Mazda 3 MPS - pobudza do życia
Jeden z najmocniejszych hot-hatchy w swojej klasie w dość przystępnej cenie. Jeśli masz problemy z wczesną pobudką - Mazda 3 MPS może być Twoją poranną kawą i przywróci Ci chęć do życia bez względu na to, czy jedziesz do rodziny za miasto, czy tylko odwieźć dzieci do szkoły dwie przecznice dalej...
Warszawa, 20 grudnia 2012, południe - na odbiór w stołecznym salonie czeka Mazda 3 MPS. Mroźna pogoda, kilka stopni na minusie, niezbyt przyczepna nawierzchnia, a przede mną i orszakiem 260 koni mechanicznych pod białą maską prawie pusta S7 i 300 km ślizgawki do Krakowa…
Tak sobie wyobrażałem początek tekstu o MPS jeszcze przed wyjazdem do stolicy. Na szczęście ślizgawki nie było, więc mogłem skupić się bardziej na detalach auta, niż obawach przed zrobieniem krzywdy sobie i Mazdzie. Zresztą S7 wcale nie była taka pusta…
Przed wyruszeniem w trasę przyjrzałem się mojej towarzyszce. Jest to nowa wersja MPS, wydana z okazji dziesięciolecia wymyślonej przez Mazdę filozofii Zoom-Zoom. Ta edycja trafiła na rynek w 2012 roku i dzięki kilku detalom została jeszcze bardziej drapieżna. Stając koło białego rumaka, widzimy kontrastowe połączenie czerni lub czerwieni z dominującą bielą. Mazda 3 MPS ocieka opływowymi kształtami, lekkimi wybrzuszeniami oraz wlotem powietrza na masce, który przyciąga wzrok już z daleka. Wielki spojler oraz 18-calowe czarne felgi dopełniają intrygujący, zadziorny wygląd z zewnątrz. W naszym egzemplarzu brzydkim elementem był jedynie kierowca…
By trochę siebie usprawiedliwić dodam, że wygląd zewnętrzny, a wewnętrzny w Mazdzie to również duży kontrast. Tak jakby ktoś przyglądał się swojemu odbiciu w rozbitym lustrze. Smutne plastiki oraz fotele z symbolicznym trzymaniem bocznym dają raczej obraz niedokończonego tuningu, niż adekwatnie sportowego charakteru wnętrza. Projektant zalecił umieścić logo MPS w tubie obrotomierza, wskaźnik ciśnienia na turbinie pomiędzy zegarami, a nawet kazał przeszyć tapicerkę foteli czerwoną nitką, ale w tym momencie ktoś go zawołał na przerwę śniadaniową, a po niej musiał zająć się czymś innym i… tak już zostało.
Oczywiście nie można narzekać na wyposażenie MPS: podwójna klimatyzacja, podgrzewane fotele, tempomat, monitorowanie martwego pola lusterek, elektryczne szyby i lusterka, system audio BOSE z subwooferem w miejscu koła zapasowego, który wprawia w drgawki wewnętrzne lusterko – to wszystko sprawia, że kierowca czuje się dopieszczony. Problem tylko w tym, że tak może się dopieścić właściciel każdej innej Mazdy. A ja mam MPS i przypomina mi o tym tylko jeden napis przy obrotomierzu… czuję niedosyt.
Najważniejsze jest jednak serce oraz to, jak samochód się porusza, a nie stoi. Aby zapewnić MPS odpowiednie muskuły, inżynierowie z Japonii wysłali Mazdę 3 do profesjonalnej siłowni, a efektem był 2,3-litrowy benzynowy silnik DISI z turbosprężarką uwalniający aż 260 KM i 360 Nm. A tu już nie można mówić o niedosycie – raczej o przedawkowaniu, bo wciskając pedał gazu do oporu na drugim biegu, auto ciężko jest utrzymać w ryzach. Koła zaczynają buksować, kierownica staje się lekka i mało istotna, na tablicy zaczynają migać diody systemów elektronicznych, a jedynym sposobem, aby przywołać auto do porządku jest zdjęcie nogi z gazu. Bo im dalej na tarczy obrotomierza, tym gorzej. Ops, przepraszam, tym lepiej! Euforia huraganu ryku spod maski, skaczącego ciśnienia doładowania i krwi, odpływającej gdzieś za uszy sprawia, że lewa półkula kłóci się z prawą o włączenie trzeciego biegu. I zwykle prawa półkula wygrywa, uzależniona od kolejnych dawek przyspieszenia, i wskazówka obrotomierza znów dotyka siódemki… Ręce ściskają bezużyteczną kierowcę, a mózg prosi o więcej. Tak Mazda 3 MPS jeździ na 2 biegu, na zimowych oponach i po zmrożonej nawierzchni. Tęsknię za latem i klejącym się asfaltem - wyjeździłbym cały bak na drugim biegu, a potem poszedłbym na odwyk…
Żeby była jasność, drugi bieg to nie jest koniec zabawy. Sprzęgło załącza się z brutalną „zero-jedynkowością” i o ile trzeci bieg zapnie się bez oporów (tak, właśnie mówię, że znalazłem niedoskonałość w uwielbianych przeze mnie manualnych skrzyniach Mazdy – po dokręceniu „dwójki” do końca obrotomierza włączenie trzeciego biegu sprawia sporo problemów), ponownie przeżywam euforię, w której tablica rozdzielcza znów miga jak choinka, ale przynajmniej kierownica nie gubi czucia drogi.
