Mazda CX-9 - kwestia pochodzenia
Amerykańskie samochody są ogólnie lubiane za pogodne podejście do tematu pojemności silnika i jego zapotrzebowania na paliwo. Goszczą przestronnym wnętrzem. Służą do leniwego snucia się po prostych drogach. Sporej części europejczyków ten właśnie styl bardzo przypadł do gustu. A co, jeśli taki samochód nie będzie Amerykaninem, tylko... Japończykiem?
Skoro europejskie drogi są bardziej wymagające technicznie i dają więcej frajdy z jazdy, to jaki samochód byłby idealny do ich pokonywania? Stateczna limuzyna, skrupulatny kompakt czy pakowne kombi? A może szybki hot-hatch? Włoskie lub angielskie gran turismo? Nie ma to znaczenia. O ile nie zamieszkujesz górzystych terenów na stałe, to najwięcej czasu spędzasz w mieście lub podróżując najszybszą możliwą trasą. A do takich zastosowań samochód ma być maksymalnie komfortowy. I znowuż - w Europie nie są nam obce marki premium, z których wygoda leje się strumieniami. W końcu to tutaj powstają słynne Mercedesy, Astony, Audi, Porsche itp. Ale czy to już nie robi się nudne?
W tym teście spojrzymy na inne oblicze wygody. Trochę egzotyczne, ale całkiem przytulne. Jak górska chatka z kominkiem. Oto Mazda CX-9.
Największa w rodzinie
To, gdzie największa Mazda ma docierać w pierwszej kolejności widać już na pierwszy rzut oka. Stany Zjednoczone, Australia, Rosja. Australia przekonuje się ostatnio do japońskich czy nawet koreańskich marek, ale wszystko kręci się wokół Holdena i Forda. Rosjanie wierzą w rodzimą Ładę, ale jeszcze chętniej wybierają Hyundaia i Kię. Mazda musi zadowolić się 1,66% udziałów na tym rynku (stan na 2013 rok). Stany Zjednoczone są raczej patriotycznie nastawione do motoryzacji, przez co wśród najlepiej sprzedającej się 20-tki dominują samochody z własnego rynku. „Importy” z Japonii występują pojedynczo, ale zajmują przyzwoite pozycje - choćby Honda Accord, która do kwietnia 2015 trafiła do 40 931 klientów i zajęła w ten sposób pozycję numer 4. Mazda nie jest tu więc może wybitnie popularna, ale nie oznacza to, że nie może urwać choć części z tego ogromnego rynku SUV-ów.
By to zrobić, próbuje się przypodobać miłośnikom dużych samochodów. W myśl stwierdzenia „w Ameryce wszystko jest większe”, poza gabarytami, większe są też światła, koła i elementy wnętrza. Zajmuje sporo miejsca na parkingu, ale powinno się to przełożyć na niemałą kabinę.
Leniwie do przodu
Żaden samochód nie rozleniwił mnie tak, jak Mazda CX-9. Prowadzenie tego samochodu to tylko dodatek, tak naprawdę zajmujesz miejsce na wygodnym, szerokim fotelu, otoczony dużą kierownicą i szerokim tunelem centralnym. Znajdziesz tam na tyle duży uchwyt na kubki, że z powodzeniem zmieścisz w nim nawet dużą paczkę chipsów i w amerykańskim stylu poddasz się stylowi jazdy, który nie sprzyja skupianiu uwagi na drodze.
Wielkie wnętrze pozwala na przewóz 7 osób. Nie pięciu dorosłych i kilkuletnich dzieci, a realne 7 dorosłych osób. Pojemność bagażnika też robi wrażenie. 1369 litrów przy złożonym trzecim rzędzie foteli pozwala wyjechać na ładnych kilka tygodni i nawet przy zajęciu wszystkich miejsc w aucie bagażnik pozostaje użyteczny, pozostawiając 487 litrów na walizki.
