Lancia Delta - moc i gracja
Po 8 latach od zakończenia produkcji Delty drugiej generacji Włosi postanowili powrócić do sprawdzonej nazwy, która ma potencjał, aby zainteresować klientów jeszcze zanim obejrzą auto. A kiedy nowy model trafił do salonów, okazało się, że trzecia Delta jest zupełnie inna.
Lancia Delta jest niekwestionowaną legendą sportów motorowych. Pierwsze jej wcielenie odniosło wiele zwycięstw w rajdach, aż sześć razy stając na najwyższym stopniu podium. Druga Delta nie miała już takich spektakularnych zwycięstw, ale przynajmniej startowała w wyścigach. Dzisiejszej Delty nie zobaczymy na linii startu WRC, brakuje jej napędu na obie osie choćby w opcji, a auto najlepiej czuje się na równym jak stół asfalcie. Tym nie mniej - powrót do nazwy Delta zobowiązuje, a więc Włosi zaproponowali klientom 6 silników (trzy silniki wysokoprężne i trzy benzynowe), z czego wszystkie mają ukryte w nazwie słowo Turbo.
W odróżnieniu od swoich dwóch poprzedniczek, które miały klasyczną na tamte czasy linię, najnowsza Delta dotrzymuje kroku modzie, a właściwie to ją wyprzedza. Już od końca lat 90-tych Lancia zakończyła przygodę z prostymi kształtami samochodów – zaczęły się wówczas eksperymenty, które nazywano Ypsilon, Musa i wreszcie lider ekstrawagancji - Thesis. Niezwykłe kształty błotników, oryginalne tylne lampy, wielkie wydatne oczy reflektorów – jedno jest pewne, w Centro Stile nie idą na łatwiznę i nie boją się szokować. Nie bali się i tym razem – Delta otrzymała niezwykłą mieszankę harmonijnych linii, sprawiając przy tym jednak dziwne wrażenie obcego, zesłanego na Ziemię… Pozostało odgadnąć misję. Czy to powrót do korzeni sportowych? Wątpię - nie z tym wymuskanym wyglądem. Zaszokowanie publiczności? Po Thesisie nas już nic nie zdziwi. Podreperowanie budżetu Lancii – być może… Powabne formy Włoszki powinny przyciągnąć niejedno spojrzenie spragnionego wrażeń estetycznych klienta. Tym bardziej, że czarujących ozdób nie brakuje, od zadziornego spojlera wieńczącego czarny szklany dach po daninę nowoczesności – światła LED.
Po zajęciu miejsca wrażenia estetyczne przybierają nawet na sile. Widać, że projektanci się starali i wiedzieli co robią, choć zbyt intensywnie konsultowali się z księgowymi - jakość materiałów potrafi mocno kontrastować. Współczesnego klienta zbyt łatwo rozpieścić – te same plastiki mogły by gdzie indziej zostać uznane za wystarczająco dobre, jednak ich odbiór zmienia się w zestawieniu z przeszytą kremową nicią skórą „Poltrona Frau” na kokpicie czy wspaniale wyglądającymi i wygodnymi fotelami. Jedynie zegary pozostawiają niedosyt, jakby na żywo przejęte z któregoś z tanich modeli z koncernu.
Mocny akcent na estetykę często kończy się brakami w ergonomii, jednak Delta nie daje tu zbyt wielu powodów do narzekań. Z drobnych mankamentów znalazłem tylko bardzo niewygodnie umieszczone pod dźwignią hamulca ręcznego przyciski ogrzewania foteli i nie do końca zrozumiały algorytm działania tempomatu. Mylący jest też zbyt cichy odgłos włączonego kierunkowskazu.
Kierowca, nawet rosły, znajdzie dość miejsca dla siebie, natomiast przestrzeń z tyłu jest zdradliwa - na pierwszy rzut oka miejsca jest pod dostatkiem, jednak niskie umieszczenie kanapy powoduje, że nogi pasażerów zajmują więcej miejsca na długość i efekt przestrzeni nie przekłada się tak bardzo na realny komfort. Co nie znaczy, że jest ciasno. Rosły pasażer z tyłu może poczuć brak miejsca nad głową (okno dachowe obniża podsufitkę), co można naprawić poprzez dodatkową regulację oparcia dzielonej kanapy. Można ją dodatkowo przesunąć do bagażnika, zwiększając komfort pasażerów podróżujących z tyłu - oczywiście kosztem zmiany pojemności bagażnika z 465 do 380 litrów. Pozostając przy bagażach: po całkowitym złożeniu oparć pojemność bagażowa wzrasta do 760 litrów, co jest wartością raczej przeciętną, jak na auto o długości 4,5 metra, a jednocześnie… wartość zupełnie nieistotną jak na auto, za którym ogląda się całe osiedle.
