Krok w dobrą stronę - Nowa Kia Picanto
Jeszcze do niedawna słysząc nazwę Kia, ludzie z politowaniem kiwali głowami. Największą zachętę do kupna auta tej marki, stanowiła atrakcyjnie niska cena. Stąd do dziś wśród konsumentów pokutuje przekonanie, że Kia produkuje auta "budżetowe" (w najgorszym tego słowa znaczeniu). Jednak kolejne premiery modeli rodem z Korei, wieszczą nieodwołalny koniec kiwających głów i początek nowego postrzegania koreańskich produktów. Najlepszym tego przykładem jest najmłodsze dziecko Kia - Picanto.
Kryzys w 2008 roku zweryfikował who is who w branży motoryzacyjnej. Giganci pozbywali się nierentownych marek, a drastyczne spadki sprzedaży odbiły się natychmiast na dostawcach i całej gospodarce. Aby nie dopuścić do ekonomicznej katastrofy, rządy wielu państw przeznaczały miliardy euro i dolarów na dopłaty dla nabywców nowych samochodów. Rok 2010 również nie rozpieszczał producentów. Skończyły się dopłaty i wszyscy mozolnie odrabiali straty. W tym trudnym okresie koncern Hyundai-Kia odnotowuje 26 % wzrost sprzedaży i ze sprzedażą 5,6 mln aut plasuje się na czwartym miejscu na świecie (tuż za GM, VW i Toyotą). Jak to możliwe? Wytłumaczeniem zdaję się być firmowe motto Kia Motors Corporation - „The Power to Surprise”. Wskazuje ono nieustające dążenie firmy, aby wykraczać ponad oczekiwania klientów poprzez ciągłe procesy innowacyjne. Po pierwszych jazdach nowym Picanto, myślę że nie są to obietnice bez pokrycia.
Pierwsza generacja Picanto produkowana była od 2004 roku i została zbudowana na bazie Hyundaia Getza. Nazwa auta pochodzi od francuskiego słowa „piquant”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „obdarzony własnym charakterem”. W 2007 roku model został poddany faceliftingowi, ale można śmiało stwierdzić, że nie wyróżniał się niczym szczególnym, więc nazwa była trochę na wyrost. Druga generacja modelu zadebiutowała na tegorocznych targach motoryzacyjnych w Genewie i jej stylizacja obiecuje znacznie więcej. Auto wydłużyło się o 60 mm, jednocześnie zwiększając rozstaw osi o 15 mm - oznacza to większą przestrzeń na nogi kierowcy i przedniego pasażera (o 36 mm) oraz zwiększoną do 200 litrów (tj. o 27 %) objętość ładunkową bagażnika, lecz najwięcej zmieniło się na zewnątrz. O gustach się nie dyskutuje, ale samochód jest po prostu ładny. Foldery reklamowe piszą o atrapie chłodnicy zwanej „nosem tygrysa” – ja nie wiem jak wygląda nos tygrysa. Wiem jednak, że auto ma zwartą i dynamiczną sylwetkę, co w połączeniu z chromowanymi klamkami i światłami LED powoduje, że myślę o nim jako o aucie z pazurem - całkiem możliwe, że tygrysim.
Wykończenie wnętrza i jakość użytych materiałów to stały punkt narzekań wielu kierowców. Twarde plastiki, słaba ergonomia, niewygodne fotele… Tu widać, że rękę do projektu przyłożyli chyba niemieccy inżynierowie. Wystrój wnętrza współgra ze stylem nadwozia i nie jest na szczęście „przekombinowany”, jak to często bywa kiedy projektantów poniesie fantazja. Najważniejsze elementy sterowania pogrupowano w prosty i zrozumiały sposób. Jednak i w tej beczce miodu znalazła się łyżka dziegciu. Szalenie interesuje mnie, dlaczego tryb zmiany wskazań komputera pokładowego obsługiwany jest przyciskiem, który umieszczony został na panelu wskaźników? Mam nadzieję, że to przez pomyłkę, bo zabawa komputerem wymaga wpychania ręki przez kierownicę, a w tej pozycji naprawdę ciężko się prowadzi. Blado wypada również wyświetlacz radia, na którym przy ostrym słońcu mało co nie widać.
