Mazda 6 - ile stylu w kombi?
"Mazda". No cóż, u nas w kraju to słowo kojarzyło się z niezłymi samochodami, które gdzieś tam można było sobie kupić, ale do końca nikt nie wiedział gdzie. Czasem jakaś Mazda przeleciała ukradkiem na skrzyżowaniu - i tyle. Auto-widmo. Jednak nic w tym dziwnego - u nas w Polsce nie była na szeroką skalę oferowana w oficjalnej sprzedaży. Do czasu.
Tak, od 2008 roku w naszym kraju można wejść do salonu Mazdy, wypić trochę kawy, potrzaskać drzwiami w samochodach i na koniec – albo je kupić, albo wracać do domu. Co ciekawe – w krótkim czasie producent odświeżył gamę swoich modeli i stał się tak charakterystyczny, jak krawaty samoobrony. Choć w tym wypadku to zaleta – i to spora. Mazda nabrała więcej charakteru, co szczególnie widać po nowej „Szóstce". Jednak czy w wersji kombi z oszczędnym silnikiem pod maską ma szansę wygrać z podobną konkurencją? No właśnie… .
To ważny model w ofercie Mazdy, bo celuje w cennych klientów klasy premium. A są dość specyficzni – powoli ich przybywa i chcą zwykle zapłacić mało, ale mieć wóz, którego będzie zazdrościło pół Europy. Wersja kombi w klasie premium ma o tyle gorzej, że nie dość, że musi nieźle wyglądać, to przydałoby się, żeby była też w stanie zabrać na pokład coś pokroju zapasu konserw na najbliższy rok. Jednak czy ktokolwiek będzie zazdrościł Mazdy 6? No spójrzcie na nią – niby zwykłe kombi, a wygląda jak rzeźba Michała Anioła. Stylistyka samochodu jest co prawda spokojna, ale w przeciwieństwie do VW Passata B6, ma coś kuszącego w sobie. Może dzięki temu, że się jeszcze nie opatrzyła? A może dzięki temu, że jej projektanci to następcy Einsteina?
Są osoby, które jak już kupią niemiecki wóz, to zmieniają wiarę i zaczynają go czcić przez najbliższą dekadę. A wszyscy inni producenci w ich oczach to jedno, wielkie „G". „Szóstka" kombi z nowym dieslem o mocy 163KM ma pewien problem, bo jest za droga – kosztuje co najmniej 110 400zł. VW Passata z jeszcze mocniejszym motorem wysokoprężnym pod maską można kupić o blisko 1000zł mniej, a Seat Exeo, Opel Insignia ze 160KM czy nawet Ford Mondeo ze 163-konną jednostką to już cenowa przepaść. Ale zwróćcie uwagę na jedno – to są wozy europejskie. Na tle Toyoty Avensis kombi, czy Hondy Accord, „Szóstka" jest niesłychaną okazją, tańszą grubo ponad 10 tys. zł! A jest wiele osób, które lubią azjatycką motoryzację. Po pierwsze – z wozami japońskimi jest jak z pierwszą żoną. Ożenisz się, rozwiedziesz, ożenisz drugi raz z inną i mimo to dalej myślisz o tej pierwszej... . Jak ktoś miał japoński samochód, to podświadomie chce do niego wrócić. Chyba, że przesiadł się do Mercedesa. Po drugie - lubimy je, bo małym, japońskim rączkom wygodniej trzyma się i przykręca śrubki, co zwykle przekłada się na bezproblemową eksploatację samochodów – wystarczy spojrzeć na raporty. A tak się składa, że 6 jest produkowana właśnie w Japonii. I wreszcie po trzecie – niemieckie auta przeważnie są dokładnie takie jak rodowici Niemcy przed „pięćdziesiątką" – konkretne i nudne. Dlatego właśnie finezja Mazdy kusi, ale ma też wady.
Jeżeli szukacie auta, które będzie kontaktowało się z księżycami Jowisza, czytało wam w myślach i świeciło monitorami po oczach, to „Szóstka" wam się nie spodoba. Jednak jeśli wolicie wóz, który po prostu jeździ – to ją pokochacie. Ma modne, diodowe, tylne lampy, klimatyzację i resztę niezbędnych dodatków - a może mieć też „ksenony", czujniki parkowania z przodu i z tyłu, nawigację, podgrzewane fotele czy czujnik deszczu... . Ale nie ma choćby w opcji bardziej skomplikowanych dodatków, takich jak aktywny tempomat, który zapewnia bezpieczną odległość od poprzedzającego auta, system znany np. z Hondy Accord, który utrzymuje wóz na odpowiednim pasie ruchu, czy asystent parkowania spotykany w Volkswagenach. 6 po prostu unika podejrzanych dodatków, które fazę eksperymentalną przechodzą na kierowcach, a najbardziej skomplikowanym, elektronicznym gadżetem jest wąski wyświetlacz na podszybiu, który „mówi do widzenia" po wyłączeniu zapłonu. To auto najzwyczajniej w świecie kładzie nacisk na eksploatację i jazdę. A to idzie mu całkiem nieźle.
