Masa nowości
Jak się ma studwudziestokilowe cielsko o wzroście 185 cm to jakoś naturalnie bardziej lubi się masywne i pakowne auta SUV niż niskich, sportowych chudzielców. Land Cruisera od lat cenię więc za pakowność. Pod tym względem szósta generacja bardzo mi się podoba. Samochód ma długość 448,5 cm, szerokość 188,5 cm, wysokość 187,5 cm i rozstaw osi 245 cm.
Zanim wejdziemy do środka, wypadałoby powiedzieć coś na temat wyglądu samochodu, ale chyba nie ma po co. Nadwozie ma linię bardzo podobną do poprzedniej generacji, czyli sprawdzone i zaakceptowane przez nabywców kształty. Najbardziej widoczną nowością są przestrzenne, wystające poza obręb samochodu wypukłości kloszy lamp. To ciekawe rozwiązanie, ale nie zawsze pasuje. W przypadku dość tradycyjnej linii Land Cruisera wydaje min się to nie bardzo potrzebnym udziwnieniem. Nie będę się więc nad nimi pastwił. Zabiorę się za to, co bardziej mi się podoba – wchodzę do środka.
We wsiadaniu pomagają szerokie, metalowe progi, na których można stawać jak na stopniach. Pakowne wnętrze zmieści w sobie osobników każdego rozmiaru. Wielkie, elektrycznie regulowane fotele pozwalają podróżować komfortowo.
Wnętrze jest dość kanciaste. Centralna konsola i konsola na tunelu mają formę niemal prostokątną. Na szczycie są dwa prostokątne wloty powietrza, pod nimi ekran nawigacji, sterowanie systemem klimatyzacyjnym, a na samym dole zestaw audio. To dobry układ, bo podstawowe elementy sterowania radiem i tak są na wielofunkcyjnej kierownicy, a najbliżej ręki na konsoli jest sterowanie klimatyzacją.
Na tunelu są dwa miejsca na kubki, kwadratowa półeczka i sterowanie podgrzewaniem foteli, gniazdko niskiego napięcia i gniazdo AUX, do połączenia z zestawem audio zewnętrznego odtwarzacza MP3. W masywnym podłokietniku jest chłodziarka, w której mieści się półtoralitrowa butelka.
Na drzwiach dość duże kieszenie z miejscami na mniejsze butelki czy kubki.
Na tylnej kanapie także miejsca nikomu nie zabraknie. Kanapa jest dzielona na trzy części w stosunku 40:20:40. Każdą z nich można indywidualnie składać. Pasażerowie tylnej kanapy mają do dyspozycji siatki na oparciach przednich foteli i kieszenie na drzwiach, znacznie mniejsze niż z przodu. Jest też gniazdko, do którego można wpiąć przenośny odtwarzacz DVD czy laptopa.
Za tylną kanapą mieści się wielki bagażnik. Ma on pojemność 621 l. Na prawej ścianie jest gniazdko z napięciem 220V, a na drzwiach dwa zamykane schowki – w jednym mieści się lewarek i kilka narzędzi, a w drugim trójkąt ostrzegawczy zostawia jeszcze sporo miejsca na Inn drobiazgi.
Komfort jazdy zapewnia kierowcy nie tylko ilość miejsca, ale i elektroniki, dbającej by się nie musiał zbytnio napracować.
Wśród dostępnych opcji jest zawieszenie KDSS, pozwalające na zmianę sztywności amortyzatorów. Pneumatyczne zawieszenie AVS umożliwia natomiast zmianę wysokości prześwitu. Zastosowanie tych dwóch systemów pozwala zmieniać charakter samochodu z bardziej terenowego na lepiej sprawujący się na asfaltach.
Pakiet Multi Terrain pozwala dostosować pracę pedałów gazu i hamulca do jednego z 4 rodzajów podłoża. W jego skład wchodzi także system zewnętrznych kamer – dwie są umieszczone w obudowach bocznych lusterek, a trzecia na atrapie chłodnicy pod logo Toyoty. Boczne pokazują krawędzie samochodu, wraz z obydwoma kołami. Przednia pozwala „patrzeć" na boki, ale raczej w przód, niż w dół. Taki zestaw dodatkowych oczu jest niezastąpiony podczas przeciskania się ciasnymi przejściami, kiedy o powodzeniu decydują centymetry. Między drzewami w lesie tego nie sprawdzałem, ale na ciasnych parkingach sprawdza się znakomicie. To miałem okazję sprawdzać kilkakrotnie.
Czwarta kamera jest z tyłu. To część kolejnego wspomagającego kierowcę systemu – asystenta parkowania. W ten sposób kierowca nie musi bać się wielkości nadwozia, ani jego wysokości, która sprawia że kierowca dobrze widzi to co dalej, ale słabo to co blisko auta.
Z tego auta widać daleko. Ma prawie 1,9 m wysokości i prześwit 22 cm co pozwala brodzić przez zbiorniki o głębokości 70 cm. Kierując tym potworem miałem duże poczucie bezpieczeństwa. Wielkie koła pozwalały nie bać się dziur w asfalcie czy wysokich krawężników. Kilka minut za kierownicą tego samochodu pozwala uwierzyć, że wielkie przyspieszenia nie są do szczęścia potrzebne.
Miałem do dyspozycji samochód z trzylitrowym turbodieslem D-4D. Moc 173 KM i maksymalny moment obrotowy 310 Nm – wygląda dobrze, ale przecież mamy do czynienia z prawie pięciometrowym autem o wadze ponad dwóch ton! Przyspieszenie samochodu to 11,7 sekundy, Wielka Toyota rozpędza się więc raczej dostojnie, ale nie odczuwałem żadnego niedosytu. Nawet przez chwilę nie sądziłem, że tak masywne auto mogłoby skakać między skrzyżowaniami jak sportowa pchełka. Maksymalna prędkość to 175 km/h. To z kolei kiepsko wygląda w erze aut jeżdżących ponad 200 km/h. Tyle, że w praktyce nie ma gdzie tak jeździć, więc zdecydowanie wystarczy.
Bardziej podoba mi się to, że Land Cruiser potrafi jeździć niebywale wolno. Przeniesienie z Land Cruisera V8 (niestety opcjonalnego) systemu Crawl Control pozwala automatycznie utrzymywać prędkość 1,3 lub 5 km/h, a kierowca może skupić się na utrzymaniu kół na właściwym torze. To system wykorzystywany podczas przejazdu przez najtrudniejsze terenowe przeszkody.
Zdziwiłem się nieco na stacji benzynowej – trzylitrowy silnik potrzebował średnio 10 l/100 km podczas jazdy głównie w mieście. Według producenta średnie spalanie to nawet 8,1 l/100 km.
Jedyne co mi w tym aucie nie pasuje to cena. Rozumiem, że samochód z takim wyposażeniem tani być nie może, ale szkoda że tzw. normalny użytkownik nie ma szans w życiu zarobić na auto, którego ceny zaczynają się od 181 000 złotych, a za wersję z tymi wszystkimi technicznymi bajerami trzeba dać prawie 300 000 złotych.