Lexus RC F – japońskie coupe nadal żywe
Pamiętacie, ile kultowych coupe wyprodukowała w latach dziewięćdziesiątych Japonia? Honda Integra, Mitsubishi 3000 GT, Nissan 200SX i tym podobne cieszyły się szerokim gronem fanów. Niektórzy marzą o nich nadal. Choć w większości zniknęły z rynku, ich duch żyje do dziś.
Japońskie samochody sportowe były w latach 80. i 90. XX wieku tak uwielbiane, że do dziś cieszą się niesamowicie wierną grupą fanów. Rynek zmienił jednak kierunek i sportowe coupe z Japonii z czasem wymierały... Gdzie dzisiaj szukać takich samochodów?
Od paru lat przeżywają renesans, ale wcale nie wyrastają jak grzyby po deszczu. Mamy Nissana GT-R i 370Z, Toyotę GT86 i Hondę NSX. Niedawno dołączyło do nich piękne Infiniti Q60, ale już od trzech lat możemy podziwiać i kupować Lexusa RC F.
To japońskie coupe. Czy zyska status kultowego?
Ciosany kataną
Projekty Lexusa całkiem dobrze opierają się upływowi czasu. Ostre załamania i raczej niespotykane nigdzie indziej zabiegi stylistyczne wyróżniają samochody tej marki i nawet po paru latach pozostają „świeże”.
Tak samo jest z RC F-em. Choć od jego premiery minęło już trochę czasu, nadal cieszy oko formą. Być może też dlatego, że wcale nie „zalał” rynku i nie zdążył jeszcze spowszednieć, ale dotyczy to chyba wszystkich drogich samochodów sportowych. Ważniejsze jest jednak to, że choć od premiery RC F-a pojawiło się sporo konkurentów w tym segmencie, to jego wygląd nadal jest niepowtarzalny.
Lexus w całej okazałości
Wnętrze RC F-a jest całkiem ciekawe, ale dość tradycyjne. Na ekranie systemu multimedialnego zobaczymy tylko typowe funkcje – nawigację, media, telefon i trochę ustawień. Interesującym rozwiązaniem są suwaki do ustawiania temperatury dwustrefowej klimatyzacji – wbrew pozorom są dość dokładne.
Do wykończenia deski rozdzielczej użyto sporo skóry, ale znajdziemy ją też na drzwiach i fotelach. W standardzie. Nie mamy tu wątpliwości, że obcujemy z samochodem klasy premium.
Pozycja za kierownicą jest odpowiednio niska, sportowa, a wszelkie instrumenty mamy dokładnie przed oczami. Gruba kierownica dobrze leży w dłoniach, ale jak na samochód sportowy, jest dość duża.
RC F to coupe typu 2+2, więc z tyłu posadzimy dwie dodatkowe osoby, ale jak w każdym samochodzie tego typu nie ma tam za wiele miejsca. Na pewno jest lepiej niż w Porsche 911, ale to nadal niedużo.
Wolnossące V8 na miarę XXI wieku
Choć wydawało się, że duże, wolnossące V8-ki odejdą w zapomnienie, Lexus podtrzymuje ich tradycję. Pod jego długą maską znalazł się dokładnie taki silnik, o pojemności 5 litrów. Nie ma jednak nic wspólnego z topornymi jednostkami sprzed lat.
Efekt podobny do turbosprężarki osiągnięto przy pomocy zmiennych faz rozrządu. Dzięki temu ten silnik osiąga 477 KM, 528 Nm przy 4800 obr./min., a samochód rozpędza się do 100 km/h w 4,5 s.
Jazda RC F-em przypomina przez to jednak trochę jazdę Hondą z silnikiem VTEC. Od około 4000 obr./min. dostaje jakby drugie życie, chętniej wkręca się na obroty, a przyspieszenie staje się bardziej brutalne. Dla jednych to dobrze, dla drugich nie – nie skorzystamy z momentu w każdej chwili. Jeśli chcemy jechać szybko, musimy wkręcać go na wysokie obroty. To nie zawsze przystoi eleganckiemu samochodowi. Wyższe obroty to też większe prawdopodobieństwo uślizgu tylnej osi – i to nie zawsze w odpowiednim dla nas momencie. Wyprzedzanie na mokrej nawierzchni potrafi zrosić czoło.
RC F to przede wszystkim gran turismo, więc wizyty na krętych torach możemy sobie odpuścić. Byliśmy na jednym i wrażenia są raczej mieszane. W nawrotach ciężki przód płuży. Na krótkich prostych silnik nie zdąży się wkręcić na obroty. Żeby wyjść z zakrętu bokiem, potrzebujemy większej prędkości i sporo miejsca.
O wiele lepiej jest więc Lexusem wybrać się w trasę. To tutaj nasze nerwy ukoi basowy pomruk dużego V8, rozpłyniemy się w wygodnych, sportowych fotelach i będziemy w ten sposób wciągać kolejne kilometry. To jest dokładnie to, czego oczekują od tego samochodu klienci.
Nie oznacza to jednak, że ten samochód nie ma zbyt wiele wspólnego ze sportem. Miałem okazję przejechać się nim na Torze Poznań. Na prawym fotelu – ale za to z Benem Collinsem za kierownicą! Tempo było świetne, a podsterowność praktycznie zerowa. O wiele częściej pojawiała się nadsterowność, ale w rękach Bena było to oczywiście kontrolowane. W ten sposób przejażdżka po torze stawała się jeszcze bardziej widowiskowa.
Czy zużycie paliwa na poziomie 19 l/100 km kogokolwiek tu przeraża? Wątpię. Raczej wiemy, na co się decydujemy, kupując samochód z takim silnikiem.
Kultowy?
Japońskie coupe z lat 90. zyskały status kultowych, ale też dlatego, że były całkiem szeroko dostępne. Lexus RC F – teoretycznie – też jest, ale jego cena czyni go samochodem tylko dla bogatych. Z drugiej jednak strony osoby, które dysponują już odpowiednio dużymi zasobami docenią, że standard jest bogaty – co w klasie premium nie jest takie oczywiste. RC F kupimy już za 397 900 zł.
Czy jednak mimo ceny ten model może zyskać miano kultowego? Zdecydowanie. Ma bardzo wyraziste kształty i swój niepowtarzalny charakter. Lexus zdecydowanie kroczy własną drogą, skoro obok hybryd i innych ekologicznych samochodów potrafi sprzedawać coupe z 5-litrowym V8, które pali w zasadzie dowolne ilości paliwa. Tę wyjątkowość potwierdza też fakt, że wcale tak często nie widujemy go na drogach, w przeciwieństwie do Mustanga czy Porsche 911. Myślę, że jeszcze długo będziemy wspominać ten model.
Zgadzacie się?
Redaktor