Kia Stinger - śmiała zmiana wizerunku
Kia chce zerwać z wizerunkiem samochodów, w których stosunek ceny do jakości gra pierwsze skrzypce. Oczywiście nie całkiem, ale jej nowy model - Kia Stinger ma przemówić także do serc klientów i przyciągnąć tych, którzy dotychczas nie patrzyli w tę stronę. Czy to się uda?
Oferta Kii? Sympatyczne Rio, uniwersalny Cee’d i wpadająca w oko Optima. Do tego para ładnych SUV-ów i na tym koniec. Coś bardziej sportowego? Cee’d GT i Optima GT. Te modele najbardziej zapadają w pamięć, choć oczywiście w salonie znajdziemy więcej samochodów - nawet hybrydowe Niro.
Napęd na przednią oś nie kojarzy się jednak szczególnie ze sportem. Podobnie moce, które w najlepszym wypadku wynoszą 250 KM. To sporo, ale o wiele za mało, by konkurować z 400-konnymi limuzynami czy 300-konnymi hatchbackami.
I tak powstał Stinger. Nie wziął się znikąd, prace nad nim trwały już jakiś czas - dokładnie od roku 2012. Stinger miał pobudzać wyobraźnię, przyspieszać puls przy zachowaniu właściwej dla Kii polityki cenowej.
Jak to wyszło? Z samochodem poznaliśmy się w Mediolanie. Na pierwsze wrażenia z jazdy musimy jeszcze trochę poczekać, ale wiemy już, jakie wrażenie robi na żywo i jak wygląda wewnątrz.
Trzeba przyznać, że samochód jest interesujący.
Bohater wieczoru
Na scenie w Mediolanie pojawili się różni ważni przedstawiciele Kii, w tym Peter Schreyer, który niegdyś projektował samochody Audi, a teraz zajmuje się Kią - to on między innymi odpowiada za projekt Kii Stinger. Wszyscy mówcy stracili jednak nieco na znaczeniu, kiedy na scenę wyjechał wybitnie, jak na tę markę, sportowy samochód.
Linie wyglądają świetnie. Inspiracją dla tego projektu miały być samochody Gran Turismo z lat 70. W tamtych czasach „czterodrzwiowe coupe” nie były jednak codziennością. Dzisiaj przyjmujemy taki rodzaj nadwozia bez zaskoczenia. Tego typu samochody są bardzo popularne i lubiane - łączą piękne, płynne linie coupe z praktycznością dwóch par drzwi i większego bagażnika.
Choć przednie reflektory przypominają nieco te z BMW Serii 6 Gran Coupe, Kia Stinger z pewnością ma swój styl. Odnajdziemy go choćby w charakterystycznych wlotach na masce, tylnych lampach, zachodzących bardzo daleko na boki i czterech końcówkach układu wydechowego. Nadkola są odpowiednio „napompowane”, co mocniej osadza samochód na drodze i sprawia, że jego postawa jest o wiele bardziej agresywna. Zwróćcie też uwagę na tylne drzwi - są naprawdę duże. Problemów z wsiadaniem raczej nie będzie.
Trochę Mercedesa
Nie da się nie skojarzyć wnętrza Stingera z tym z Mercedesa klasy C. Trzy okrągłe nawiewy w centralnej części konsoli i wystający ekran systemu multimedialnego odrobinę różnią się od tych z niemieckiej konkurencji, jednak podobieństwa nie sposób odmówić. Swoją drogą, okrągłe nawiewy inspirowane są ponoć aeronautyką.
Kierowca otulony jest wyprofilowanym, kubełkowym siedzeniem, ale efekt potęguje wysoko poprowadzony tunel centralny. Pozycja za kierownicą jest dość niska - tak, jak powinno być w samochodzie sportowym, do którego miana przecież Kia Stinger aspiruje.
Fotele będziemy mogli zamówić z wysokiej jakości tapicerką ze skóry Nappa, jak również z komorami powietrznymi w oparciu i bokach, dzięki czemu lepiej dopasujemy go do własnej wizji „dobrze trzymających” foteli.
