Lexus IS 250 - Moc dyskrecji
Lexus SI 250 to samochód komfortowy i dynamiczny, a przy tym dyskretny i elegancki. Przy czym mam na myśli nie tylko wygląd, ale także zachowanie tego auta. I za to połączenie go lubię.
Model IS to, jak na warunki stworzonej dla Amerykanów marki, niemal miejski maluch. Wymiary zewnętrzne (długość 457,5 cm, szerokość 180 cm i wysokość 142,5 cm) wpasowują go w segment kompaktów. Kompaktowy jest także bagażnik, mieszczący 378 l. Rozstawowi osi (273 cm) bliżej do wyższego segmentu. Dzięki temu auto ma krótkie zwisy i na drodze jest bardzo stabilne. To ważne, skoro pod maską ma dwuipółlitrowy silnik V6, który dysponuje mocą 208 KM i maksymalnym momentem obrotowym 252 Nm. Połączenie go z sześciostopniową automatyczną skrzynią biegów spowodowało, że jeździ się komfortowo, ale wciąż bardzo dynamicznie.
Długa maska i krótki bagażnik tworzą sportowy charakter zwartej sylwetki. Szerokie reflektory i niewysoka atrapa chłodnicy zdają się rozpływać na boki, jakby nieco rozciągane pędem. Tył jest dość wysoki, co mogłoby sprawiać nieco kłopotu przy parkowaniu, ale Lexus IS jest wyposażony w zestaw czujników parkowania, które w czytelnie i wyraźnie informują kierowcę o odległości przeszkód nie tylko z tyłu, ale i z przodu także za pomocą grafiki na centralnym wyświetlaczu. Gdyby to było mało, to mamy jeszcze kamerę cofania. W sumie samochód wygląda bardzo elegancko i dyskretnie.
Spokój i dyskrecja to także wrażenie, jakie zrobiło na mnie wnętrze tego auta. Dwukolorowa deska rozdzielcza jest raczej surowa i stonowana. Centralna konsola jest duża i masywna. Spory ekran nawigacji pośrodku, zastosowanie także dwóch barw oraz spora ilość chromowanych akcentów powodują jednak, że nie jest zbyt ciężka. Duże przyciski pozwalają na łatwą i raczej intuicyjną obsługę.
Narzekać można najwyżej na obsługę gniazd audio i USB. Umieszczono je w tylnej części schowka w podłokietniku. Pokrywa schowka częściowo przesuwa się w tył i odchyla. Nie otwiera jednak otworu schowka w pełni i kiedy już siedzimy na fotelu kierowcy, to manewrowanie przy gniazdach prawą ręką jest utrudnione przez wysuniętą nad nimi krawędź podłokietnika, a dotarcie tam lewą wymaga niemal odwrócenia się w fotelu tyłem.
Pod centralną konsolą zaczyna się tunel, który został wyłożony drewnianą okleiną. Wygląda bardzo dobrze, ale jak dla mnie jeden zamykany uchwyt na kubek to mało. Zabrakło mi miejsca na drobiazgi, których zwykle w samochodzie nieco mamy i nie wszystkie powinny być schowane w zamykanych schowkach. W przednich drzwiach mamy kieszenie. Wyglądają na bardzo małe, ale są nieco wychylane, co pozwala powiększyć ich pojemność.
Na tylnej kanapie mamy dwa mocno profilowane siedzenia, między którymi jest nieco wyżej położona „grzęda”, która ma w oparciu odchylany podłokietnik. Jeżeli z przodu siedzą osoby o wzroście 180 cm, to równie wysokim pasażerom na tylnej kanapie nie będzie zbyt wygodnie, bo już odczują ciasnotę. Ja zdecydowanie wybieram fotel kierowcy. Jako miejsce do siedzenia jest tak samo wygodny jak drugi przedni fotel, ale daje panowanie nad tym autem, a to mi odpowiada.
Lubię samochody, które są szybkie i dynamiczne, ale nie ruszają się prędzej niż moje myśli i decyzje, nie próbują wyrwać się spod kontroli. Lexus IS 250 do tej kategorii należy. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje mu 8,4 sekundy. Dzięki automatycznej skrzyni biegów dzieje się to płynnie i przewidywalnie. Można oczywiście przełączyć się na sekwencyjny tryb zmiany przełożeń, ale wówczas także płynność i pewna bezwładność pozostają. Na obrotomierzu widać zmianę ilości obrotów, ale nie ma odczuwalnych szarpnięć do przodu, nagłej zmiany nie słychać także mocno w dobrze wytłumionym odgłosie silnika. Jednak także ci, którzy lubią kiedy po wciśnięciu pedału gazu robi im się czerwono przed oczami powinni być zadowoleni – kiedy przyspieszamy zmienia się niebieska dotąd barwa podświetlenia obrotomierza. Trudno mi powiedzieć czy to bardziej pomarańcz czy jasna czerwień, ale w sumie mogę to traktować jako dowód, że jednak jestem mężczyzną, bo kłopoty z rozróżnieniem i nazwaniem kolorów to typowo męska przypadłość.
Lexus IS w gamie typów męskich ma bliżej do dystyngowanych angielskich dżentelmenów, niż gorącokrwistych, południowych macho, jakim był opisywany przeze mnie niedawno Seat Leon Cupra R. Lexus IS 250 porusza się szybko, ale nie tak dziko jak Cupra. Przyspiesza raczej elegancko.
Według fabrycznych danych auto pali średnio 8,4 l/100 km. Mnie wyszła średnia bliższa temu, co IS ma według technicznych danych spalać w mieście – średnia dla ruchu miejskiego wynosi 11,8 l/100 km. Mnie w sumie wyszło ok. 11 litrów, choć sporo jeździłem poza miastem.
Nieco mniej eleganckie niż przyspieszenia jest sztywne zawieszenie samochodu. W normalnych warunkach na komfort jazdy nie ma co narzekać - samochód mniejszych nierówności niemal nie zauważa, ale kiedy wjedzie się na bardzo nierówny asfalt nadwoziem nieco trzęsie. Nawet na otaczających mój dom śląskich wybojach zdarzało się to jednak bardzo rzadko.
W sumie rozmiar, dynamika i komfort Lexusa IS 250 były idealnie dobrane do potrzeb nieco statecznego faceta po czterdziestce, który lubi wiedzieć, że w razie potrzeby może dynamicznie pojechać, ale zamiast słyszeć to i czuć w każdym momencie woli wygodę i komfort jazdy na co dzień. Testowane auto miało najwyższy poziom wyposażenia Prestige, a więc na wygodę nie ma co narzekać. Na koniec jest jednak jeszcze to, co zawsze cieszy najmniej - za tą przyjemność trzeba zapłacić 202 100 złotych.