Kia XCeed – to auto bez wahania mógłbym zamówić bez jazdy próbnej!
To już czwarty członek rosnącej wciąż rodziny Kii Ceed. Po hatchbacku, kombi i sportowym shooting brake do gry wkracza wyjątkowo zgrabny crossover, Kia Xceed.
Powiem szczerze, że zawsze podziwiałem ludzi decydujących się na skorzystanie z przedsprzedaży. Kupowanie samochodu tylko na podstawie wyglądu i zaufania do marki wydawało mi się dziwne, bo jako dziennikarz wielokrotnie doznawałem rozczarowania, prowadząc samochód, po którym spodziewałem się czegoś więcej, a otrzymywałem co najwyżej przeciętność. Zdarzało się oczywiście też odwrotnie, że auto, na które nie chciałem spojrzeć, okazywało się bardzo dobre, co tylko pokazuje, że decydowanie się na tę formę zakupu uważam za co najmniej odważną. Jednak patrząc na nową Kię XCeed muszę niestety przyznać, że to jedno z niewielu aut, które bez wahania (no może jednak z niewielką dozą niepewności) mógłbym zamówić przed jazdą próbną. Na tą musimy jeszcze poczekać kilka tygodni, na razie Koreańczycy zdecydowali się na pokaz statyczny.
Jak wygląda Kia XCeed?
Same wrażenia estetyczne są w moim przypadku jak najbardziej pozytywne. Jeśli podoba się Wam Kia XCeed na pierwszych zdjęciach, to mogę zapewnić, że w rzeczywistości wygląda jeszcze lepiej. Świetne proporcje z nie za krótką maską, wyrazisty przód z „trójwymiarowym” grillem, duże koła z 18-calowymi obręczami (niestety opcjonalne), modne osłony nadkoli nadające charakter crossovera, czy „zgrabny tyłeczek”, kryjący wcale nie mały bagażnik to tylko mniej lub bardziej trafne określenia, ale w sumie opisujące bardzo udany projekt nadwozia. Nie zapomniano o czarnych akcentach w zderzakach i lusterkach bocznych nadających odrobiny sportowego sznytu. Jeśli miałbym znaleźć słaby punkt w designie, to dla mnie jest to słupek C za tylnymi drzwiami. Nie chodzi mi o brak okienka, ale o zbyt konwencjonalne wykończenie bocznej linii okien. Można było zrobić coś więcej, pobawić się formą, spróbować czegoś mniej oczywistego. Za to od strony praktycznej można było pomyśleć o listwach drzwi, dziś mocno niedocenianym elemencie, który jednak chroni je przed odpryskami i drobnymi otarciami. Ale to tylko moje odczucia. Zresztą co do reszty trudno mi znaleźć jakikolwiek słaby punkt.
Natomiast mocnym punktem nowej Kii XCeed jest z pewnością jakość wykonania. Wystawione egzemplarze pokazowe to seria przedprodukcyjna, co zazwyczaj oznacza pewne niedociągnięcia, na które zazwyczaj należy przymknąć oko. Kia absolutnie nie miała niczego do ukrycia. Równe i bardzo wąskie szpary nadwozia to w dobie oszczędności luksus, którego nie znajdziemy we wszystkich konkurencyjnych modelach.
Kia XCeed – nadwozie we własnym stylu
Czym jest Kia XCeed i jak ją klasyfikować? Oficjalnie jest crossoverem pozycjonowanym pomiędzy mniejszym modelem Stonic i większym Sportage. Pozycjonowanie odbywa się na podstawie podwozia podniesionego o 42 mm względem modelu Ceed hatchback. Nowy model stoi wysoko nad ziemią, dokładnie 174 mm w przypadku podstawowych kół 16-calowych i 184 mm w przypadku kół 18-calowych, bowiem średnica tych dwóch oferowanych zestawów jest różna. Mniejsze koła obute są w opony 205/60 R16, zaś większe 235/45 R18. Co ciekawe, nie są to zamienniki, a różnica średnic zewnętrznych opon wynosi 15 mm. Samo nadwozie nie urosło, całkowita wysokość wynosi 1,483 lub 1,495 m w zależności od kół. Dla porównania – Ceed mierzy 1,447 m.
Pod względem długości Kia XCeed plasuje się pośrodku dotychczasowej palety modeli kompaktowych, a ta jest już imponująca. Hatchback zwany po prostu Ceed mierzy 4,31 m długości, kombi Ceed SW i Proceed mają odpowiednio 4,6 m i 4,605 m. Czwarty w gamie XCeed ma 4,395 m długości, przy rozstawie osi wynoszącym 2,65 m wspólnym dla całej rodziny. Oznacza to też, że i bagażnik ma pojemność pośrednią, mieszcząc 426 litrów czegokolwiek. To 30 litrów więcej niż Ceed, ale 200 litrów mniej niż kombi.