Niska pozycja za kierownicą to jedno, ale czujemy się, jakbyśmy siedzieli jeszcze niżej za sprawą wysoko poprowadzonej konsoli. W ten sposób, zaraz za grubą kierownicą, rysują się przed nami okrągłe zegary z metalowymi ramkami i czerwonymi akcentami. Pomiędzy zegarami znajdziemy kolorowy wyświetlacz, na którym, poza standardowymi danymi, możemy podejrzeć takie informacje, jak przeciążenia czy czasy okrążeń. Kia jeszcze się nie poddaje kompletnej cyfryzacji i póki co nie zamierza zastępować analogowych zegarów ekranami.
Czy to oznacza, że nie ma tu nowoczesnej technologii? Oczywiście, że jest. W Stingerze znajdziemy wyświetlacz HUD i bezprzewodową ładowarkę do telefonów - już w standardzie. Jeśli chodzi zaś o systemy audio, w Stingerze dostępne będą trzy, ściśle powiązane z wybranym systemem infotainment. Topowym zestawem będzie ten, który przygotował Harman-Kardon. Na ten system składa się 15 głośników z 720-watowym wzmacniaczem. Do tego dochodzą dwa subwoofery, zamontowane pod fotelem kierowcy i pasażera z przodu.
Jak to będzie jeździło?
Choć w Mediolanie poznawaliśmy Stingera jedynie statycznie, to jego właściwości jezdne zapowiadają się bardzo dobrze, jeśli chodzi o samochody tego typu i niesamowicie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to przecież nadal Kia. Kia, której właściwości jezdne dostrajano na Nurburgringu.
Do wyboru będą trzy silniki - jeden diesel i dwa benzynowe. Pod maską samochodu zasilanego olejem napędowym znajdzie się silnik o pojemności 2.2 litra, który rozwinie 202 KM i 441 Nm. Sprint do „setki” zajmie w takim wydaniu 8,5 sekundy, a prędkość maksymalna wyniesie 225 km/h.
Dalej mamy czterocylindrowy benzynowy silnik 2.0 turbo „Theta” o mocy 255 KM i momencie maksymalnym równym 353 Nm. Na szczycie łańcucha "pokarmowego" pojawi się V6 o pojemności 3,3 litra z dwoma turbosprężarkami. Osiągać ma okrągłe 370 KM i 510 Nm. Pierwsze 100 km/h pojawi się na zegarach już po 5,1 sekundy, a prędkość maksymalna ma wynieść 270 km/h. To z pewnością najszybsza seryjnie produkowana Kia w historii.
Dodajmy do tego 8-biegowy automat drugiej generacji w każdej wersji silnikowej i co najważniejsze - napęd na tylną lub na obie osie. Opcjonalnie, dołożymy do naszej Kii jeszcze mechaniczną szperę i system płynnie dystrybuujący moment pomiędzy kołami napędzanej osi.
Projektanci Kii nie przesadzali z rozmiarem kół. Do wyboru będzie parę wzorów o średnicy 18 lub 19 cali. W wersji z V6 za felgami zobaczymy wentylowane tarcze z dwutłoczkowymi zaciskami od Brembo.
Na prezentacji mogliśmy jedynie zobaczyć filmy, na których Stinger poruszał się jeszcze w kamuflażu. Brzmienie V6 zapowiada się obiecująco. Do sportowej Kii wsiądziemy jednak nieco później.
Kiedy i za ile?
Choć Kia Stinger, którą zobaczyliśmy, to wersja produkcyjna, producent każe nam jeszcze chwilę poczekać, zanim będziemy mogli składać zamówienia. Samochody trafią do produkcji w drugiej połowie 2017 roku, a do salonów wjadą dopiero w czwartym kwartale tego roku.
Jest jednak na co czekać. Ceny nie są jeszcze znane, ale udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, że polski oddział stara się o cenę mniejszą, niż 200 tys. zł za wersję z 370-konnym V6. Jeśli udałoby się doprowadzić do takiego stanu rzeczy, Stinger mógłby stać się hitem. Mało jest bowiem gran turismo, których ceny schodziłyby do tak niskiego poziomu.
Pojawia się jednak problem, którego nie sposób opisać liczbami. Kia to marka, która kojarzy się ze ściśle określonymi wartościami, wśród których emocji albo nie było, albo schodziły na bardzo odległy plan. Dopiero Stinger ma to zmienić, ale najpierw będzie musiał przełamać parę stereotypów. Czy to się uda? Dowiemy się, kiedy wreszcie będziemy mogli odpalić silnik i sprawdzić jego możliwości.
Redaktor