Mazda CX-5 – nie zepsuć tego, co dobre
Japońskie samochody nie zawsze swoim wyglądem budziły wielkie emocje. Niemniej legenda o ich niezawodności gwarantowała coraz lepszą na całym świecie sprzedaż pojazdów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Rewolucja stylistyczna jednak w końcu nadeszła. Siedem lat temu Mazda zaprezentowała pierwszą generację swojego SUV-a, zaprojektowanego według rewolucyjnej stylistyki KODO – co w języku japońskim oznacza „dusza ruchu”. Ten model to oczywiście CX-5, którego drugą generację od niedawna możemy oglądać na polskich drogach. Już pierwsza wersja zyskała rzeszę fanów, zarówno w kraju pochodzenia, w USA, jak i w Europie. To właśnie od CX-5 rozpoczęła się stylistyczna rewolucja w całej gamie modeli Mazdy, a każdy kolejny samochód tej marki do dzisiaj nosi wspólne stylistyczne akcenty ze swoim protoplastą. Czy CX-5 po gruntownej odnowie ma szansę powtórzyć sukces poprzednika (ponad milion sprzedanych na całym świecie egzemplarzy)? Japończycy stanęli przed trudnym zadaniem – ciężko ulepszyć to, co jest naprawdę dobre, ale zdecydowanie łatwiej jest to zepsuć. Jak jest w wypadku CX-5?
Stylistyczna kontynuacja
Mazda, prawdopodobnie jako jedyna japońska marka, mocno czerpie z rodzimej kultury podczas tworzenia swoich samochodów, a przynajmniej o tym zapewnia wszystkich przy każdej prezentacji nowego modelu. Stylistyka KODO (dusza ruchu) to język stylistyczny, który w sylwetce karoserii samochodu ma odzwierciedlać ruch dzikich zwierząt. Niezwykle dynamiczna linia nadwozia, płynne, ale bardzo zdecydowane przetłoczenia oraz agresywny „wzrok”, który imituje kształt przednich reflektorów sprawiają, że na pierwszy rzut oka wygląd tego SUV-a u wielu budzi zachwyt. Linia boczna koresponduje ze sportowym charakterem całości, choć tutaj nie zapomniano o walorach praktycznych – dolne krawędzie zabezpieczono plastikowymi osłonami.
Mazda jest jedną z tych marek, która najwyraźniej wsłuchuje się w uwagi klientów i podczas modernizacji stara się wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. To, czego brakowało wcześniej, a teraz w końcu jest, to chromowana listwa biegnąca w dolnej części okien i zakończona na słupku C. Może wielu z was stwierdzi, że to niewiele znaczący szczegół, ale w klasie Premium, do której bezsprzecznie chce aspirować Mazda, to właśnie dbałość o detale świadczy o całości. Kolejna „nowość” to niedostępne do tej pory relingi dachowe. Co prawda są oferowane jedynie jako dodatkowo płatne akcesorium (kosztują 1745 zł), ale w końcu można je domówić oficjalnymi kanałami. Samochód wydaje się być dość wysoki, co zapowiada sporo miejsca wewnątrz oraz obszerny bagażnik.
Ubogacone wnętrze
Po otwarciu drzwi widzimy, że wnętrze nie zmieniło się diametralnie w stosunku do poprzedniej generacji tego modelu. Mazda poprawiła jakość wykonania, plastiki w kilku miejscach są lepszej jakości, widać większą staranność w ogólnym spasowaniu segmentów deski rozdzielczej, ale są miejsca, gdzie postanowiono zaoszczędzić. Mazda nadal, we wszystkich modelach stosuje manualne cięgna otwarcia wlewu paliwa – to raczej archaizm. Pod kierownicą przyciski sterujące systemami bezpieczeństwa i tylną klapą są wykonane z plastiku, który wyraźnie jakością odstaje od reszty. Testowany przez nas egzemplarz wyposażony został w opcjonalną tapicerkę Pure White (dopłata 900 zł), która na pewno świetnie komponuje się z ciemniejszymi kolorami nadwozia, ale z pewnością nie jest łatwa w utrzymaniu. Kierownicę i zegary widzieliśmy już w innych modelach tej marki, "plus" dajemy za analogowy prędkościomierz i obrotomierz. W wersji SkyPassion do dyspozycji kierowcy jest także wyświetlacz head-up z projekcją bezpośrednio na szybę, jeśli zdecydujemy się na najmocniejszego diesla lub benzynę, albo na wysuwanej płytce plexi – w silniku 2.0 160 KM. Skąd takie niezrozumiałe oszczędności? Ciężko powiedzieć. Jeśli mówimy o wyświetlaczu head-up, warto wspomnieć o jednej z jednej jego funkcji – podczas jazdy, kiedy na lusterkach pokazują się diody, informujące o pojazdach w martwym polu, wyświetlacz również zapala białą ikonę, sygnalizującą takie zagrożenie. To kolejna funkcja, która w realny sposób zwiększa bezpieczeństwo.