Przestrzeń we wnętrzu Kii XCeed jest zatem podobna we wszystkich czterech modelach, może z wyjątkiem najniższego Proceeda (1,422 m), który bardziej stawia na sportowe doznania niż na przestrzeń nad głowami. W Kii XCeed nie ma na co narzekać, choć na prezentacji widziałem dziennikarza zza naszej południowej granicy, który mierząc niemal 1,9 m wzrostu, prostując się na tylnej kanapie narzekał, że włosy dotykały podsufitki. No fakt, jak ktoś dorobił się wśród potomstwa koszykarzy, to zakup klasycznego hatchbacka, czy niedużego crossovera może nie być najlepszym pomysłem. Ja za to mierząc na tym tle skromne 1,82 m mieszczę się w nowości Kii bez problemu, tak z tyłu, jak i z przodu.
Żółty egzemplarz wyposażony w automatyczną skrzynię oferował równie ciekawe miejsce pracy kierowcy rozjaśnione żółtymi wstawkami i przeszyciami tapicerki. Po wnętrzu wciąż widać pozytywne skutki zatrudnienia najlepszych stylistów, choć oczywiście idealnie nie jest. Panel sterowania klimatyzacją mógłby wyglądać lepiej, zaś nie wszyscy przepadają za centralnymi ekranami wyglądającymi jak postawione w tym miejscu tablety. Czy to wada? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Kii zaś należy się pochwała za fizyczne przyciski umieszczone pod ekranem ułatwiające szybką nawigację po menu.
Standardowy ekran centralny Kii XCeed ma średnicę 8 cali, jest dotykowy i ma obsługę Apple CarPlay i Android Auto. W standardzie czeka 10,25-calowy ekran mający ponadto funkcję podłączenia dwóch urządzeń jednocześnie i obsługę ich za pomocą dzielonego ekranu. Na gadżeto-maniaków czeka też opcjonalny 12,3-calowy wyświetlacz zastępujący klasyczne wskaźniki. Wyświetla on wszystkie dane w jakości HD (1920x720 px), ustawiane według preferencji kierowcy.
Na pokład trafi cała bateria systemów bezpieczeństwa, wśród których warto wymienić choćby adaptacyjny tempomat z funkcją stop and go, system ostrzegający przed kolizją, czy asystenta parkowania.
Kia XCeed – tak samo, ale inaczej
Na wrażenia z pierwszych jazd jeszcze za wcześnie, na razie możemy posilić się teorią. Według zapewnień Kii, nowy XCeed ma się prowadzić pewnie i komfortowo. Na potwierdzenie tych prostych stwierdzeń producent podaje szczegóły. Układ kierowniczy od strony mechanicznej został przejęty z modelu Ceed, a w zasadzie z całej pozostałej rodziny Ceeda, ale zafundowano mu nowe oprogramowanie, dzięki któremu reakcje na komendy zmiany kierunku mają być szybsze i bardziej wyraziste. Co do podniesionego zawieszenia, obietnicę komfortu mają zapewniać miększe sprężyny, przednie o 7%, tylne o 4%.
Paleta silników Kii XCeed także wygląda znajomo, bowiem pomijając najprostszy silnik 1.4 MPI o mocy 100 KM otwierający paletę Ceeda, a tu pominięty, wszystkie pozostałe jednostki zostały przeniesione do XCeeda bez zmian. Zatem wszystkie posiadają doładowanie, bezpośredni wtrysk paliwa w przypadku benzynowych oraz układ Common-Rail w wysokoprężnych. Podstawowa jednostka 1.0 T-GDI dysponuje mocą 120 KM i jako jedyna w gamie jest trzycylindrowa. Większy silnik 1.4 T-GDI ma moc 140 KM, zaś topowy 1.6 T-GDI 204 KM będzie występował w odmianie GT. W ofercie pozostaje jednostka Diesla 1.6 CRDi w dwóch wariantach mocy: 115 i 136 KM. Wszystkie silniki standardowo współpracują z sześciobiegową skrzynią ręczną, zaś poza jednostką o trzech tłokach, do wszystkich można zamówić opcjonalnie siedmiobiegową automatyczną skrzynię dwusprzęgłową DCT. Na obecną chwilę nic nie wskazuje, by nowy model otrzymał opcjonalny napęd obu osi.
Cennik nowej Kii XCeed nie jest jeszcze znany, zostanie ogłoszony przy okazji pierwszych jazd. W tej chwili pozostaje nam oceniać auto jedynie po tym, co widać. Mamy więc nieco wyżej ustawionego hatchbacka, czy raczej liftbacka, stylizowanego na modne crossovery. Wygląd jest co najmniej dobry i powinien przypaść do gustu klientom. Szkoda jedynie, że auto nie ma większego bagażnika, bo 426 litrów to nieco za mało, by zagrozić modelom kombi i Proceed, czy podebrać nieco zainteresowania całkiem sporym gabarytom Sportage’a.