Wnętrze jest zaskakująco spore jak na tę klasę auta i pozwala bez problemu podróżować czterem osobom. Pasażerów uprzedzić należy jednak, żeby zbytnio nie szaleli z bagażem, bo 200 litrów bagażnika jest wartością symboliczną. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby zastosowanie przesuwnej tylnej kanapy - wtedy przy mniejszej liczbie osób na pokładzie, moglibyśmy znacznie więcej rzeczy schować do bagażnika. Można oczywiście posiłkować się złożeniem tylnej kanapy, ale ja osobiście wolę, jak mi się nic po samochodzie nie przemieszcza podczas jazdy. Wygoda i trzymanie boczne foteli na jest tyle dobre, że na zakrętach nie musiałem trzymać się kierownicy. Właśnie, a propos kierownicy – jej pogrubiony i miękki w dotyku wieniec świetnie leży w dłoniach, a jeśli zechcemy może być nawet podgrzewany. Wnętrze Picanto będzie można skonfigurować na wiele różnych sposobów, dzięki różnym pakietom wykończenia. Wyposażenie może obejmować m.in. szyby z filtrem UV, automatyczną klimatyzację, elektrycznie składane lusterka, światła główne z funkcją oświetlenia drogi do domu i „powitania”, półkę na drobiazgi przy fotelu pasażera, schowek pod podłogą, otwierany uchwyt na dwa napoje z delikatnym podświetleniem, podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych czy wskaźnik zmiany biegu wspomagający oszczędny styl jazdy. Do wyboru, do koloru.
Europejska wersja nowego Picanto będzie wyposażona w nową gamę silników Kappa, które osiągają podstawowy poziom emisji CO2 do 90 g/km i mogą ograniczyć zużycie paliwa do 4,1 litra/100 km. Dostępne będą trzy wersje silnika Kappa. Jednostka czterocylindrowa o pojemności skokowej 1248 cm3 oferująca moc 85 KM i moment obrotowy 121 Nm jest najmocniejszą z nich. Do wyboru są jeszcze dwie jednostki trzycylindrowe o pojemności 998 cm3 – z silnikiem tylko benzynowym lub na benzynę i na gaz (LPG). Wersja benzynowa osiąga moc 69 KM i moment obrotowy 95 Nm, a wersja LPG moc 82 KM i moment obrotowy 94 Nm. Wersja LPG wyposażona jest w zbiornik na gaz o pojemności 35 litrów oraz dodatkowo zbiornik na benzynę o pojemności 10 litrów. Podejrzewam, że ze względu na szalejące ceny benzyny, właśnie ta wersja może cieszyć się największym powodzeniem w naszym kraju. Zastanawiający jest brak w ofercie silnika diesla.
Auta mieliśmy okazję testować na krętych i wąskich drogach zaliczanych do odcinka specjalnego Rajdu Katalonii. Trudno wyobrazić sobie lepszy poligon doświadczalny. To co cechuje nowe Picanto, niezależnie od wersji silnikowej, to świetne, neutralne prowadzenie, poprawne tłumienie nierówności i dobre wyciszenie kabiny. Ciężko jest znaleźć takie połączenie w autach miejskich, a tu proszę - nie tylko wygląda, ale i jeździ. Na pierwszy ogień poszła najmocniejsza wersja wyposażona w automatyczną skrzynię. Automat żwawo reaguje na wciśnięty pedał gazu, a biegi zmieniane są dość płynnie. Niestety mała moc, dodatkowo pożerana przez skrzynię powoduje, że auto dobrze jeździ do prędkości 80km/h. Potem wszelkie próby energicznego przyspieszania okupowane są wyciem silnika wkręcanego do 6 tys. obrotów - do zakorkowanego miasta świetny wybór, bo tu i tak szybciej nie pojeździmy, a nie zmęczy nas ciągłe wciskanie sprzęgła. Na dalsze wypady zdecydowanie lepiej nadaje się wersja LPG z manualną skrzynią biegów. Silnik czy na LPG, czy na benzynie ochoczo przyspiesza, a lewarek skrzyni biegów działa bez zastrzeżeń. Nic, tylko wybrać się na wycieczkę za miasto.
Nowe Picanto w wersjach 3 i 5-cio drzwiowej dostępne będzie w Polsce od maja. Ceny nie są jeszcze znane, ale nieoficjalnie mówi się, że będą zbliżone do tych, które trzeba zapłacić za obecny model. Już niedługo przekonamy się co może oznaczać słowo „zbliżone”. Jedno dzisiaj już można powiedzieć na pewno - Koreańczycy pilnie odrobili lekcje i stworzyli auto na miarę naszych czasów. Nowe Picanto z siedmioletnią gwarancją, oszczędnymi silnikami, ciekawym wyglądem i dobrym wykonaniem może namieszać na rynku samochodów klasy A i będzie stanowiło poważną konkurencję dla innych producentów.