Lexus RX 200t kontra RX 450h – benzyna lepsza od hybrydy?
Czy różnica pomiędzy słabszą o 75 koni mechanicznych i wolniejszą o niemal 2 sekundy do setki wersją benzynową a mocniejszą, szybszą i potencjalnie oszczędniejszą wersją hybrydową jest warta wydania ponad 50 000 zł więcej?
Wiele lat minęło od momentu, kiedy marka Lexus całkowicie wycofała się z produkcji samochodów z silnikami wysokoprężnymi. Niemal wszystkie modele (pomijając kompaktowego CT 200h oraz nowego RX L) dostępne są w wariancje hybrydowym lub z konwencjonalnym turbodoładowanym silnikiem benzynowym. Model RX jest szczególnym przypadkiem w gamie japońskiego producenta samochodów klasy premium. Decydując się na największego SUV-a tego producenta, dostępnego w Polsce w tej chwili, do dyspozycji mamy albo dwulitrową turbodoładowaną jednostkę benzynową, albo też trzy i pół litrową jednostkę benzynową V6 z układem hybrydowym.
W Polsce pojemność większa niż dwa litry oznacza jedno – wyższą akcyzę. To odbija się na cenie samochodu, który w wersji benzynowej 300 kosztuje najmniej 251 900 zł, a już w wersji hybrydowej 450h 307 500 zł. Różnica to zatem ponad 50 000 zł. Testując w redakcji przez dłuższy czas wersję z turbodoładowaną benzyną pod maską, zaczęliśmy zastanawiać się, czy wersja hybrydowa byłaby lepszym wyborem, czy też może nie warto przepłacać?
Podobnie jak w przypadku niedawno testowanego Lexusa NX, także większy brat doczekał się zmiany w nazwie wersji benzynowej. W 2018 roku 200t zostało zmienione na oznaczenie 300. Jednak pod maską pracuje ciągle ten sam silnik o pojemności dwóch litrów, mocy 238 koni mechanicznych oraz momencie obrotowym na poziomie 350 niutonometrów.
Samochód nie jest lekki – mierzący 4890 mm SUV, w zależności od wersji, waży od 1960 do 2070 kg. To powoduje, że sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 9,5 sekundy. Choć producent deklaruje spalanie w cyklu mieszanym na poziomie 7,7 litra na 100 km, podczas naszych tras ta wartość była często wyższa o ponad 3 litry od zakładanej.
Decydując się na odmianę hybrydową, pod maską znajdziemy zespół napędowy złożony z silników elektrycznych oraz benzynowej widlastej sześciocylindrowej jednostki o pojemności trzech i pół litra. 450h dysponuje imponującą łączną mocą 313 koni mechanicznych, a moment obrotowy to 335 niutonometrów. Pomimo identycznych wymiarów masa własna pojazdu wynosi od 2100 do 2210 kg. To jednak nie przeszkadza hybrydowej odmianie w przegonieniu benzynowej wersji w sprincie do setki – 7,7 sekundy to już całkiem przyzwoity wynik. Co do spalania – w cyklu mieszanym, według danych producenta, hybryda powinna zadowolić się 5,3 litra benzyny na każde 100 kilometrów. Nam nie udało się zejść poniżej 8 litrów.
Tak wyglądają dane techniczne, teoria. Jednak praktyka pokazuje, że choć obie jednostki napędowe dzieli przepaść, to jednak w trakcie jazdy każdą z wersji różnice często się zamazują. Czy w wersji benzynowej można narzekać na słabą dynamikę? Naszym zdaniem nie. RX nie jest modelem, który prowokuje do notorycznego wciskania pedału gazu w podłogę, częstych i gwałtownych przyspieszeń czy ostrej jazdy po zakrętach. Tutaj pierwsze skrzypce gra komfort podróżowania, który porównywalny jest do ogromnych amerykańskich krążowników. I to właśnie tym komfortem, a nie dzikim przyspieszeniem chcemy się cieszyć, siadając za kierownicą RX-a.
Sześciobiegowa skrzynia automatyczna pracuje płynnie, a w trybie Sport całkiem przytomnie odczytuje zamiary kierowcy i nie zwleka z redukcją biegów podczas wyprzedzania czy gwałtownego przyspieszenia. Oczywiście nie jest to najszybsza skrzynia dostępna na rynku, jednak ze swoich obowiązków wywiązuje się dobrze.
