Kia Picanto - maluch z charakterem
Teoria przyciągania działa. Zresztą nie sposób w nią wątpić patrząc na dokonania koreańskiej marki w ostatnim dziesięcioleciu. Jeśli w coś mocno wierzyć o do tego konsekwentnie dążysz, to prędzej czy później, osiągniesz zamierzony cel. Z abstrakcyjnego producenta z Azji, który raz na jakiś czas sprzedał "coś" w Europie, Kia stała się niemalże potentatem na rynku motoryzacyjnym.
A wszystko zaczęło się niewinnie w 2003 roku, kiedy na stoisku wystawowym koncernu we Frankfurcie pojawiło się auto "mające własny charakter", picquant. Kia Picanto.
Zaprojektować miejskie autko, które podbije świat nie jest łatwo. Samochodzik taki musi być nie tylko tani, zwrotny i funkcjonalny, ale także w miarę przestronny oraz wystarczająco dynamiczny. Producenci nie raz już na najmniejszych swoich dzieciach łamali sobie pazury. Ale Kii jakoś się udało. Dlaczego?
Picanto już samą nazwą do siebie przekonuje. Niepowtarzalne, wyłupiaste przednie reflektory w połączeniu z minimalistycznym grillem i króciutką maską przechodzącą w mocno pochyloną przednią szybę robią wrażenie. Linia dachu, która już od słupka środkowego zdecydowanie opada, wąziutki słupek tylny, wznosząca się linia okien oraz minimalistyczny zwis podkreślają miejskie aspiracje modelu. Auto jest dość wysokie i przez to w pewnym sensie dysproporcjonalne, ale dzięki temu konstruktorom udało się wygospodarować przyzwoitą ilość miejsca w środku.
Pasażerowie przednich siedzeń jak zwykle na brak przestrzeni narzekać nie mogą – miejsca jest wystarczająco zarówno na szerokość, jak i nad głowami. Z tyłu na upartego także niezbyt rośli dorośli pasażerowie się zmieszczą, a to za sprawą wysoko umieszczonej kanapy – tym sposobem konstruktorom udało się rozwiązać problem deficytu przestrzeni na nogi. Co ciekawe Picanto, w odróżnieniu choćby od Fiata Pandy czy tria C1/107/Aygo, jest zawsze homologowane na pięć osób. Owszem, pięcioro dorosłych osób raczej tym autkiem w podróż do Chorwacji wybierać się nie powinno, ale trójka maluchów z tyłu spokojnie się zmieści. Gorzej z bagażem – niespełna 160 l wystarczy co najwyżej na niewielkie zakupy w supermarkecie. Reszta musi powędrować do bagażnika dachowego lub… można zrezygnować z pasażerów tylnej kanapy! Po złożeniu siedzeń powstaje równa podłoga, a do auta spakujemy już niemal 900 l bagażu. Nieźle.
Sam wystrój wnętrza raczej nikogo na kolana nie powali. Co prawda wszystko jest na swoim miejscu i obsługa auta nie nastręcza większych problemów nawet nowicjuszom, ale jakoś na próżno doszukiwać się tutaj fajerwerków stylistycznych. Prosto i praktycznie – tak można scharakteryzować wnętrze w największym skrócie.
Do wyboru było kilka jednostek napędowych, w tym nowoczesny diesel 1.1 CRDi wykorzystujący technologię common rail. Jednak najczęściej spotykaną, i chyba najlepszą, jednostką napędową mogącą pracować pod króciutką maską Picanto, wydaje się być litrowy silniczek o mocy 62 KM. Prosta konstrukcja z żeliwnym blokiem i aluminiową głowicą, napędzana paskiem rozrządu, doskonale radzi sobie z leciutkim Picanto (oczywiście o ile od auta tego typu nie oczekujemy sportowych osiągów). Sprint do 100 km/h zajmuje 15 s, a prędkość maksymalna przekracza 150 km/h. Przy tym auto spala śmieszne ilości paliwa – średnio ok. 5.5 l/100 km.
W konstrukcji zawieszenia zbytnio nie kombinowano – na przedniej osi zastosowano kolumny MacPhersona, z tyłu postawiono na belkę skrętną. Auto dość dobrze się prowadzi, sprężyście tłumi nierówności, chociaż na poprzecznych garbach potrafi nieprzyjemnie podskakiwać. Ale to już nie wina zawieszenia, a niewielkiego rozstawu osi.
Usterkowość? No cóż, ideały nie istnieją. Ale jak pokazuje praktyka Kia Picanto to samochód niezbyt absorbujący jeśli chodzi o bieżącą eksploatację. Zdarzają się niewielkie usterki w zawieszeniu i układzie elektrycznym, ale większość niedomagań da się usunąć bardzo tanim kosztem – ceny części są śmiesznie niskie, a i każdy mechanik poradzi sobie z obsługą auta.
Picanto to sympatyczne autko miejskie, które w roli miejskiego towarzysza podróży sprawdzi się doskonale. Niska cena zakupu oraz mało problematyczna eksploatacja w połączeniu z oryginalnym projektem nadwozia sprawiają, że dla szukających małego, poręcznego i nietuzinkowego auta miejskiego Picanto może okazać się propozycją wartą rozważenia.