Lexus GS 350 AWD - sportowo-multimedialna elegancja
Pamiętacie Lexusy sprzed lat? Były komfortowe, ale niezwykle stonowane. Po wprowadzeniu modeli IS-F oraz LFA luksusowa marka Toyoty złapała silny wiatr w żagle. Nowe Lexusy starają się łączyć wygodę podróżowania i bezpieczeństwo ze sportem. Według takiej receptury został przyrządzony nowy GS.
Pierwsza generacja Lexusa GS ruszyła na podbój amerykańskiego rynku w 1993 roku. Kolejne debiutowały w 1997 i 2004 r. Za Oceanem szlachetna limuzyna z Japonii została dobrze przyjęta, ale w Europie nie odniosła spektakularnego sukcesu. Konkurencyjne limuzyny ze Starego Kontynentu w większym stopniu odpowiadały oczekiwaniom klientów.
Lexus nie daje jednak za wygraną. Pod koniec 2011 roku odsłonięto GS-a czwartej generacji. Wcześniej oferowany model nie czarował wyglądem - kombinacja przeróżnych obłości była elegancka, jednak mało wyrazista. Projektanci nowego GS-a sięgnęli po zdecydowane linie i ostre kąty, tworząc samochód, który może trafić do serc klientów w każdym wieku. Wybór między Audi A6, BMW serii 5, Mercedesem klasy E i Lexusem GS staje się coraz trudniejszy.
Decyzji nie ułatwi zajrzenie do wnętrza. Lexus połączył w nim elegancję, przepych, najwyższą jakość materiałów oraz precyzję wykonania. Imponujący jest też 12,3-calowy wyświetlacz systemu multimedialnego. Większego nie znajdziemy w żadnym innym samochodzie. Czytelność ekranu jest wyśmienita, a animacja początkowa z wizerunkiem GS-a, jak również nowocześnie wyglądające menu robią pozytywne wrażenie. Lexus mógłby natomiast popracować nad prezencją kolejnych zakładek. Są przejrzyste, jednak mało wyszukane ikony i ramki wyglądają gorzej od grafik spotykanych w konkurencyjnych limuzynach.
W oczach najbardziej wymagających Lexus GS może stracić także z innych powodów. Nieco brakuje spójności stylistycznej - panele z przyciskami sterującymi szybami ozdobiono lakierem fortepianowym, a niewiele wyżej na boczku drzwiowym znajduje się drewno z fakturą. Manetka tempomatu wygląda znajomo. Identyczną znajdziemy w... Toyocie Auris. Obracamy kierownicę o 90 stopni, a na plastikowej obudowie kolumny pokazują się... wkręty. Nawet osoba, która nie przepada za niemiecką motoryzacją przyzna, że w limuzynach zza Odry takie wpadki nie mają miejsca.
Po zajęciu miejsca za kierownicą zauważamy śladową liczbę przycisków na konsoli środkowej. Wyprowadzono na nią wyłącznie klawisze sterujące najważniejszymi funkcjami samochodu. Pozostałe obsługujemy z poziomu systemu multimedialnego. W większości limuzyn służy do tego wielofunkcyjne pokrętło lub – coraz rzadziej – ekran dotykowy. Lexus postanowił udowodnić, że można inaczej. GS otrzymał kontroler przypominający komputerową mysz. Rozwiązanie jest innowacyjne. Kursora pędzącego po wyświetlaczu nie znajdziemy w innych samochodach. Nieco wątpliwości budzi jednak precyzja działania oraz ergonomia nietypowego rozwiązania. Trafienie kursorem w wybrane funkcje wymaga wprawy. Zaproponowany przez Lexusa system wspomagania pomaga tylko w niewielkim stopniu. W położeniach, które odpowiadają obszarom z przyciskami, rośnie opór stawiany przez kontroler, by nieco ułatwić poruszanie się między nimi.
Królewski komfort jazdy sprawia, że błyskawicznie zapominamy o wszelkich niedogodnościach. GS 350 AWD imponuje przestronnością i wyciszeniem wnętrza. Prawdziwym dziełem sztuki inżynierskiej są fotele. Lexus zapewnia, że prace nad nimi trwały przez... pięć lat! Perfekcyjne wyprofilowanie oraz komfort jazdy nawet na najdłuższych trasach ułatwiają uwierzenie w deklaracje producenta.