Pomimo sporej masy, duży SUV Lexusa nie ma większych problemów ze żwawym startem z miejsca, np. podczas włączania się do ruchu. Ma to związek z dostępnością maksymalnego momentu obrotowego w zakresie 1650-4000 obrotów na minutę. Jedyne, co bywa uciążliwe, to konieczność częstego odwiedzania stacji benzynowej – zwłaszcza, jeśli podróżujemy z prędkościami autostradowymi lub w ruchu miejskim. Pomimo baku o pojemności 72 litrów, po zatankowaniu do pełna komputer pokładowy wskazuje zasięg w okolicach 400 km. Takie wskazanie elektroniki to raczej „dmuchanie na zimne”, jednak nie ma co ukrywać faktu, że turbodoładowany benzyniak zużywa paliwo bez skrępowania.
Gdy wsiadamy do wersji hybrydowej, po włączeniu przycisku zapłonu oraz ruszeniu z miejsca nie słyszymy niczego poza dźwiękiem toczących się opon. Za ruszanie z miejsca odpowiadają za każdym razem silniki elektryczne, a dzięki momentowi obrotowemu dostępnemu od razu, włączanie się do ruchu może być naprawdę dynamiczne. Zawłaszcza w ruchu miejskim wielki i ciężki RX wydaje się być niezwykle zwinnym samochodem, reagującym natychmiast na każde polecenie wydane pedałem gazu.
Natomiast przy spokojniejszej jeździe 450h podbija odczuwalny komfort jazdy dostępny w wersji benzynowej. Podczas gwałtownego przyspieszania komfort akustyczny zaburza nieco skrzynia biegów, która prowokuje silnik do ciągłej pracy na bardzo wysokich obrotach.
Jeśli ktoś z Was liczy na rasowe brzmienie silnika V6, może być lekko rozczarowany. Oczywiście, dźwięk jest inny niż w rzędowej odmianie 300 z turbo, ale o sportowym pomruku nie ma co marzyć. Nie mniej jednak ponad trzysta koni mechanicznych pod maską jest odczuwalne i pozwala na zachowanie satysfakcjonującej dynamiki jazdy.
Wisienką na torcie jest również fakt, że pomimo sporej pojemności skokowej oraz adekwatnej do gabarytów i masy mocy zespołu napędowego, spalanie może być niższe niż w o półtora litra mniejszej benzynie. Oczywiście pod warunkiem, że potencjał zespołu hybrydowego chcemy i potrafimy wykorzystać.
Różnica w cenie
Czy różnica pomiędzy słabszą o 75 koni mechanicznych i wolniejszą o niemal 2 sekundy do setki wersją benzynową a mocniejszą, szybszą i potencjalnie oszczędniejszą wersją hybrydową jest warta wydania ponad 50 000 zł więcej? Statystyki sprzedaży tego modelu w naszym kraju pokazują, że nie. Podczas rozmowy z handlowcami w salonie Lexusa w Katowicach dowiedzieliśmy się, że na dziesięciu klientów, decydujących się na ten model, siedmiu wybiera wersję 300, a tylko trzech z nich stawia na hybrydę.
Pomimo tego, że walory hybrydy i jej przewagę nad wersją benzynową w niektórych kwestiach łatwo zauważyć, to jednak cena zakupu jest głównym parametrem decyzyjnym o wyborze. Przykładowo, decydując się na model RX 450h w drugiej od dołu wersji wyposażenia Elegance, musimy liczyć się z kosztem 351 900 zł. Natomiast topowa wersja Prestige dla RX 300 to 340 300 zł według cennika, a więc o 11 600 zł mniej.
Można więc powiedzieć, że pomimo luksusowego charakteru RX-a, to o wyborze wersji silnikowej decydują względy ekonomiczne. Może gdyby różnica pomiędzy konwencjonalną benzyną a hybrydą wynosiła 10 000 zł, wówczas tendencja sprzedażowa wyglądałaby odwrotnie.
Jednak abstrahując od kwot, a porównując 450h i 300 pod względem komfortu jazdy, przyspieszenia czy wygody, to nie ma mowy o wielkich różnicach. Obie wersje nadają się do spełniania roli rodzinnego krążownika.
Za udostępnienie do testu wersji RX 450h dziękujemy salonowi Lexus Katowice.