Powtarzanie tych manewrów z wyłączoną kontrolą trakcji było lekkim szaleństwem, na które mogłem sobie pozwolić dopiero na miejscu w Krakowie. Dodam również, że sześciobiegowa przekładnia lubi zdecydowanego kierowcę ze sportowym zacięciem i… wytrenowanymi przedramionami. Zmiana biegów już po kilkudziesięciu kilometrach drogi zaczęła być lekką udręką, ponieważ włączenie 5 i 6 biegu wymaga nie lada siły. Ten charakterystyczny sportowy urok idzie jednak w parze ze wspaniałymi osiągami - Mazda Performance Series zmierza ku 100 km/h jedynie w 6,1 sekundy, rozpędzając samochód aż do 250 km/h. Robi wrażenie już na papierze, ale uwierzcie mi, warto zasiąść za kierownicą, aby przeżyć euforię, którą usiłowałem oddać wyżej.
Przyspieszenie tego samochodu oraz elastyczność jest niesamowita. Nasze własne pomiary na „zimówkach” i zmarzniętym asfalcie nie pozwoliły, co prawda, zbliżyć się do papierowych wyników: wyszło zaledwie 7,2 sek do 100km/h, ale elastyczność na 4 biegu już była bardziej odporna na warunki atmosferyczne, dając w przyspieszeniu od 60 do 100 km/h wynik 4,2 sek. Wyprzedzanie Mazdą 3 MPS to bułka z masłem. Czy zdążę? Na pewno! A do tego banan na twarzy gwarantowany. Doznania potęguje przepiękny pomruk silnika, który roznosi się po okolicy przy każdym mocniejszym ruchu prawej stopy.
I o to chodzi w sportowym aucie! Mazda 3 MPS musi jednak służyć też na co dzień, spójrzmy więc na nią od strony praktycznej. Systemy ABS, EBD, EBA, DSC, RVM, TCS wkurzają czasem swoimi diodami, ale zasadniczo dbają o bezpieczeństwo. Kufer o pojemności 340 litrów wystarcza na miasto, ale zadeklarowane w dowodzie 5 miejsc, to lekka przesada – na tylnej kanapie nie ma zbyt wiele miejsca. A kiedy kierowca i jego pasażer po prawej rozsiądą się wygodnie, to tylna kanapa przyda się tylko niezbyt wyrośniętym dzieciom. Akurat w ten sposób testowałem to auto w następnych dniach i muszę powiedzieć, że niczego mi nie brakowało. Z tym, że dzieci rosną, a Mazda nie.
Jeszcze słowo o zawieszeniu. Jego twardość była niezastąpiona przy dynamicznej jeździe, a pokonywanie zakrętów dawało mi niezwykłe dużo frajdy, ale przeszkadzało, kiedy chciałem spokojnie strawić swój niezbyt zdrowy posiłek, zjedzony na jednej ze stacji w drodze do Krakowa. Na tejże stacji odkryłem jak dużo znaczy dobre nawodnienie podczas treningu. Mazda w trasie spaliła 10 litrów/100 km bezołowiowej 98-ki. W mieście niestety wynik ten wzrósł do 12, a nawet do 15 litrów, co czyni ją dość kosztowną zabawką. Nikt nie każe jednak brać jej na zakupy - bardziej nada się na nocny przejazd obwodnicą miasta lub do lansu wolnym, bulwarowym tempem.
Mazda 3 MPS jest dostępna w Polsce aktualnie w jednej konfiguracji i kosztuje 123 900 zł. Do wyboru zostaje nam jedynie kolor nadwozia. Porównując cenę do innych hot-hatchy - Seata Leona Cupry R (105 tys.) lub Scirocco R (130 tys.) - „trójka” wpasowuje się w towarzystwo. Sprawia ona jednak wrażenie dużo bardziej niegrzecznej i szorstkiej zabawki. Najlepsze jest to, że to wrażenie jest w 100 % prawdą, a dopamina, uwalniana podczas jazdy, zmieni każdego ważniaka w chłopca ze spoconymi dłońmi. Nawiązując do tytułu artykułu, najlepszą puentą będzie parafraza sloganu jednej z reklam: „Ta Mazda budzi mnie!”.