Kia Picanto 1.2 GT Line – ze stylistycznym pazurem
Producenci z całego świata powoli przyzwyczajają nas do pewnej prawidłowości: produkują małe auta, które jednak robią spore zamieszanie. To sprawna reakcja na zapotrzebowanie rynku. Klienci oczekują niedrogich, niewielkich samochodów, które przestały być nudne i zarezerwowane jedynie dla potrzeb nauki jazdy lub mało wymagających kierowców, poruszających się głównie po mieście. Także Kia konsekwentnie od kilku lat przekonuje, że ich najmniejszy model z oferty – Picanto potrafi zaspokoić motoryzacyjne potrzeby nawet fanów sportowych doznań, chociażby wizualnych. Tak jest w przypadku Kii Picanto z pakietem GT Line, która trafiła na nasz test. Jak się spisuje koreański "mikrus" trzeciej generacji?
Agresywnie, nie pazernie
Najnowsza odmiana Kii Picanto zadebiutowała w pierwszej połowie 2017 roku. Chociaż na pierwszy rzut oka przypominała wersję znaną już od roku 2011, to po chwili łatwo zauważyć, że to konstrukcja zupełnie nowa, znacznie różniąca się od poprzednika. Choć bryła auta nie przeszła rewolucyjnych zmian, to różni się wymiarami i stylistycznymi detalami. Przede wszystkim nowe Picanto oferuje większy rozstaw osi, jest też nieco wyższe. Co ciekawe, długość 3595mm i szerokość 1595mm jest niemal identyczna jak w przypadku drugiej generacji.
Spoglądając na wymienione powyżej liczby, a potem na zaparkowane auto, nie można mieć wątpliwości – Kia Picanto to mały samochód o zwartym nadwoziu, które sprawia wizualne wrażenie sztywnego i zaprojektowanego z myślą o maksymalnym wykorzystaniu chociażby przestrzeni. Stylistyczny pakiet GT Line dodaje maluchowi charakteru i zadziorności, ale ze smakiem i wyczuciem. Picanto w tej odmianie zauważalnie wyróżnia się na ulicy, jednak nie prowokuje, nie krzyczy za każdym razem “no dawaj, tylko do następnych świateł!”.
Z przodu uwagę zwraca czarna lakierowana obudowa grilla, charakterystycznego także dla innych modeli tej marki. Po przyjrzeniu się zauważymy, że małe wnęki wypełnione są lakierem w kolorze czerwonym. Ta sama barwa, kojarząca się jednoznacznie ze sportowym charakterem, dobrze kontrastuje z czernią i bielą przy przednich wlotach powietrza, na listwie bocznej czy nad tylnym zderzakiem. Całości sportowego wizerunku dopełnia dyfuzor w pobliżu podwójnej chromowanej końcówki wydechu i dedykowane dla pakietu GT Line obręcze kół w rozmiarze 16 cali.
Dynamicznie... i do połowy nawet przestronnie
Na szczęście w przypadku nowej Kii Picanto smaczki stylistyczne sportowego pakietu nie kończą się wraz z zajęciem miejsca za kierownicą. W tak niewielkim kokpicie naprawdę sporo się dzieje. Choć tonacja wnętrza jest ciemna, podsufitka jasna, to czerwone elementy wybijają się na pierwszy plan. Nić w tym kolorze posłużyła do wykończenia obicia kierownicy z gładkiej skóry, bardzo małego, ale wygodnego podłokietnika czy też przeszyć w fotelach. Te zasługują na szczególną pochwałę. Nie należą do najbardziej masywnych, co pozwala zaoszczędzić miejsca, jednak są wygodne i spełniają swoją rolę nawet podczas dalszych podróży. Trzymanie boczne jakością dorównuje skórzanemu obiciu w dwóch kolorach – czarnym z czerwonymi elementami. To w aucie klasy miejskiej robi wrażenie! Jeszcze więcej barwnych kontrastów znajdziemy w obiciach drzwi. Pewnym jest, że w przypadku Kii Picanto nikt nie pominie pakietu GT Line.
Pod względem ergonomii ciężko doszukiwać się potężnych wpadek. Nowy krój deski rozdzielczej, przypominający rozwiązania znane chociażby z Kii Optimy czy nowego Rio, zdaje egzamin. Jedynych niedogodności w kokpicie Picanto dostarczają po prostu jego wymiary. Znalezienie wygodnej pozycji, siedząc z przodu, nie stanowi problemu. Poczucie przestrzeni wręcz zaskakuje. To wszystko jednak dzieje się kosztem miejsca na tylnej kanapie – niestety symbolicznej, czy w bagażniku. Skromne 255 litrów powinno zaspokoić miejskie potrzeby, jednak w dalszej podróży jedna walizka potrafi zarezerwować dla siebie całą dostępną przestrzeń.
Wracając do przedniego rzędu. Kierownica, choć dobrze leży w dłoniach i jest funkcjonalna, to w przypadku Picanto mogłaby być odrobinę mniejsza. Zegary są czytelne, podobnie jak nieco staroświecki, “pikselowy” ekranik pomiędzy nimi i większy dotykowy tablet w desce rozdzielczej. Na plus zasługuje prostota w obsłudze i jego pozycja – zamontowany wysoko dostarcza niezbędnych informacji (chociażby z nawigacji), bez zbędnego odrywania wzroku kierowcy od drogi. Choć miejsc na drobiazgi nie brakuje, to podłokietnik mógłby być nieco większy, a schowki w pobliżu dźwigni zmiany biegów zamykane. Jakość użytych materiałów zadowala. Szczególnie w przypadku wspomnianych elementów obitych skórą – miękką i przyjemną w dotyku.
GT niestety tylko z wyglądu
Choć od początku byliśmy pogodzeni z tym, że testowana Kia Picanto GT Line legitymuje się sportowym charakterem jedynie wizualnie, to wciąż żywiliśmy pewne nadzieje. Te jednak zostały rozwiane niemal natychmiast podczas pierwszej przejażdżki. Testowany egzemplarz dysponował najmocniejszym (!) silnikiem z ubogiej gamy dwóch jednostek – chodzi o benzynowy 1.2 o mocy 84 KM, współpracujący z manualną 5-biegową przekładnią. Próba dynamicznej jazdy poza miastem nie przynosi efektów. Jest głośno, niezbyt szybko, a Kia wyraźnie daje do zrozumienia, że lubi się z naprawdę wysokimi obrotami. Realna prędkość maksymalna np. podczas autostradowych wojaży mieści się w przedziale 120-140 km/h. Wynika to nie tylko z ograniczeń jednostki napędowej, ale też niewielkiej masy własnej pojazdu, wynoszącej jedynie 864 kg. Auto jest wyczuwalnie lekkie, przez co przy większych prędkościach zachowuje się niestabilnie.
Za to podczas korzystania z nowego Picanto w przestrzeni miejskiej, docenimy nie tylko wspomniane wymiary. Do prędkości kilkudziesięciu kilometrów na godzinę auto potrafi naprawdę zaskoczyć dynamiką i agresywnym przyspieszeniem. Jednak na największą pochwałę zasługują dwa elementy: funkcjonalna zwinność i zwrotność, a także mniej funkcjonalna, ale warta docenienia – świeża, miejska stylistyka. Zestawienie silnika 1.2 i pakietu GT Line wymaga przeznaczenia na nowe auto 54 990 zł, według aktualnego cennika. Brzmi jak "mieszczuch” totalny i taka właśnie jest nowa Kia Picanto. Ze stylistycznym "pazurem"
w bonusie.