Amerykanie nie słynęli nigdy z przywiązywania dużej uwagi do jakości wykonania wnętrza i tak też jest tutaj. Na początku wygląda to dobrze, a efekt luksusu podnoszą fotele z jasnej skóry. Nie obyło się jednak bez plastików gorszej jakości. Nic nie skrzypi, bo spasowanie jest całkiem niezłe, ale można było w niektórych miejscach zastosować więcej miękkich materiałów.
Stara, dobra benzyna
Mazda CX-9 to projekt przede wszystkim dla rynków, na których użytkownicy samochodów nie muszą liczyć się z wysokimi stawkami za paliwo. Polski rynek do takich nie należy, ale mimo wszystko i tutaj znajdzie się grupa klientów, dla których ważniejsza od pojemności silnika jest pojemność wnętrza. To właśnie do nich adresowane jest te kilkaset sztuk, które można nabyć w polskich salonach.
Ciężko nie liczyć się jednak z kosztami, jakie może generować wolnossący silnik V6 o pojemności 3726 centymetrów sześciennych. Taka pojemność to oczywiście szansa na dużą, naturalnie uzyskaną, moc. Tak też pod dyspozycję prawej nogi oddane zostaje 277 KM występujące przy 6250 obr/min. Maksymalny moment to niebagatelne 366 Nm w obrębie 4250 obr/min. Spory silnik przynosi jednak korzyści, których nie sposób uchwycić na dealerskim papierze, jak choćby błyskawiczna reakcja na gaz i prostsza, tańsza w naprawie konstrukcja.
Ale po cóż komu błyskawiczna reakcja na gaz w blisko 2-tonowym krążowniku? Tym bardziej, że nastawy podwozia są raczej komfortowe i amerykańskie. Mazda CX-9 lubi pływać nad wybojami i przechylać się na zakrętach. Do setki rozpędza się w nieco ponad 10 sekund, ale napęd na cztery koła nie ma większych problemów w terenie. Siła napędowa pozwala wjeżdżać nawet na bardziej strome wzniesienia, choć do ideału terenówki jest jeszcze dość daleko.
Ceny paliwa spadają, ale w naszych stronach raczej nie dotrą do poziomu, który uzasadni paliwożerność 3.7-litrowego V6. W mieście przeważnie potrzebujemy 15l/100 km, wyjazd za miasto nadal nie jest szczególnie tani - przynajmniej 11.6 l/100 km, przy delikatnym obchodzeniu się z pedałem gazu. Jeśli postanowisz poszukać oszczędności, to tylko w taki sposób, że nie będziesz pewien, czy wcisnąłeś gaz, czy nie. Nikt jednak nie decyduje się na oszczędność, kupując auto z tego typu jednostką napędową. Korzyści trzeba szukać gdzie indziej.
Jeansy i kapelusz
Mazda CX-9 to samochód dla tych, których męczą już coraz mniejsze silniki z turbosprężarkami. Dla tych, którzy nie chcą słyszeć o normach emisji spalania. Dla motoryzacyjnych purystów ze szczególnym zamiłowaniem do motoryzacji amerykańskiej.
Za koszt pełnego baku LPG przejedziesz tu raptem 100 km. Ale wewnątrz zmieścisz nawet pięciu koszykarzy i dwóch masażystów. W pięć osób wyjedziesz na miesięczne wakacje i możesz codziennie zmieniać ubranie na nowe. A na Wszystkich Świętych nie będzie problemu z zabraniem spotkanego kuzyna i cioci do domu na rozgrzewający rosół.
Niewątpliwą zaletą jest tu cena. I choć ogólnie jest nadal wysoka, bo to koszt rzędu 178 900 zł, to w porównaniu z konkurencją wypada bardzo dobrze. Problematyczna może okazać się jedynie ofensywa koreańska - Kia Sorento startuje przy 145 000 zł.
Redaktor