Lexus GS F - w imię zasad
Lexus przypomniał nam o swym oddziale sportowym i, po raz pierwszy w historii, litera F spoczęła przy nazwie modelu GS. Potężne, 477-konne V8 brzmi świetnie. Czy jesteśmy świadkami narodzin pogromcy BMW M5? Sprawdziliśmy to na hiszpańskich drogach i torze Jarama.
W świecie, w którym dominują doładowane jednostki, silniki wolnossące stają się jak białe kruki. Szczególnie, jeśli nie mówimy o samochodach stricte sportowych, a „jedynie” o usportowionych limuzynach. Duża limuzyna z potężnym silnikiem to połączenie wyjątkowo męskie. W końcu rolą samców od zawsze była opieka nad stadem i jego ochrona przed drapieżnikami. Drapieżnikiem jest jednak sam pojazd. Historia zaczyna więc zataczać koło. Dobry kierowca, który potrafi okiełznać narowiste V8, dba o bezpieczeństwo pasażerów, ale jednocześnie sam sprowadził na nich niebezpieczeństwo. Przecież mógł kupić 2-litrowego Diesla i bezstresowo pokonywać trasy w każdych warunkach.
Człowiekiem rządzą jednak emocje i to z nich rodzą się pomysły takie, jak Lexus GS F.
Krzykliwy czy stonowany?
Przyznam szczerze, że nie byłem nigdy fanem wyglądu GS-a. IS i LS zachowywały klasyczną linię sedana, kiedy GS w okolicach słupka C był trochę garbaty. To już przeszłość. Nowy GS F wygląda świetnie. Poprzedza nadejście poliftingowej wersji regularnego modelu, ale cały jego blask kradnie teraz wersja przygotowana przez dział „F”.
Lexus daje nam możliwość określenia charakteru GS F-a. Chcesz mieć w garażu „cichego zabójcę”? Wybierasz czarny lub szary, ewentualnie biały lakier i masz gwarancję dyskrecji. Jeśli z kolei chcesz się nieco wyróżnić - jest też lakier niebieski, wiśniowy i gwiazda naszego testu - pomarańczowy metaliczny. Rzucaliśmy się w oczy nie mniej, niż gdybyśmy jechali supersamochodem.
Nie tylko lakier wyróżnia jednak sportową limuzynę z Japonii. Moc drzemiącą pod maską zdradzają duże wloty w przednim zderzaku i błotnikach, karbonowy spoiler i przede wszystkim - cztery rury wydechowe ułożone podobnie, jak w RC F. Nie bez znaczenia pozostają także 19-calowe felgi, które w ciemnym kolorze świetnie współgrają ze złotymi zaciskami Brembo.
Na nudę narzekać nie będziecie. Zazdrośni sąsiedzi też nie.
Sportowy luksus
Wnętrze samochodu przygotowanego do startów w wyścigach nie ma nic wspólnego z luksusem. Walka o pozycję na mecie zaczyna się już w garażu, a jej pierwszym etapem jest pokonanie zbędnych kilogramów. Kolejnym krokiem jest zadbanie o bezpieczeństwo kierowcy - wspawana zostaje klatka bezpieczeństwa, a deskę rozdzielczą pokrywa się ognioodpornym materiałem. Klienci Lexusa to jednak ludzie o ugruntowanej pozycji społecznej. Nawet, jeśli lubią poszaleć na torze, to na co dzień oczekują przede wszystkim komfortu i ponadczasowej jakości wykonania.
Wnętrze Lexusa GS F w jakiś sposób łączy te dwa światy. Wśród materiałów użytych do wykończenia z pewnością przeważa wysokiej jakości skóra - ścieli fotele, kierownicę, boki drzwi i tunel centralny. Na desce rozdzielczej przełamana została jednak szorstką Alcantarą, w jasny sposób nawiązując do typowo wyścigowych kuzynów. Dekory na desce rozdzielczej i tunelu centralnym wykonano z podobnego materiału, jaki wykorzystuje się do produkcji gitar elektrycznych. Wygląda jak brązowa masa perłowa.
Nie mogło zabraknąć elektronicznych zabawek. W górnej części konsoli kryje się duży ekran z możliwością wyświetlania dwóch rodzajów informacji jednocześnie - na podzielonym ekranie. Wśród funkcji jest oczywiście nawigacja, ale nie mogliśmy sprawdzić jak działa, bo testowe modele zbudowano według specyfikacji japońskiej. Przynajmniej samochody kolegów z innych redakcji - nasza pomarańcza powstała z myślą o krajach arabskich. W każdym razie mapy Europy nie było.