Do wyboru są cztery opcje wyposażenia: Argento, Oro, Platino i Executive. Rozpiętość cen jest spora: od 69.900 zł za 120-konnego 1,4 Turbo-Jet w najtańszej wersji Argento do 123.990 zł za 200-konnego benzyniaka z turbosprężarką w najdroższej wersji Executive. Na szczęście lista opcji dodatkowych jest tak długa, że nawet najtańszą wersję można uprzyjemnić i doposażyć do wysokiego poziomu.
Testowane auto miało najmocniejszy dostępny w tym modelu 200-konny silnik, który z łatwością radzi sobie z masą auta (1430 kg), wystrzeliwując go do setki w czasie 7,4 sekundy i pozwalając pędzić z maksymalną prędkością 230 km/h. W zestawieniu z automatyczną skrzynią biegów pozwala kierowcy na delektowanie się przyśpieszeniami, niezakłócone koniecznością ręcznej zmiany biegów. Skrzynia utrzymuje obroty w optymalnym zakresie, dając kierowcy nieprzerwanie do dyspozycji moment obrotowy sięgający 320 Nm.
Jeśli podczas czytania poprzedniego akapitu zaczęła Ci się przypominać nazwa „Integrale”, to musisz o czymś pamiętać – Lancia to nie Alfa Romeo, a więc zawieszenie jest zestrojone bardziej komfortowo niż sportowo. Rozumiem to - hasło VIP Driving zobowiązuje. Taka jest rola Lancii w koncernie Fiata i nawet w najmocniejszej wersji silnikowej Delty nie uczyniono wyjątku – jazda tym autem przypomina trochę klasyczne auto amerykańskie, dając dużo mocy i przyjemne przyśpieszenia, a prosząc w zamian tylko o długie proste. Podobne do aut amerykańskich jest także zamiłowanie do paliwa które w mieście potrafi sięgnąć 13 litrów – rozumiem, że dla korzystających z 200 koni nie ma taryfy ulgowej, ale czy muszę płacić tyle samo za samą dostępność? Kilka dni poświęciłem na ekologiczną jazdę i spalanie wówczas nie spadło znacząco w porównaniu do „dynamicznych dni”. Zawieszenie było projektowane głównie pod drogi asfaltowe, co zdradzają także niskoprofilowe, 18-calowe opony, które nie znoszą za dobrze tego, co ukazało się w miejscu dróg po ostatniej odwilży.
Nie należy się spodziewać ryku silnika ani ekstremalnych sportowych reakcji zawieszenia czy kierownicy – auto jest grzeczne, bezpieczne i komfortowe, a do tego opakowane w elektroniczne systemy zabezpieczające, wspomagające i kontrolujące kierowcę. Znalazł się system automatycznego parkowania, który co prawda parkuje tylko do prawej i wzdłuż ulicy. Znalazła się nawet kontrola pasa ruchu, która delikatnie skręca kierownicą przywracając go na właściwy tor, kiedy elektroniczne oko wykrywa przekroczenie linii, któremu nie towarzyszy włączenie kierunkowskazu - oczywiście mocniej przytrzymując kierownicę można wymusić dalszy ruch w wybranym kierunku, ale ingerencja elektroniki jest nie do przeoczenia.
Charyzmatyczne kształty skrywają techniczne szczegóły znane z Fiata Bravo. Długość auta to 4,5 m, szerokość i wysokość – odpowiednio 1,8 i 1,5 m. Delta jest więc autem, które o ćwierć metra wykracza poza średnią ze swojego segmentu. W Lancia uważają, że to zaleta, mająca na celu podnieść komfort podróżowania do poziomu aut o klasę większych.
W trzeciej odsłonie Delta bardzo się zmieniła, oddalając się od ideałów czczonych przez jej poprzedniczki. Owszem, wciąż jest szybka, ale projektanci nie przewidzieli wersji „VIP-WRC”, która oferując cudowne wzornictwo i luksusowe wykończenie, nadal mogłaby stanąć na starcie wyścigu i nie zawieść kierowcy pod względem sportowej dynamiki i prowadzenia. To raczej wytworne miejskie auto dla osób, które oczekują komfortu, luksusu i bezpieczeństwa a podjeżdżając pod swój ulubiony boutique, chcą wzbudzić sensację i przyciągnąć spojrzenia. Takich klientów Delta nie zawiedzie.
Plusy:
+ Wspaniały włoski design
+ Mocny silnik
+ Bogate wykończenie
Minusy:
- Spore spalanie
- Zbyt komfortowe zestrojenie zawieszenia i układu kierowniczego