takie C200 może być dla was idealnym wyborem.
Ceny Mercedesa Klasy C zaczynają się od 159 tys. zł, ale dodatki, które widzicie na zdjęciach, sprawiają, że finalna kwota, jaką przyjdzie zapłacić, bliższa jest raczej 250 tys. zł. Warto? Moim zdaniem tak, pod warunkiem, że nie rozszalejecie się w konfiguratorze – albo ceny dodatków nie robią na Was wrażenia.
Redaktor