Był za to system audio Mark Levinson. To sprzęt grający wysokiej klasy, który dodatkowo wyposażony został w dwa interesujące moduły. Pierwszy z nich pozwala oszczędzać paliwo. Układ wzmacniaczy został zaprojektowany z myślą o mniejszym obciążeniu silnika. Drugi odpowiada już za jakość odtwarzanego dźwięku. Jest bowiem w stanie na nowo próbkować odtwarzaną muzykę, dzięki czemu nawet skompresowane utwory na głośnikach zabrzmią jak CD Audio.
Rozczarował mnie jednak bagażnik. W zasadzie to nie widziałem, czy śmiać się, czy płakać. Wyobraźcie sobie, że pakujecie 19-calowe koło z oponą w rozmiarze 255/35 do bagażnika sedana. Nie może zostać tam dużo miejsca. A na to wędruje jeszcze specjalna pokrywa! Jeśli ktokolwiek zamierza jeździć tym autem na co dzień, sugerowałbym zrezygnować z opcji pełnego koła zapasowego.
Z kluczykiem w ręce
My tu gadu gadu, a pod maską czeka gwóźdź programu. Bezkompromisowe V8. To jednostka znana już z Lexusa RC F, która generuje 477 KM przy 7100 obr/min i 530 Nm w zakresie 4800 - 5600 obr/min - bez pomocy turbosprężarki ani kompresora. Maksymalna prędkość to ograniczone elektronicznie 270 km/h, przyspieszenie do "setki" zajmuje zaledwie 4,6 s. Lexus GS F staje się jeszcze ciekawszy, jeśli zwrócimy uwagę na obecność napędu wyłącznie na tylną oś. To musi być coś, prawda? Prawdziwy samochód, wymagający nie lada umiejętności do okiełznania. Okazuje się, że nie do końca. Przynajmniej nie zawsze.
Właściwości jezdne można dostrajać w całkiem szerokim zakresie. Pokrętło wyboru trybu jazdy znamy już z innych modeli - w lewo „Eco”, po wciśnięciu „Normal”, raz w prawo „Sport”, drugi raz w prawo „Sport+”. Jedną z cech GS F-a w fazie projektowej miała być relatywnie oszczędna konstrukcja. Tryb Eco dusi więc skutecznie zapędy 5-litrowego motoru i wcale nie tak łatwo pozwala mu się wywinąć z zielonego uścisku. Nawet mocne wciśnięcie gazu w tym trybie nie owocuje porażającym przyspieszeniem. 8-biegowa skrzynia biegów powoli schodzi na niższe biegi, dając Ci czas na zastanowienie. Wygląda to mniej więcej tak. Jedziesz spokojnie, na 8 biegu. Chcesz przyspieszyć, wciskasz gaz w podłogę i zaczyna się próba charakterów. 7 bieg - „o co chodzi, chcesz szybciej?”; 6 bieg - „ale na pewno?”; 5 bieg - „masz w ogóle przy sobie pieniądze na benzynę?”; 4 bieg - „ostatnia szansa na wycofanie się”. I dopiero wtedy wchodzi trójka, która atakuje Cię swoim głośnym jestestwem. Oczywiście pod pedałem gazu jest jeszcze przycisk odpowiedzialny za „kick-down”, z którym operacja przebiegnie znacznie sprawniej. W trybie Eco oszczędność ma jednak priorytet znacznie wyższy, niż dynamika. „Sport” pozwala wykrzesać z Lexusa GS F znacznie więcej, ale prawdziwie ostry staje się dopiero w trybie „Sport+”. Układ kontroli trakcji VDIM można wtedy przestawić w tryb Expert, który daje Ci znacznie więcej kontroli nad autem i pozwala na większe uślizgi.
