Mały, ale wariat - Suzuki Swift
Swift dojrzał, wyprzystojniał, stał się bardziej komfortowy i nowoczesny. Posiada wszystkie cechy, które gwarantują mu kontynuowanie sukcesu poprzedniej generacji tego znakomitego, małego auta miejskiego.
To już piąta generacja zwinnego, miejskiego wojownika rodem Japonii. Poprzednia wersja, zaprezentowana w 2004 roku, znalazła prawie 2 mln zwolenników. To znakomity wynik. I pewnie właśnie dlatego, (całkiem) nowy Swift jest tak (całkiem) podobny do swojego poprzednika.
Zmiany w wyglądzie zewnętrznym nie zaszokują nawet największych ortodoksów. Rysy Swifta są teraz nieco bardziej zadziorne i dynamiczne. Ot, taki lifting - „ponaciągane” linie świateł, zderzaków i szyb bocznych. Swift niczym gwiazda estrady doczekał się zabiegów reperujących jego wcale nie brzydki image. Jest prawie taki sam, ale dostosowany do dzisiejszej estetyki. Samochód trochę „przytył”- jest o 90 mm dłuższy, szerszy o 5 mm i wyższy o 10 mm. Sam rozstaw osi powiększył się o 50 mm. Proporcje zostały nienaruszone, tak samo jak króciutkie zwisy z przodu i z tyłu. To niby ta sama stara bryła i opatrzona sylwetka, ale lekka interwencja designerskiego „skalpela” pozwoliła Swiftowi nadal, w miarę efektownie, uczestniczyć w motoryzacyjnym show biznesie.
Odpowiedni specjaliści od wizerunku zatroszczyli się również o wnętrze naszej miejskiej gwiazdy. Co tu dużo mówić - jest po prostu bogatsze. Czerpie pełnymi garściami z pozycjonowanej wyżej, flagowej limuzyny Suzuki - Kizashi. Na pierwszy rzut oka jest całkiem atrakcyjne i pociągające, przy bliższym poznaniu nieznacznie traci. Srebrne listwy wykończenia ciągną się przez drzwi aż do deski rozdzielczej i rozcinają połacie ciemnego plastyku, a razem z obwódkami nawiewów nadają wnętrzu nowoczesnego charakteru. Podobnie jak ciemny panel radia i plastykowe akcenty na kierownicy. Owszem, gdzie nie dotknąć jest twardo, ale czuć dobrą jakość tworzywa i jego przyjemną w dotyku fakturę. Pokrętła klimatyzacji i radia nie sprawiają problemu w obsłudze, chociaż te drugie są raczej toporne. Wszystko jest na swoim miejscu. Poza jednym, istotnym, elementem - „patyczkiem” do sterowania, skromnym, komputerem pokładowym. Wystaje on z tablicy wskaźników, a przełączenie funkcji komputera wymaga wpychania ręki przez koło kierownicy. Cóż, widocznie takie rozwiązanie musiało gwarantować niebagatelne oszczędności, bo trudno znaleźć inny sensowny powód, tak oczywistego narażania się na krytykę bezlitosnych dziennikarzy motoryzacyjnych. Z drugiej strony, kobiety przecież sporadycznie korzystają z takich informacji jak średnie spalanie, a to przede wszystkim do nich adresowany jest ten samochód. Płeć piękna natomiast na pewno doceni i wykorzysta multum rozmaitych schowków. Jest gdzie upchać i iPoda i telefon i okulary a nawet większą butelkę w drzwiach.
Mimo, że w testowej wersji kierownica regulowana była tylko w jednej płaszczyźnie, bez trudu można znaleźć wygodną pozycję. Nie siedzimy nadmiernie wysoko, pomimo tego widoczność na wszystkie strony, tak potrzebna przy miejskich manewrach, jest znakomita. Fotele, pozornie identyczne jak te montowane w poprzedniej generacji, są wygodniejsze i bardziej obszerne. Dzięki zwiększonemu rozstawowi osi również pasażerowie z tyłu, podczas krótkiej podwózki, nie ucierpią nadmiernie. Za nimi znajduje się bagażnik powiększony o całe 10 l. Osiąga teraz, nadal niezbyt imponujące, 211 litrów pojemności, która po złożeniu dzielonej, tylnej kanapy powiększa się do 892 l.
Całkowitą nowością w Swifcie jest jego silnik. Nadal wolnossąca jednostka ma teraz pojemność 1242 cm3 (wcześniej 1328 cm3), ale też zyskała 2 KM i całe 2 Nm (w sumie 118 Nm). Jak widać Suzuki nie poddało się modzie na małą pojemność plus turbo. I może to dobrze, ponieważ to właśnie charakter wolnossącej jednostka definiuje Swifta i wyróżnia go spośród innych miejskich wozidełek. Aby wykrzesać całe 94 KM mocy, silnik trzeba kręcić do 6 tys. obrotów, a dynamiczne przyspieszenie wymaga częstego sięgania do drążka zmiany biegów. Ten pracuje wyśmienicie, ma krótki skok i działa precyzyjnie, więc szybkie i agresywne manewry w akompaniamencie (mało porywającego) ryku czterech cylindrów to niezła zabawa. 11 s do 100 km/h jest mało imponującym wynikiem, ale przecież w mieście nie przekraczamy 70 km/h. Prawda? Nawet przy ostrej jeździe spalanie w terenie zabudowanym nie przekroczy 7 litrów. Średnio można uzyskać nawet 5,6 l/100 km. Na trasie, przy trzycyfrowych wartościach prędkości Swift zadowoli się niecałymi 7 litrami na 100 km. Na długich trasach (tak, tu też testowaliśmy Swifta) doskwiera , słabo wygłuszony warkot silnika, którego nie można zagłuszyć nawet muzyką ze słabej jakości głośników.
Krótki rozstaw osi i niska waga to dobre zadatki na znakomite prowadzenie. Poruszanie się Swiftem po krętych drogach, poza miastem, potrafi dać sporo frajdy. Układ kierowniczy działa precyzyjnie, brak mu, co prawda (podobnie jak skrzyni), mięsistej charakterystyki, która angażowałaby kierowcę, ale nie tego się oczekuje po takim samochodzie. Nieznaczne przechyły dają poczucie pewności i zachęcają do igrania z fizyką. Owszem większe nierówności przenoszą się na osoby w samochodzie, ale to cena jaką trzeba zapłacić za świetne prowadzenie i przyczepność.
A jaką cenę trzeba zapłacić za Swifta 1.2 VVT z dwiema parami drzwi? Swift w podstawowej wersji wyposażenia Comfort kosztuje od 47 900 zł. Dużo? Raczej tak, ale tylko do chwili, gdy dokładniej przyjrzymy się wyposażeniu standardowemu. Jeszcze nie skończysz się dziwić, w jaki sposób do tak małego autka upchano siedem poduszek powietrznych, a już wyczytasz, że w kwestii bezpieczeństwa Swift oferuje dodatkowo systemy stabilizacji toru jazdy, kontroli trakcji oraz wspomaganie nagłego hamowania. A co z komfortem zapytacie. Otóż w podstawowym wyposażeniu znajdziemy klimatyzację, radio z CD, sterowanie radiem z kierownicy czy elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka. No cóż, jak widać Suzuki wcale nie chce konkurować z Francuzami czy Niemcami ceną. To auto dla nowoczesnych ludzi, idących z duchem czasu, dla których to komfort, wygoda i bezpieczeństwo, a nie oszczędności, są priorytetem nawet w małym miejskim aucie.