Najmniejszych zastrzeżeń nie budzi też pozycja za kierownicą. Wyposażenie samochodu daje do zrozumienia, że nie jest to kluczowe miejsce na pokładzie. Lexus GS zachęca do podróżowania na tylnej kanapie. Jeżeli usiądziemy z prawej strony, będziemy mieli do dyspozycji przyciski do przesuwania przedniego fotela. Na wypadek, gdyby duża ilość miejsca okazała się zbyt mała. Główne "centrum dowodzenia" znajduje się na wewnętrznej części środkowego podłokietnika. Osadzono tam panel sterujący systemem audio, roletą szyby, podgrzewaniem tylnych siedzeń oraz trzecią strefą klimatyzacji. Warto dodać, że automatyczna klimatyzacja S-Flow steruje siłą i kierunkiem nadmuchu w złożony sposób. Elektronika bierze pod uwagę nawet liczbę zajętych miejsc. W celu dalszego podniesienia komfortu oraz usprawnienia walki z nieprzyjemnymi zapachami Lexus GS został wyposażony w jonizator powietrza.
Silnik 3.5 V6 Dual VVT-i dba, by podróże przebiegały sprawnie. Generuje 317 KM przy 6400 obr./min i 378 Nm przy 4800 obr./min. Taka porcja sił napędowych zapewnia świetne osiągi. Na sprint do „setki” GS 350 AWD potrzebuje 6,3 s. Deklarowana przez producenta prędkość maksymalna to zaledwie 190 km/h. Amerykańska specyfikacja mówi o elektronicznym ograniczniku przy 210 km/h. Nie weryfikowaliśmy, która wartość była bliższa prawdy w przypadku testowanego egzemplarza. Wiemy natomiast, że w cyklu mieszanym z baku ubywa niecałe 12 l/100km.
Kto chciałby zbliżyć się do deklarowanego przez producenta 10,2 l/100km, powinien sięgnąć do pokrętła na tunelu środkowym i zmienić charakterystykę silnika oraz skrzyni biegów. Do oszczędzania paliwa służy tryb Eco. Silnik staje się bardziej ospały, skrzynia utrzymuje niskie obroty, a klimatyzacja działa tylko, gdy jest to bezwzględnie konieczne. Podczas codziennej eksploatacji oszczędnościowy program sprawdza się na tyle dobrze, że nie czuliśmy potrzeby włączania Normal. Na ambitnych czekają funkcje Sport S (zmianie ulega charakterystyka silnika) oraz Sport S+ (skrzynia biegów utrzymuje wyższe obroty, obniża się siła wspomagania układu kierowniczego, a zawieszenie zostaje wyraźnie utwardzone).
Nawet w najbardziej sportowym trybie Lexus GS nie traci dobrych manier. Na wyższych obrotach silnik powarkuje stłumionym i przyjemnym dla ucha basem, a zawieszenie zapewnia świetne prowadzenie przy zachowaniu wciąż wysokiego komfortu. Do radości z jazdy i poczucia perfekcyjnego zespolenia z samochodem, jakie dają limuzyny spod znaku biało-niebieskiego śmigła, wciąż nieco brakuje, co nie zmienia faktu, że Lexus GS 350 AWD jeździ naprawdę dobrze. Japońska limuzyna odkryje pełnię swoich możliwości dopiero w trudnych warunkach. Za symbolem AWD kryje się permanentny napęd na cztery koła z mechanizmem różnicowym TorSen. W optymalnych warunkach na tył trafia 60% sił napędowych, w momencie wystąpienia problemów z trakcją proporcje ulegają zmianie - większa ilość momentu obrotowego trafia na bardziej przyczepną oś. W naszej strefie klimatycznej to bardzo przydatne rozwiązanie.
Napęd na cztery koła należy do wyposażenia standardowego wersji 350. Lexus, w przeciwieństwie do europejskich marek, nie daje klientowi dużego pola manewru podczas konfigurowania auta. Zamiast "gołego" samochodu i długiej listy opcji zaproponowano pięć poziomów wyposażenia - Elite, Elegance, Comfort, F Sport oraz Prestige. Podstawowa wersja Lexusa GS 350 AWD, czyli Elite, kosztuje 253 tys. zł. Najdroższa Prestige uszczupli stan konta o 350,5 tys. zł. Posiada jednak pełne wyposażenie, z 17-głośnikowym system audio Mark Levinson Premium Surround o mocy 835W oraz 12,3-calowym wyświetlaczem włącznie. Można dopłacić tylko za 18-ramienne felgi (1000 zł), lakier metalizowany (5500 zł) oraz szyberdach (6700 zł).
Lexus GS nie ma łatwego zadania. Rywalizuje o klienta z Audi A6, BMW serii 5 oraz Mercedesem klasy E. W większości dyscyplin japońska limuzyna bez trudu dotrzymuje im kroku. Wciąż jednak nie jest oferowana z silnikiem wysokoprężnym. Z pewnością ograniczy to liczbę potencjalnych klientów, którzy w salonach konkurencyjnych marek znajdą wiele mocnych turbodiesli z napędem na wszystkie koła.