System multimedialny to znany od lat MZD Connect, który na tle konkurencji zdążył złapać lekką zadyszkę – nie ma mowy o Apple Car Play czy Android Auto, ale za to działa płynnie, a ikony są czytelne.
Bagażnik względem poprzednika zyskał na pojemności całe… dwa litry. Ciężko powiedzieć, gdzie te dwa dodatkowe litry zostały wygospodarowane, ale i bez nich bagażnik CX-5 wydaje się wystarczająco ustawny i pojemny, choć na pewno daleko mu do liderów segmentu.
Diesel lubiący wyższe obroty
Diesel ze stopniem sprężania 14:1 (niski jak na diesla) posiada 175 KM i 420 NM, co pozwala mu rozpędzić się do pierwszej „setki” w 9,5 sekundy. Charakterystyka pracy tej jednostki napędowej jest zadziwiająca – wysoki moment dostępny jest od bardzo niskiego zakresu obrotów i kończy się bardzo późno, co ułatwia dynamiczną jazdę zwłaszcza w warunkach miejskich. Przy przyspieszaniu w zakresie 80-120 km/h, Mazda nie robi już tak dobrego wrażenia jak przy starcie z miejsca, ale nadal nie jest źle.
Napęd na cztery koła realizowany jest przez sprzęgło wielopłytkowe, a głównie napędzana jest przednia oś. Przytomna reakcja na gaz i płynna praca skrzyni biegów cieszą kierowcę, który nie szuka w tym samochodzie sportowych wrażeń, a jedynie możliwości sprawnego poruszania się na co dzień.
Silnik, jak na diesla, pracuje równo, nie przenosząc zbyt wielu wibracji do kabiny, a dźwięk pracującej jednostki – nawet na wyższych obrotach – nie jest niemiły dla ucha.
Jeśli chodzi o właściwości trakcyjne, nie możemy zapominać o tym, że jedziemy SUV-em, ale w trakcie dynamiczniejszej jazdy po zakrętach lub w sytuacji awaryjnego omijania przeszkody, Mazda zachowuje się przewidywalnie i szybko wykonuje polecenia kierowcy, a nadwozie nadąża za zmienianym kierunkiem jazdy. CX-5 ma zadowolić swojego właściciela, niezależnie od tego, czy mamy ochotę na krótką spokojną przejażdżkę, czy jazdę na granicy przyczepności opon. To, co często zarzucano poprzednikowi obecnego modelu, to wyciszenie wnętrza. Ten parametr został poprawiony, a wyraźnie lepiej jest zwłaszcza podczas jazdy powyżej 90 km/h.
Mazda CX-5 – podsumowanie
Samochody z Dalekiego Wschodu już dawno przestały być nudne. Technologicznie nieraz wyprzedają nawet swoich europejskich konkurentów, a swoim wyglądem przyciągają spojrzenia współużytkowników drogi. Mazda CX-5 wyznaczyła nową, rewolucyjna ścieżkę dla tego producenta, która okazała się drogą do globalnego sukcesu. I choć w przypadku drugiej generacji CX-5, zamiast tworzyć zupełnie nowy model, postanowiono gruntownie dopracować ten, który był naprawdę dobry, w myśl zasady – mistrzowskiego składu się nie zmienia, a jedynie uzupełnia. Ten samochód może się podobać: zarówno wizualnie, jak i pod względem charakterystyki jazdy.
Znacznie mniej podobać może się jednak cena – za tak wyposażony model przyszły właściciel będzie musiał sięgnąć do kieszeni po około 170 000 złotych, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę akcesoryjne doposażenie dodatkowe nietaniej wersji Sky-Passion. I to właśnie dość wysoka cena jest naszym zdaniem największym zagrożeniem dla powtórzenia sukcesu poprzedniej generacji CX-5 w naszym kraju. Trzeba pamiętać o jednej, bardzo ważnej rzeczy: płacimy za jakość prosto z kraju Kwitnącej Wiśni – Mazda CX-5 jest jednym z niewielu SUV-ów oferowanych na rynku polskim, który ma nie tylko japoński rodowód, ale w całości produkowany jest w fabryce w Hiroshimie. I to właśnie ten fakt może, dla wielu rozważających zakup Mazdy CX-5, stanowić kropkę nad „i”.
Mazda CX-5 2.2 Sky-D 175 KM, 2017 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 8 626Zapraszamy na test Mazdy CX-5 z silnikiem 2.2 Sky-D o mocy 175 KM.