Lexus nie lexusowy
Trudno wsiąść do tego Lexusa mając za sobą przygody z jego mocniejszymi braćmi, szczególnie z ISF-em. Bo niby z zewnątrz i w środku wszystko jest prawie takie samo, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ten model jest trochę z tyłu.
Lexus postanowił mieć w swojej gamie auto zwykłe, z oszczędnym dieslem i bez fajerwerków. Lexusa IS220d napędza 4-cylindrowy Diesel o pojemności 2.2l, który współpracuje z manualną skrzynią biegów. I jeśli Lexus jest marką luksusową, to nijak w ten sposób nie możemy określić tej jednostki.
Nie z tej bajki
Przede wszystkim jest ona głośna. W dobie wszechobecnych cichutkich diesli, które łatwo pomylić z benzyną, to wręcz niedopuszczalne. Poza tym skrzynia biegów ma nieco przydługawe przełożenia, ale to może tylko odczucia kierowcy zakochanego w automatycznej wersji benzynowej IS-a. Wszystko to denerwuje zwłaszcza w miejskiej dżungli, bo ciągła zmiana biegów i mocne przyciskanie pedału gazu przy ruszaniu w korku może denerwować. Zawieszenie jest zestrojone sztywno, ale bardzo dobrze „wybiera” nierówności.
Samochód ma 177 KM mocy i bardzo przyzwoite osiągi – do setki przyspiesza w niespełna 9 sekund, a jego maksymalna, sprawdzona na niemieckiej autostradzie prędkość, to 219 km/h. Tutaj więc nie mamy za bardzo do czego się przyczepić. Tak samo jak do spalania – średnia testowa wyniosła niespełna 8 litrów, a to naprawdę świetny wynik.
Przykład idzie od środka
Tak jak jednostka napędowa nieco nas zawiodła, zawieść nas nie mogło wnętrze i wykończenie tego samochodu. Tutaj jest jak w innych IS-ach – przytulnie i komfortowo. W kabinie jest ergonomicznie, wygodnie, fotele są znakomicie wyprofilowane, a na tylnej kanapie znajdziemy sporo miejsca. Linia nadwozia Lexusa IS, mimo niedawnego faceliftingu, może uchodzić za klasyczną, ale w żaden sposób nie jest to przytyk w stronę japońskiej marki. IS wygląda dobrze, jest ładny, a nadwozie ma swój charakter. Zdecydowanie tego charakteru brakuje silnikowi IS-a 220d. A szkoda, bo auto stanowiło by realną konkurencję dla marek niemieckich. Cenowo nie jest bowiem źle. Testowana przez nas wersja to model Classic, a więc de facto opcja podstawowa. Wyposażona jednak tak naprawdę we wszystko, czego samochód potrzebuje. Kosztuje 130 tysięcy złotych. Przyzwoicie.