Jeszcze bardziej Super(b) - Skoda Superb
Czy po czterech latach od premiery drugiej generacji, Skoda Superb może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Chyba nie, bo to, że sprzedaje się świetnie i niezależnie od typu nadwozia oferuje niezmiennie wysoki komfort, nie jest zaskoczeniem.
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do przepastnego wnętrza, jeszcze większego bagażnika czy zmyślnej klapy otwieranej na dwa sposoby potrafiącej zmienić sedana w liftbacka i na odwrót. Mnogość wersji silnikowych i wyposażeniowych Skody Superb przyprawić może o zawrót głowy. Nie tylko tych wychowanych na „Skodavkach” z minionych dekad napędzanych silnikiem umieszczonym w miejscu, gdzie normalnie powinien znajdować się bagażnik.
Dlatego na wieść o pojawieniu się wersji Laurin&Klement, moją jedyna reakcją było: „O, Superb L&K, fajny ma kolor”. Tylko tyle i aż tyle, wszak ta bogata odmiana nie jest niczym nowym dla czeskiej marki, która od 1895 roku funkcjonowała jako przedsiębiorstwo z siedzibą w Mlada Boleslav założone przez mechanika Vaclava Laurina i przemysłowca Vaclava Klementa. Używana powszechnie nazwa pojawiła się dopiero w 1925 roku po przejęciu firmy przez koncern zbrojeniowy Skoda.
Wtedy też zbudowano pierwszą Skodę L&K. Prawdę mówiąc model Superb jest niewiele starszy, bowiem Skoda 640 Superb pojawiła się w 1934 roku. Nawet Superb w wersji L&K był obecny w ofercie Skody od 2006 roku. Krótko mówiąc „nihil novi”.
Czyżby? Dzisiejsze wymagania klientów od samochodów takich jak reprezentacyjna Skoda, sięgają znacznie dalej niż obecność mocnego silnika, skórzanej tapicerki czy automatycznej klimatyzacji. Dwa ostatnie elementy wyposażenia od zawsze były wizytówką wcześniejszych i obecnych odmian L&K. Dziś każdy Superb ma w standardzie klimatyzację, a spośród pięciu wersji wyposażeniowych, tapicerki skórzanej nie można dokupić jedynie do najtańszej Active i najbogatszej Platinum, gdzie za obicia ze skóry i alcantary nie trzeba dopłacać.
Osiemnastocalowe obręcze kół? Żaden problem – najwięcej (5500 PLN) kosztować będą w Superb Active. W pozostałych od trzech do zaledwie tysiąca złotych. Mocny, 260-konny silnik 3.6 litra seryjnie łączony z napędem na obie osie i przekładnią DSG również wkładają do Active.
Skoro tak, to nowy Superb L&K musi być wyjątkowy i mieć coś czego nie można mieć za żadne pieniądze w pozostałych wersjach. Przyznacie, że wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe zadanie! Skoda rozwiązała ten problem konfigurując pakiet L&K i ustalając jego cenę na 16500 złotych.
Tyle kosztuje chromowana osłona chłodnicy, 18-calowe obręcze kół "Sirius", listwy progowe z logo L&K, drewniane wykończenia na desce rozdzielczej oraz ekskluzywna tapicerka z naturalnej skóry w brązowym kolorze pokrywająca podgrzewane, wentylowane i elektrycznie regulowane fotele luksusowej Skody. Całość pokryto debiutującym w gamie Superb lakierem Brąz Magnetic i przyozdobiono plakietkami L&K na błotnikach. Voila!
Domyślam się, że opcja za prawie siedemnaście tysięcy złotych w Skodzie wywiera piorunujące wrażenie. Ale właśnie dzięki temu, że to Skoda, kwota obejmuje wszystko co wymieniłem wyżej nie zaś samą nawigację, jak w modelach BMW, Audi czy Mercedesa rozmiarami zbliżonymi do Superb.
Skoro jesteśmy przy nawigacji, nie sposób pominąć pewnego kuriozum w typowo czeskim klimacie. Otóż zamiast kupować osobno pakiet L&K do wersji Elegance i jak w testowanym aucie spowodować wzrost ceny bazowej modelu 2.0 TSI DSG ze 126 300 do 142 800 złotych, z cennika wybrać należy „gotową” Superb Elegance L&K z tym silnikiem. Jest co prawda o niecałe trzy tysiące droższa, ale w standardzie ma układ nawigacji kosztujący w Elegance 7000 złotych. Warto tym bardziej, że paradoksalnie w pakiecie L&K kupowanym oddzielnie nie ma systemu nawigacyjnego typu Amundsen!
Mniej śmieszne, że nawet w skonfigurowanej Skodzie L&K, są opcje płatne „ekstra”. Choćby wentylowane fotele, asystent parkowania, dach z bateriami słonecznymi, niezależne ogrzewanie, a nawet podwójne osłony przeciwsłoneczne i boczne poduszki powietrzne z tyłu. Tym sposobem początkowe 16 500 złotych łatwo podwoić, co w mojej opinii zaczyna tracić sens.
Wigoru nie brakuje dwulitrowej, doładowanej jednostce typu TSI pracującej pod maską Skody. Duet 200 koni mechanicznych i doskonałej przekładni DSG sprawia, że luksusowa Skoda potrafi być także całkiem żwawa. Silnik wspomagany od samego dołu sporym zapasem momentu obrotowego rozwija moc bardzo równomiernie, nie wymagając od kierowcy niczego więcej poza kontrolowaniem nacisku na prawy pedał.
Zdecydowanie mniej siły wymaga operowanie kierownicą dużej Skody. Jej pozbawiony wyrazu układ kierowniczy nie jest jednak wadą, biorąc pod uwagę charakter i przeznaczenie. W czasie jazdy auto prowadzi się bezpiecznie neutralne, bez względu na prędkość z jaką się poruszamy. Godna pochwały jest wyjątkowa stabilność w neutralnym położeniu układu, kiedy Superb utrzymuje obrany tor jazdy nie wymagając korekt sterem, również przy prędkościach powyżej 200 km/h. W jedynym europejskim kraju, gdzie na autostradach nie obowiązują limity prędkości, Superb 2.0 TSI zdolny jest pędzić prawie 240 km/h i na pewno nie będzie blokował lewego pasa.
O ile dane fabryczne określające średnie spalanie tej wersji na poziomie 10,6 l/100km w cyklu miejskim uznać można za prawdziwe, te mówiące o niecałych siedmiu poza miastem są fikcją, którą od prawdy dzielą niecałe dwa litry benzyny. Warto również pamiętać, że hamulce Superba 2.0 TSI nie są tak mocne jak silnik.
Superb L&K jest autem zdecydowanie bardziej luksusowym, niż wyjątkowym. Przynajmniej dopóki o „wyjątkowości” nie świadczą cztery końcówki wydechu, napis TSI na klapie bagażnika, czy diodowe lampy tylne, których nie ma nawet „zwykły” Superb 3,6 FSI!
Znacznie mocniejszym impulsem do zakupu wersji L&K jest wybór między dwoma silnikami benzynowymi i dwoma dieslami oraz decyzja, czy jeszcze bardziej Super(b) Combi, czy może sedan?