To nie wybór trybu jazdy ma jednak najbardziej wyczuwalny wpływ na zachowanie samochodu. Zainstalowano tu bowiem układ TVD, czyli inaczej elektromechaniczny układ sterowania momentem na dyferencjale. Układ jest raczej prosty w konstrukcji, bo składa się jedynie ze sterownika i dwóch sprzęgieł wielopłytkowych. Regulacja rozdziału momentu pomiędzy koła jest jednak błyskawiczna - zajmuje zaledwie 1/1000 s. TVD będzie dla Ciebie pracował w trzech trybach: "Standard", "Slalom" i "Track". To naprawdę zaskakujące, jak zmiana pracy mechanizmu o ograniczonym stopniu poślizgu może wpływać na zachowanie auta na drodze i na torze. Zanim dojechaliśmy na tor, mieliśmy okazję przejechać krętą, górską trasą liczącą ponad 130 km. W trybie Standard nie byłem zadowolony z tego, jak porusza się ten samochód. W połączeniu z trybem "Normal" był trochę jak LS, czyli pływał po drodze jak łódź. Niechętnie wchodził w ciasne zakręty, był podsterowny, leniwy. Niezbyt ekscytujący, ale komfortowy. I wtedy przyszedł czas na przycisk odpowiadający za TVD - zmieniamy tryb na "Slalom" i voila! Mam wrażenie, że jadę zupełnie innym samochodem, dużo bardziej zwrotnym i zwartym, może nawet mniejszym. Zestawiony ze "Sport+" daje naprawdę sporo frajdy. Ustawienie „Track” przeznaczone jest do jazdy torowej - jazdy z wysokimi prędkościami i zachowaniem maksymalnej przyczepności. Nieco bardziej otwarty dyferencjał sprzyja takim wymaganiom.
Brzmienie silnika, choć świetne, jest sztucznie podbijane. System ASC syntezuje dźwięk silnika i układu wydechowego i odtwarza go tak głośno, jak sugerują preferencje poszczególnych trybów. Z przednich głośników dochodzą metaliczne odgłosy pracy V8, z kolei z tylnych usłyszymy basowy pomruk wydechu. Wrażenie jest niezłe, ale mimo wszystko nienaturalne. Dla przeciwników takich rozwiązań jest jednak nadzieja - można to spokojnie wyłączyć dedykowanym przyciskiem.
Chmury zbierały się przez cały poranek, ale prawdziwe apogeum przyszło wraz z dotarciem na tor. Jarama już w suche dni nie rozpieszcza nadmiarem przyczepności, a co dopiero, kiedy z nieba leje się strumieniami. Jazda po torze przypominała więc taniec na lodzie i nie pozwoliła nam wykorzystać całego potencjału Lexusa GS F. Możemy jednak wyciągnąć pewne wnioski. Przy takiej pogodzie lepiej zrezygnować ze „Sport+”. „Lex” spina się wtedy w stopniu nadającym się wyłącznie na suche drogi - a i na nich trzeba będzie uważać, bo przecież nadwyżka mocy jest godna samochodu do amatorskiego driftu. V8 to przede wszystkim potężny moment i błyskawiczna reakcja na gaz. Na śliskiej nawierzchni nawet drobny błąd w operowaniu gazem kosztował nas wymknięcie się tylnej osi spod kontroli. Zmieniając biegi wcześniej, można jednak korzystać z dobrodziejstw dużego momentu i pokonywać zakręty bez większego ryzyka poślizgu.
Takie samochody się nie nudzą
Mówi się, że motoryzacja traci duszę wraz ze zmniejszaniem pojemności silników i wzrostem liczby komputerów wspomagających kierowcę. Popularyzacja rozwiązań łatwiejszych w prowadzeniu, poprawiających bezpieczeństwo, ale też i mniej emocjonujących, nie pozostaje tu bez winy. Na szczęście są jeszcze producenci, którzy wymagają od nas poprawnej techniki do przeżycia za kółkiem.
Lexus jakby stoi na granicy dwóch światów. Z jednej strony jest analogowy - trzeba naprawdę się pilnować, żeby nie skończyć na poboczu w deszczowe dni. Z drugiej strony jest kosmicznie cyfrowy - potrafi jeździć jak stuprocentowa limuzyna. Bez strachu, bez większego ryzyka.
Klient Lexusa wykorzystuje zapas mocy jedynie do wyprzedzania, ale wśród nich znajdą się i tacy, którzy zechcą od czasu do czasu rozerwać się na torze. I Lexus GS F spełni każdą ich zachciankę. Pole do poprawy leży jeszcze w poprawie rozkładu mas, zmniejszeniu podsterowności w standardowym trybie jazdy i zastosowaniu bardziej komunikatywnego układu kierowniczego, ale już teraz emocje mogą lać się strumieniami.
Ugruntowana pozycja BMW M5 pozostanie raczej niezachwiana, ale Lexus GS F prezentuje się nie mniej interesująco. Cena nie jest jeszcze znana, ale wiemy już, kiedy trafi do sprzedaży w Polsce - styczeń/luty 2016.
Redaktor