Kia Rio Sedan 1.4 - szczera skromność
Wyobraźcie sobie stereotypową szkołę. W stereotypowej szkole uczą się stereotypowi uczniowie. Jest gwiazda drużyny futbolowej, cheerleaderka, kujon i członkowie przeróżnych subkultur. Kim w takim świecie byłaby KIA RIO?
Skromność to cnota
KIA Rio to samochód, którym raczej nie wyróżnisz się z tłumu. Nie chodzi o to, że jeździ ich po drogach tyle, że nie zwrócisz na nią uwagi. Raczej o kształty, które idealnie giną w tłumie. Rio nie wydaje się przy tym brzydka, a jedynie nie wzbudza zbyt wielu emocji. Ta cecha nie powinna jednak być tu postrzegana jakkolwiek negatywnie, bo przecież części kierowców może się to spodobać – zero krzykliwości, zwyczajnie poprawny, prosty, nowy samochód.
Front jest całkiem dynamiczny. Mamy tu trochę plastików, ale też fajne przetłoczenia i grill z chromowaną obwódką przypominający kształtem ten z Kii Optimy. Linia boczna, z racji krótkiej maski i długiego tyłu, które połączono jednym, łagodnym łukiem, przypomina z kolei nieco kształt ryby. Testowana przez nas wersja to sedan, a jednak pod niektórymi kątami, bardzo trudno odróżnić go od wersji hatchback. W niższych wersjach wyposażenia standardem są stalowe felgi w rozmiarze 15”, ale za dopłatą 2 500 zł otrzymamy pakiet stylistyczny, który założy aluminiowe 16-tki.
Funkcjonalna prostota
W środku nie znajdziemy żadnych specjalnych materiałów, a w zamian dostajemy klasyczne plastiki o gładkiej fakturze, jak i te mające imitować skórę. Na szczęście deska rozdzielczość nie razi nas pustą czernią, a materiały przełamane są elementami w kolorze srebrnym i piano Black. Na pokrętłach dodano z kolei chromowane obwódki, co z pewnością dodaje elegancji. Oczywiście dominuje prostota, ale jest to esencja tego auta. Kierowca ma dostać wszystko to, co mu potrzebne – i nic poza tym. I tak też się dzieje. W najwyższej wersji wyposażenia, zwanej XL, pojawi się tu koło kierownicy i dźwignia zmiany biegów obszyte skórą, radio z nieszczególnie dużym, jak na wyższe standardy, ekranem, dalej elektryczne szyby z przodu i z tyłu, automatyczne wycieraczki z czujnikiem deszczu czy wskaźnik wyboru optymalnego biegu. Spasowanie materiałów, nie jest najlepsze, bo kiedy tylko na drodze pojawiają się nierówności, z wnętrza dochodzą nas ciche, skrzypiące dźwięki. Kia Rio to w końcu samochód budżetowy, to też taka mała dolegliwość nie dziwi.
Jeśli miałbym podsumować pakiet wyposażenia w kilku słowach, to powiedziałbym, że znajdziemy tu wszystko, czego potrzebujemy, by czuć się bezpiecznie i względnie komfortowo przemierzać tysiące kilometrów. W środku jednak nikt nas rozpieszczać nie zamierza. To trochę tak, jak byśmy przy odbiorze samochodu dostali jedynie kluczyki i usłyszeli słowa w stylu „Masz - jedź”. I to też uczynię.
Stara szkoła silników
W wersji z benzynowym silnikiem 1.4 o mocy 109 KM jazda Rio może być całkiem dynamiczna. Przyspieszenie od zera do setki zajmuje według Kii powinno zająć 11,4 sekundy, ale nam udało się urwać z tego wyniku jeszcze prawie sekundę, co zaowocowało wynikiem 10,5 sekundy. Pozwoli to już na sprawne poruszanie się po mieście i na trasach, choć przy wyprzedzaniu lepiej jest zredukować bieg. Pomiar elastyczności, czyli przyspieszenia od 80 do 120 km/h na jednym biegu, wykazał, że na piątym biegu proces ten zajmuje 12,5 sekundy, podczas gdy na szóstym będzie to już 16,8 sekundy.
Niewątpliwą zaletą Rio jest jednak stosunkowo prosta konstrukcja silnika. To wolnossąca jednostka z wielopunktowym wtryskiem i dwoma wałkami rozrządu, przekładając na literki – MPI i DOHC. Za jego produkcję odpowiada Hyundai, którą rozpoczął w 2010 roku wraz z prezentacją konceptu Hyundaia Accenta. Rezygnacja z turbosprężarki odbija się na elastyczności, ale ma też szereg zalet. Po pierwsze – reakcja na gaz. Choć maksymalny moment obrotowy, równy 137 Nm, dostępny jest dopiero od 4200 obr./min, to jednak od razu po wciśnięciu gazu samochód zaczyna powoli przyspieszać. Z turbo przez jakiś czas nie działoby się nic, by w końcu dostarczyć kopniaka mocy, a tu – choć przyspieszenie jest mniej wyczuwalne, to jednak jest bardziej przewidywalne. Po drugie – spalanie. W silnikach z turbo potrafi ono być małe, ale dociśnięcie pedału gazu do podłogi diametralnie wpływa na ekonomię jazdy. Tutaj będzie podobnie, ale różnice nie będą aż tak duże. Jazda na trasie odbywa się ze średnim spalaniem około 5 l/100 km – czasem poniżej – z kolei w mieście jest to 7 l/100 km. To również wynika z większej mocy i sześciobiegowej skrzyni biegów, bowiem nie ma potrzeby wysilania silnika, by nadążać za resztą, a ostatni bieg zapewni niskie obroty przy wyższych prędkościach. Kolejna zaleta wolnossącego silnika – niższe koszty serwisowania i wyższa trwałość. Silnik nie jest w żaden sposób wysilony, a stosunkowo prosta konstrukcja sprawia, że większość mechaników sobie z nim poradzi. Wyższe koszty ewentualnych napraw pojawią się dopiero przy większych usterkach, ale kupując samochód budżetowy, chcemy żeby generował niskie koszty eksploatacji na każdym szczeblu. I to właśnie daje nam Kia Rio.
