Kia Sportage 1,6 - Młodzian z zakolami
Moda na samochody typu SUV nie wynika z ich terenowych właściwości, z których w zasadzie nikły procent kierowców kiedykolwiek korzysta. Głównym wabikiem mieszczucha jest wyższy prześwit, przydający się w walce z krawężnikami, lepsza widoczność zapewniana przez wyższą pozycję siedzenia i funkcjonalność przestronnego wnętrza. Stąd każda kolejny generacja auta typu SUV, a teraz coraz częściej crossoverów ma w sobie mniej z auta terenowego, a więcej z vana.
Nowa Kia Sportage, która w pierwszej generacji zaczynała od prostokątnego nadwozia pomniejszonej terenówki, ma już charakter crossovera. Burty nadwozia są wysokie i dają poczucie solidności, ale niskie okna kierują styl nieco w stronę hatchbacka. Dodając do tego bardzo interesująco zaprojektowany przedni pas z mocną atrapą chłodnicy i wąskimi reflektorami niemal ze sportowego auta, przedni zderzak z ciekawym krojem halogenów oraz tylną klapę z łukowato zakończonym u dołu oknem, przetłoczeniem w dolnej części i lancetowatymi reflektorami, otrzymujemy nowoczesny samochód o młodzieńczym, międzysegmentowym charakterze. Bardzo interesującym elementem jest górna krawędź przedniej szyby, z rogami wykrojonymi w dachu niczym zakola na czole statecznego ojca rodziny. Ciemny plastik na nadkolach, krawędziach zderzaków i progach sugeruje zabezpieczenie przed kamieniami na polnych drogach, ale to miejski kowboj, bo testowana wersja nie miała napędu na wszystkie koła. Mimo dodającego lekkości design auto jest całkiem spore. Ma długość 444 cm, szerokość 185,5 cm i wysokość 164,5 cm, a do tego rozstaw osi 264 cm.
We wnętrzu nowoczesny, młody charakter ma przede wszystkim forma deski rozdzielczej, z wyłaniającą się niejako z miękkiego tworzywa środkową, bardziej gładką i twardą warstwą. Deska rozdzielcza wyraźnie wyróżnia ten samochód. Zgodnie z najnowszą modą zrezygnowano z masywnego panelu centralnej konsoli, pozostawiając w poszczególnych warstwach kolejne elementy: radioodtwarzacz, panel sterowania klimatyzacją i wloty powietrza. Pod panelem klimatyzacji jest niewielka półka z wejściem USB w ściance. Na drobiazgi takie jak telefon, słuchawka Bluetooth, klucze czy portfel w sam raz – pod ręką i dobrze widoczna. Na tunelu między fotelami są dwa miejsca na kubki, a dalej podłokietnik ze sporym schowkiem. Kieszenie na butelki są w niezbyt dużych kieszeniach w drzwiach przednich i tylnych. Nadwozie samochodu jest dość wysokie i pojemne, więc z tyłu siadałem bez problemu ja, który mam w dowodzie wpisany wzrost 182 cm i moi synowie, którzy patrzą już na ojca z góry. Wyposażenie testowanego auta obejmowało m.in. 6 poduszek powietrznych i dwustrefową klimatyzację (to opcja, bo w standardzie jest manualna). Mocnym atutem tego samochodu, traktowanego jako auto rodzinne lub na weekendowe wypady, jest także bagażnik, który w podstawowej konfiguracji ma pojemność 564 l, a po złożeniu tylnej kanapy wielkość ta rośnie do 1353 l. Pod podłogą jest duża wolna przestrzeń, która obok pełnowymiarowego koła zapasowego pozostawia jeszcze sporo miejsca. Szkoda, że nie zostało ono uporządkowane w formę jakiejś półki. Dobrze, że są chociaż taśmy utrzymujące w miejscu lewarek, gaśnicę i trójkąt bezpieczeństwa.
Zawieszenie samochodu to kolejna podpowiedź, że jest przeznaczony przede wszystkim na asfalty i to do całkiem dynamicznej jazdy. Jest sztywne i w zakrętach nie pozwala się dość wysokiemu nadwoziu zbytnio przechylać. Jest przy tym dość sprężyste, więc wyrwy w nawierzchniach pokonuje bez niemiłych uderzeń, choć każdą dziurę się czuje, a zwłaszcza słyszy.
Wygląd i funkcjonalność wnętrza, a także zawieszenie Sportage polubiłem bardzo szybko. Do silnika musiałem się nieco przyzwyczajać. To podstawowa, benzynowa jednostka, która z pojemności 1,6 l uzyskuje moc 140 KM i maksymalny moment obrotowy 167 Nm. Jak na samochód o wadze 1350 kg to niemało, ale dynamika była nieco mniejsza niż się spodziewałem. Szybko jednak nauczyłem się tak wykorzystywać sześciostopniową, manualną skrzynię biegów, żeby nie odczuwać niedosytu. Według danych fabrycznych ta wersja Sportage rozpędza się do 100 km/h w 11,5 sekundy, a jej maksymalna prędkość to 174 km/h. Gdybym wybierał auto dla siebie chyba zastanowiłbym się nad jakąś nieco bardziej dynamiczną wersją, choć z drugiej strony umiarkowane spalanie (według fabryki średnio 6,7 l/100 km) byłoby pewnie argumentem za tą wersją. Prawdę mówiąc najbardziej brakowało by mi jednak napędu 4x4. To prawda, że w teren nikt takim autem nie wyjeżdża, ale przy naszych zimach i słotach to element wart zachodu, a w tym wypadku 8 tysięcy złotych dopłaty.