Mansory Cormeum - plus za mechanikę, minus za wygląd
Projektanci domu tuningowego Mansory nie mają łatwej pracy. W ich ręce trafiają bowiem wyłącznie te auta, które w swojej fabrycznej formie są perfekcyjne w praktycznie każdym calu. Poprawienie motoryzacyjnych dzieł takich marek jak Aston Martin, Ferrari czy Maserati wymaga dużych poświęceń. Szwajcarzy jednak się nie poddają i prezentują światu coraz to kolejne metamorfozy tuningowe.
Swój najnowszy projekt, Mansory odsłonił szerokiej publiczności podczas tegorocznego salonu samochodowego w Genewie. Nowy model nosi nazwę Cormeum i stanowi przerobioną wersję sportowego Mercedesa SLS AMG Gullwing. Na tle swojego pierwowzoru, nowy samochód szwajcarskich specjalistów tuningowych wyróżnia się zarówno modernizacjami technicznymi, jak i – a właściwie przede wszystkim – widocznymi gołym okiem modyfikacjami wizualnymi.
Zanim jednak przyjrzymy się autu z bliska, poznamy bliżej pochodzenie jego nazwy. Kto orientuje się w muzyce operowej, być może domyśla się, że Mansory nazwał swoje nowe dzieło na cześć utworu chóralnego „Vide Cor Meum” (z łaciny „Ujrzyj serce me”). Kompozycja ta, skomponowana przez Patricka Cassidy’ego, została rozpowszechniona za sprawą filmów „Hannibal” i „Królestwo niebieskie”.
Stylizując model Cormeum, projektanci szwajcarskiej firmy postanowili puścić wodze fantazji. W odróżnieniu od wielu innych tunerów, którzy tylko delikatnie zmienili nadwozie sportowego Mercedesa, Mansory zafundował autu gruntowny „lifting”. Przy samochodzie tak atrakcyjnym wizualnie jak SLS to bardzo ryzykowny zabieg, co widać niestety gołym okiem…
Wygląd to oczywiście sprawa gustu, jednak z pewnością większość z Was zgodzi się ze zdaniem, że przygotowane przeróbki stylistyczne są mocno przesadzone. Do dyskusji skłania przede wszystkim pozbycie się charakterystycznych elementów designerskich, takich jak duży grill z wyraźnie zaznaczoną gwiazdą Mercedesa, reflektory o kanciastym kształcie, maska z dwoma dyskretnymi „garbami” czy boczne wloty powietrza ozdobione dwiema listwami. Na całe szczęście, drzwi boczne w postaci „skrzydeł” pozostały.
W body-kicie nadwozia opracowanym przez szwajcarskiego tunera znalazł się nowy zderzak przedni z potężnymi wlotami powietrza i emblematem Mansory w centralnej części, inaczej wyprofilowana pokrywa silnika, wyraźniej zaznaczone nadkola, zmienione boczne wloty powietrza, agresywnie zaprojektowane progi, nowy zderzak tylny z potężnym dyfuzorem, a także ogromne skrzydło tylne. Nie sposób nie zauważyć ponadto zmienionych reflektorów, nawiązujących do tych z Ferrari 599.
Pomijając jednak kwestie wyglądu, nowe elementy karoseryjne przyniosły SLS-owi dużo pożytku. Całe nadwozie wykonano bowiem z włókna węglowego, dzięki czemu bolid Mercedesa stracił nieco na wadze. Podczas, gdy masa została zmniejszona o 90 kilogramów, zwiększyła się szerokość auta. Za sprawą przeprojektowanych nadkoli, samochód stał się szerszy o 66 mm z przodu i 84 mm z tyłu.
Cormeum stoi na nowych felgach wyposażonych w ogumienie Michelina o rozmiarze 265/30 R20 z przodu i 295/25 R21 z tyłu. Na tle modelu SLS AMG, auto wyróżnia się także zawieszeniem obniżonym o 20 mm, w którym znalazły zastosowanie nowe amortyzatory i sprężyny o bardziej sportowych nastawach.
Do ostrzejszej jazdy przygotowano też jednostkę napędową. Sprężarki o wysokiej wydajności, zmieniony filtr powietrza, przerobiona elektronika i sportowy układ wydechowy wykonany ze stali nierdzewnej pozwoliły na podniesienie mocy maksymalnej z 571 do 660 KM. Jeżeli komuś i ta wartość okaże się niewystarczająca, powinien poczekać na wersję 800-konną, nad którą inżynierowie pracują w pocie czoła.
Jak na kompletny tuning przystało, Masory nie zapomniał też o modernizacjach wnętrza. Kabinę pasażerską wzbogacono o ekskluzywne wykończenia skórzane, elementy ozdobne wykonane z włókna węglowego, aluminiowe pedały, zmienioną konsolę środkową, a także sportowe koło kierownicy.
Mansory Cormeum powstanie w ograniczonym nakładzie zaledwie 15 egzemplarzy. A może to i dobrze, że szwajcarska firma nie zdecydowała się na więcej sztuk…