Warto jeszcze wspomnieć o układzie jezdnym, bo choć nie jest to jakaś rozbudowana konstrukcja Multilink, to pozwala na całkiem wygodne podróżowanie. Zawieszenie zestrojone jest dość miękko i nieźle wybiera nierówności, choć krótki rozstaw osi, dokładnie taki jak w hatchbacku, czyli wynoszący 2570 mm sprzyja manewrowaniu w mieście. I w istocie tak jest – średnica zawracania to około 10,5 metra, a jazda w jakichkolwiek warunkach daje wrażenie naprawdę niezłej zwrotności. Parkowaniu sprzyja z kolei dość wąskie nadwozie, które mierzy 1720 mm mierząc od lusterka do lusterka. Na miejsca parkingowe nie musimy się więc wciskać, a wymieniona wcześniej średnica zawracania sprzyja parkowaniu równoległemu w ciaśniejszych miejscach.
Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś
Na początku nawiązałem do obrazu szkoły rodem z amerykańskich seriali dla nastolatków. Kię Rio widzę właśnie jako jednego z uczniów takiej szkoły. Nie osiłka, nie kujona, ani nie pozera z subkultury. To jeden z tych zwykłych uczniów, który z reguły ma czwórki, czasem trójki, a czasem piątki. Nie stara się na pokaz wyróżnić – po prostu robi swoje. Uczy się na miarę swoich możliwości, na szkolnym boisku gra nieźle, ale do drużyny się nie dostał, za to ma sporo kolegów, którzy lubią go za szczerość.
I taka właśnie jest Kia Rio. Szczera. Nie obiecuje nam złotych gór, nie udaje kogoś, kim nie jest, nie próbuje nam się na siłę przypodobać i nie ukrywa przeciętnego wnętrza pod wybujałą maską, jaką przybiera na co dzień. Za to jest bardzo kompetentnym samochodem w swojej klasie, który jest dokładnie tym, czym jest. Oferuje niezły, wolnossący silnik, przyzwoite osiągi, nienajgorsze zawieszenie, a wszystko zamknięte zostało w klasycznej, neutralnej bryle. Możesz ją lubić, możesz nienawidzić, ale kiedy ją kupisz, raczej nie powiesz, że liczyłeś na coś innego. Prędzej mile się zaskoczysz.
A mile zaskoczyć można się też przeglądając cennik. Najtańszy model w ofercie to ten w wersji wyposażenia M i z 85-konnym silnikiem. Kosztuje zaledwie 43 490 zł, podczas gdy wyższa wersja L jest jedynie 4 tys. zł droższa. To samo tyczy się mocniejszej wersji 1.4 109 KM. Z salonu wyjedziemy nią już za 46 490 zł, wersja L kosztuje 50 490 zł, a najbardziej „wypasiona” XL to już 53 990 zł. Ewentualne dodatki również nie rujnują kieszeni, bo choćby czujnik parkowania kosztuje tu 1000 zł, pakiet stylistyczny 2500 zł, a jeśli zechcemy, możemy nawet pokusić się o instalację LPG za 4200 zł. Jest to opcja warta rozważenia też z tego względu, że w gamie silników nie ma ani jednego diesla – powyższe dwie „benzyny” to jedyne możliwości.
W segmencie samochodów budżetowych głównym konkurentem będzie tu chyba Skoda Fabia. Sam cennik rozkłada się podobnie, ale Kia Rio to całkiem niezła alternatywa dla propozycji z grupy Volkswagena. Największa przewaga Kii? 109-konny silnik wolnossący, który ma szanse pojeździć trochę dłużej bez awarii, niż jak to by mogło wyglądać w 1.2 TSI 110 KM. Nowa Fabia jest znacznie bardziej wyrazista, ale to już kwestia gustu – niektórzy chcą się rzucać w oczy, innym jest całkiem dobrze wśród tłumu. Masz awersję do Skody? Zawsze możesz spojrzeć na wschód.
Redaktor
Kia Rio Sedan 1.4 DOHC 109 KM - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 11 974Nie zawsze sedan musi być drogi i wielki. Najlepszym przykładem jest Kia Rio, która za rozsądną kwotę oferuje ładnie zaprojektowane nadwozie typu sedan oraz dość dynamiczny silnik. Co prawda trzeba iść na kompromis jeśli chodzi o wyposażenie i wykończenie, ale w tej kwocie nie jest to wadą. Zapraszamy na nasz test!