KIREI - szczypta świeżości - Mazda
Monotonne życie to jeden, wielki kawał nudy. I Mazda o tym doskonale wie. Dlatego właśnie postanowiła zadbać o swoich zwolenników i wypuściła na rynek niespodziankę o wdzięcznej nazwie KIREI. Wbrew pozorom to nie jest żaden japoński miecz z logo Mazdy, którym można odganiać podejrzanych ludzi od swojego auta - KIREI to nowa linia wyposażenia wybranych modeli. Mało tego - jest limitowana. Z japońskiego oznacza po prostu "piękny", a więc czego można się spodziewać po nowych wersjach tych azjatyckich aut?
Mazda 2 sama w sobie wygląda całkiem zgrabnie, a w limitowanej wersji jej urok jest delikatnie podkreślony przez 15-calowe, aluminiowe felgi oraz reflektory przeciwmgłowe. Z kolei pod maskę trafiła wzmocniona jednostka benzynowa 1.3 MZR o mocy 84KM. Nad bezpieczeństwem czuwa układ dynamicznej kontroli toru jazdy DSC oraz kontroli trakcji TCS, a to jak na tak małe auto już całkiem sporo. Lepiej nie testować na sobie jak działają te systemy, bo przy wychodzeniu z poślizgu siłą rzeczy można się nieźle spocić – jednak jak na ironię na pokładzie jest automatyczna klimatyzacja, która pozwoli się szybko schłodzić. Dodatkowo wszystkie cztery szyby są sterowane elektrycznie, a wnętrze zostało podkreślone tapicerką SPORT oraz skórzanymi wstawkami na kierownicy i dźwigni zmiany biegów. Czy podobnie jest w pozostałych modelach?
W pewnym sensie tak, ale Mazdę 3 KIREI można łatwiej odróżnić od zwykłej wersji Exclusive. Podobnie jak mniejsza, limitowana „Dwójka”, ma reflektory przeciwmgłowe i alufelgi, jednak tu wyglądają ładniej, bo mierzą 17 cali. Co za tym idzie – lepiej baczniej przyglądać się dziurom w drodze. To jednak nie koniec sportowych akcentów – na klapie znalazł się spoiler, tylne lampy zostały wykonane w technologii LED, a zderzaki mają podrasowany design. Wnętrze? Też na sportowo – kubełkowe fotele, pomarańczowo-niebieskie podświetlenie wskaźników i pełna „elektryka” wszystkich szyb, żeby nie trzeba było kręcić korbką, jak za czasów PRL. Pod maską limitowanej „Trójki” pracuje benzynowy motor 1.6 MZR o mocy 105KM i co ciekawe – w aucie nie trzeba dopłacać za metalizowany lakier, bo jest w standardzie. A można mieć coś większego?
Pewnie! Dopieszczona została również Mazda 6 – w niej miejsca jest akurat całkiem sporo. Do tego tutaj do wyboru są już dwa silniki. Zwolennicy jednostek benzynowych mogą się skusić na 2.0 MZR 155KM, a wysokoprężnych – 2.2 MZR-CD 163KM. Limitowana „Szóstka” została zaprojektowana na podstawie jeszcze bogatszej wersji Exclusive Plus. Dodatkowo została jednak przyprawiona świetnym nagłośnieniem BOSE dla melomanów, systemem Bluetooth dla tych, którzy podczas rozmów przez „komórkę” zawsze trafiają na policję oraz tapicerkę półskórzaną. Jednak co z akcentami sportowymi? Oczywiście, że są – na pedałach znalazły się aluminiowe nakładki, atrapa chłodnicy została przeprojektowana na bardziej zaczepną, a wnętrze wykończono dla odmiany czarnym lakierem fortepianowym. Za metalizowany kolor nadwozia również nie trzeba płacić, a podświetlenie wskaźników jest takie, jak w mniejszej „Trójce”. Jednak w specyfikacji KIREI można dostać jeszcze jedną perełkę – MX-5.
Na lato aż się prosi, żeby sprawić sobie taki wóz pod dom. MX-5 KIREI po raz pierwszy w polskiej gamie ma miękki, czarny, składany dach oraz jasną, skórzaną tapicerkę i jest dostępna w trzech, charakterystycznych kolorach nadwozia. Poza tym na zewnątrz została wykończona srebrnymi i chromowanymi akcentami – włącznie z pałąkami antykapotażowymi. A co jest w środku? Silnik – ma 1.8l i 126KM. On akurat nie przeszedł żadnych zmian, ale wnętrze już tak – tutaj również znalazły się chromowane wstawki, a poza tym – aluminiowe nakładki na pedały oraz szare wstawki na panelach drzwi.
Powiew świeżości praktycznie zawsze wychodzi każdemu na dobre, a jakby tego było mało, nowa linia Mazdy jest proponowana w całkiem niezłych cenach. W tym wszystkim jest jeszcze jeden drobny smaczek – każdy model, który wychodzi na nasz rynek jest produkowany w Japonii, a jak wiadomo Azjaci z tamtych stref mają wyjątkowo dobrą rękę do pedantycznego montażu. Choć gabarytowo niedużą. Cóż – aż chce się to powiedzieć: Zoom-Zoom.