Mercedes-Benz Klasy V - nie tylko dla prezesa
-Panie prezesie, przed nami długa podróż, ale zapewniam, że będzie komfortowo. -Tak? A czym pojedziemy? -Mamy nowiutkiego Mercedesa V, będzie pan zadowolony. -W takim razie zobaczymy. Opowiesz mi o nim po drodze.
Taką rozmowę, pomiędzy szefem a jego kierowcą, wyobraziłem sobie wsiadając do najnowszego dzieła Mercedesa. Sprawdźmy więc, co po podróży V klasą powie prezes i kto wysiądzie z auta z uśmiechem na twarzy, szef czy kierowca? Oto V klasa w obłędnie wyposażonej wersji Edition 1.
Mercedes, niczym dobra, bogata ciocia z Ameryki wita gości (klientów) edycjami specjalnymi swoich aut. Taką powitalną, pokazową wersją samochodów niemieckiego producenta jest właśnie Edition 1. W tej wersji widzieliśmy już klasę A, B, CLA, GLA. Inaczej nie mogło być w przypadku reprezentacyjnego vana. Wymienienie wszystkiego, w co wyposażony jest testowany Mercedes mija się z celem. Lista obejmuje ponad 130 (!) dodatków i zajęłaby całą stronę. Skupmy się na tych najbardziej użytecznych z punktu widzenia kierowcy i pasażerów, mamy więc: aktywny tempomat Distronic Plus, system nagłośnienia Burmester z 15-stoma głośnikami, aktywne systemy bezpieczeństwa jak Lane Assist, Colission Prevention Assist i asystenta wiatru bocznego, automatyczną skrzynię biegów 7G-Tronic. Do tego skórzaną, fantastyczną w dotyku tapicerkę, wentylowane i podgrzewane przednie fotele oraz system nawigacji Command. O takich drobiazgach jak pełna elektryka, włącznie z otwieranymi elektrycznie drzwiami bocznymi i tylną klapą czy elektrycznie regulowanymi przednimi fotelami z pamięcią ustawień już nie wspomnę. Ile z tych ponad 130 dodatków faktycznie jest nam potrzebnych i z ilu z nich faktycznie będziemy korzystać? Myślę, że z mniej niż połowy. Chociaż czy głowa prezesa nie będzie spokojniejsza, gdy będzie miał świadomość, że w każdej chwili może zmienić oświetlenie przedziału pasażerskiego na jeden z 3 dostępnych kolorów? Rodzi się również pytanie jak taką masę dodatków skutecznie obsługiwać, by jazda Mercedesem V nadal przypominała podróż autem a nie lot promem kosmicznym. Na pewno nie pomaga w tym mało intuicyjny system multimedialny Command. System obsługujemy w dwojaki sposób. Albo pokrętłem, albo przy pomocy dotykowego pada. Konia z rzędem temu, kto przy pomocy owego pada poprawnie wpisze w nawigacji cel podróży. Jakiekolwiek drgnięcie palca w trackie wpisywania adresu (wystarczy, że auto podskoczy delikatnie na nierówności drogi) skutkuje dość losowym wyborem przez system litery. Sposób działania pada przywodzi mi na myśl surową nauczycielkę kaligrafii, która akceptuje jeden i w jej opinii jedynie słuszny wygląd liter. Spróbujcie wpisać literę „K”. Nie uważam, by moje odręczne pismo było aż tak straszne, a pad uparcie zamiast „K” proponował mi gwiazdkę „*”. Nie znam miasta, którego nazwa rozpoczynałaby się gwiazdką „*”, więc po kilkunastu nieudanych próbach z padem, nawigację obsługiwałem wyłącznie przy pomocy pokrętła. Być może dla fanów auta z gwiazdą to drobnostka, jednak skoro Mercedes proponuje tego typu rozwiązanie, to niech działa ono jak na auto z gwiazdą przystało.
Zanim zajmiemy miejsce kierowcy warto przyjrzeć się klasie V z zewnątrz. A jest na co popatrzeć. Szczególnie z przodu auto wygląda reprezentacyjnie. Reflektory bezpośrednio nawiązujące do klasy S nadają mu odpowiedniego szyku. Zdecydowane przetłoczenia ciągnące się przez całą długość samochodu, potężny grill z gwiazdą wielkości talerza satelitarnego, V klasa budzi na drodze respekt. Testowanemu przez nas Mercedesowi klasy dodawał czarny lakier oraz przyciemniane szyby przedziału pasażerskiego i tyłu auta. Samochód osadzony jest na słusznego rozmiaru 19 calowych felgach aluminiowych, na rynku nie ma vana, który wyglądałby lepiej od V klasy.