Zawieszenie jest dość zaawansowane – z przodu są podwójne wahacze, a z tyłu cały sztab. Zestrojone jest dość sztywno, ale za to zachowuje nieco komfortu. A to plus, bo na zakrętach wóz daje sporo frajdy, a na prostej, przynajmniej w miarę równej drodze, jest wygodny. Najbardziej odczuwalne są tylko poprzeczne nierówności. Za sportową jazdą nie przepada za to układ kierowniczy – stawia raczej na komfort. Owszem, jego siła jest dobrana trafnie, ale przy szybkich zmianach kierunku sprawia takie wrażenie, jakby troszczył się o wygodę pasażerów i nie chciał im ponabijać sińców na głowach od obijania ich o drzwi. Za to nowy, 163-konny diesel o pojemności 2.2l jest świetny. Wnętrze jest nieźle wyciszone, dlatego motor nie dobija pasażerów swoim dźwiękiem. Do tego ciężko mi sobie wyobrazić słabszego diesla w tym wozie – a jest takowy, ma 129KM. Ten strzela przed siebie od 1800 obr./min. i „ciśnie" do około 4000 obrotów... – potem, jak to diesel, dostaje zawrotów głowy i powoli słabnie, ale piękne jest to, że na każdym biegu chętnie współpracuje z kierowcą i nie zastanawia się czy może już teraz wdusić wszystkich w fotel, czy może trochę później, jak się nie będą tego spodziewać - czy może w ogóle tego nie zrobić. Do tego jest oszczędny, nadaje autu przyjemnej lekkości i nie straszy samochodów jadących z naprzeciwka podczas wyprzedzania. A jeśli to za mało – wśród motorów wysokoprężnych jest też taki, który ma 180KM. Co do obsługi - statystyki póki co pokazują, że ta jednostka jest trwała. Trzeba być szaleńcem, żeby nowego diesla z filtrem cząstek stałych kupować do jazdy po mieście, ale podczas eksploatacji na trasie całość nie jest problematyczna, a jedyne co może dokuczyć, to końcówki wtryskiwaczy – jak w każdej tego typu konstrukcji. Zmieni się to, gdy właściciele koncernów paliwowych nie będą dodawali do paliwa własnej śliny, żeby tylko zaoszczędzić… . Serwis? Co 20 tys. km. Koszta? Mały przegląd – ponad 900zł, duży z wymianą filtrów – niecałe 1100zł.
Oszczędne kombi zwykle będzie zasuwało na trasach, dlatego przydałby się odpowiedni nastrój w jego wnętrzu. Jest proste, ale ładne. Nie licząc tworzywa wokół dźwigni zmiany biegów, które przypomina zmielony ryż wyschnięty na słońcu, materiały są miłe w dotyku, dobre i świetnie spasowane. Nawet konsola wykończona czarnym plastikiem polerowanym na wysoki połysk teoretycznie jest tanim chwytem – ale spójrzcie na nią. Ile ma szyku! Co ciekawe – „Szóstka" to jedno z nielicznych aut, w których podłokietnik na drzwiach pełni funkcję podłokietnika – opierając się o niego można trzymać kierownicę w miejscu, które pozwoli na ominięcie sarny, czy pijanego idioty na drodze. Za to prawy podłokietnik, ten na tunelu – nie, bo jest trochę za niski i nie da się go podnieść. Jest dobry dla tych, którzy trzymają dłoń na dźwigni zmiany biegów podczas jazdy i lubią się „lansować". Kryje za to w swoim wnętrzu spory schowek.
No dobrze, ale czy „Szóstka" jest też dobrym autem użytkowym? Bagażnik po złożeniu oparcia kanapy ma 1751l – czyli zmieści się sporo. Japońskie samochody zawsze miały problem z potężnymi nadkolami, które zajmowały sporo miejsca w kufrze i wyglądały jak dwa hangary – jednak tutaj tego problemu na szczęście nie ma. Do tego klapa i ściany bagażnika wykończone są miękką wykładziną, a nie recyklingowanym plastikiem, dlatego całość będzie trwała. Ale czy to auto jest dobrym wyborem? No cóż – nareszcie można sobie sprawić spory wóz z Japonii w rozsądnej cenie - a zarazem kombi, które uwodzi.
Artykuł powstał dzięki uprzejmości salonu AutoArt Jaremko we Wrocławiu, Autoryzowanego Dealera Mazdy, który udostępnił samochód ze swojej kolekcji do testu i sesji zdjęciowej.
AutoArt Jaremko Autoryzowany Dealer Mazdy
ul. Mińska 41A
54-610 Wrocław
Tel. (71) 350 30 30
FAX (71) 350 40 40
e-mail: pwalus@autoart-jaremko.com