A jak nasz kierowca poczuje się na stanowisku pracy? Tu także nie mam zastrzeżeń. Wykończenie wnętrza jest znakomite. Skórzana tapicerka marron nappa to klasa sama w sobie. Przednie fotele są wentylowane w trzystopniowej skali. W chłodniejsze dni zamiast wentylacji możemy włączyć podgrzewanie. Przyjemna w dotyku, nie za duża kierownica i projekt deski rozdzielczej przypominająca wyglądem Mercedesa klasy C powodują, że w wysokim i długim (sporo ponad 5 metrów) aucie czujemy się niemal jak w osobówce. O tym, że siedzimy w vanie przypomina wysoka pozycja za kierownicą. Widoczność z wnętrza? Znakomita. Harmonię linii deski rozdzielczej burzy ekran systemu multimedialnego. Wygląda on zupełnie jak położony poziomo i przyczepiony na siłę tablet. Do projektu wnętrza mam jeszcze jedno zastrzeżenie. O ile użyte do wykończenia klasy V materiały są bardzo dobrej jakości o tyle ciągnący się w poprzek panelu centralnego kawał udającego drewno plastiku budzi mój niesmak. Płacąc za klasę V w wersji Edition 1 ponad 300 tysięcy złotych oczekiwalibyśmy czegoś bardziej wyrafinowanego. Myślę, że klient, który wykłada na auto równowartość dwupokojowego mieszkania w centrum Krakowa. Klient, którego producent auta sadza na delikatnej, wentylowanej skórze ma wyższe oczekiwania niż pół metra kwadratowego plastiku a’la orzech.
Pora do naszego Mercedesa zaprosić prezesa. Elektrycznie otwieramy przesuwane drzwi boczne, naszym oczom ukazują się cztery fotele sprawiające wrażenie pełnego komfortu. I tak jest. Powiedzieć, że z tyłu klasy V jest przestronnie to banał. Tu każdy pasażer znajdzie dla siebie więcej miejsca niż potrzebuje. Fotele możemy dowolnie przesuwać, konfigurować wnętrze zależnie od potrzeb. Do tego trzystrefowa klimatyzacja, rozkładany stolik przydatny, kiedy chcemy popracować na komputerze. Wszystko jest zaprojektowane dokładnie tak jak powinno w aucie, którego głównym zadaniem ma być wożenie wymagających pasażerów na długich dystansach. Czy jest tu aż tak dobrze? W teorii tak, do póki nie rozpocznie się jazda. Ale o tym za chwilę.
Podróż Mercedesem można by podsumować tytułem pierwszego polskiego realisty show „Dwa światy”. Z przodu jest komfortowo, dość cicho, chociaż potężna brył auta robi swoje i dochodzących z zewnątrz szumów pędzącego powietrza nie udało się do końca wytłumić. Z tyłu jest gorzej, zdecydowanie gorzej. Dochodzący, chyba głównie spod tylnych kół, natarczywy szum. Podskakiwanie pasażerów na każdej nierówności drogi. Niemal zerowe trzymanie boczne foteli, przez co nawet w nie tak ostrych zakrętach osoby jadące z tyłu czują duży dyskomfort. Po kilkusetkilometrowej trasie zapytałem swoich pasażerów „i jak”, na co w odpowiedzi usłyszałem „głośno, twardo, niekomfortowo”. Prezes nie będzie zadowolony.
To przykre, bo z punktu widzenia kierowcy klasa V jest naprawdę przyjemnym autem. Prowadzi się niemal jak osobówka, nie daje poczucia, że jedziemy tak dużym samochodem. Jest zwrotne i żwawe. Pracujący pod maską dwulitrowy turbodiesel o mocy 190 KM i sporym momencie obrotowym 440 Nm sprawnie radzi sobie z nielekkim przecież pojazdem. Do tego dochodzi miękko pracujący i dobrze zestopniowany siedmiobiegowy automat. Auto przyzwoicie obchodzi się z paliwem, na trasie spalanie wynosi ok. 8, 9 litrów, w mieście zużyjemy niewiele ponad 10 litrów, moim zdaniem to wartości akceptowalne w tak dużym i ciężkim samochodzie.
Jaki jest więc nowy Mercedes klasy V? To auto pełne sprzeczności. Z jednej strony kierowca poczuje się w nim komfortowo, nie zmęczy go nawet najdłuższa trasa a mnogość systemów bezpieczeństwa pomoże dowieźć pasażerów bezpiecznie do celu. Z drugiej strony dowiezieni już pasażerowie bez żalu opuszczą zbyt głośny i twardo zestrojony tył. A przecież w założeniu klasa V ma rozpieszczać głównie pasażerów.
-I jak panie prezesie, podobała się panu podróż naszym nowym nabytkiem?
-Pozwolisz, że w drodze powrotnej to ja będę prowadził - odpowiedział nieco rozczarowany szef.
Mercedes-Benz V 250 BlueTEC 190 KM - acceleration 0-100 km/h
Wyświetlenia: 4 941Pomiar przyspieszenia Mercedesa Klasy z silnikiem 250 BlueTEC o mocy 190 KM.