Jestem z Polski - Fiat 500
Manifestuje to barwami narodowymi zgrabnego nadwozia. Jego dwucylindrowy silniczek TwinAir pokonał wszystkich w ostatnim plebiscycie "Engine of The Year". Jeśli szukacie dobrego przykładu i wciąż macie wątpliwości co do kariery downsizingu, powinniście bliżej przyjrzeć się tej wersji "500-tki".
Ma tylko dwa cylindry, niewielki bagażnik i tylko troszkę więcej miejsca na tylnej kanapie. To wcale nie przeszkadza mu być jednym z najbardziej łakomych kąsków w klasie Supermini.
Po otwarciu maseczki największym elementem dwucylindrowej jednostki napędowej „Made in Poland” jest jej plastikowa osłona. Innowacyjny silnik mierzy tylko 35 cm długości. Z pojemności 875 cm3 udało się uzyskać imponujące 85 KM. Fakt, że jest też mała turbina ma niebagatelne znaczenie. Ale Clou leży w nowatorskim systemie hydraulicznego sterowania pracą zaworów ssących. W telegraficznym skrócie wpływa to znacznie na większą efektywność pracy silnika i mniejsze straty energii. Czyli też niższe spalanie i emisję CO2, ogólnie super zielono!
Z tym spalaniem nie do końca jest tak różowo. Jak słusznie zakładacie jest tu tryb „Eco” który jak w innych Fiatach, Alfach czy ognistym Abarth, działa na silnik jak zaciągnięcie hamulca ręcznego. Jeśli zgodnie z przeznaczeniem kupicie ten samochód jako oszczędnego mikrusa do miasta, pamiętajcie o dwóch rzeczach.
Pierwsza to ta że „Maluch na miarę naszych możliwości” naprawdę mało pali tylko po włączeniu przycisku eko-spowalniacza. To on w imię dobra planety obdziera z niutonów 85-konny mikry silniczek i jego 145 Nm dostępne od 1900 obr/min. Jak bardzo? Pstryk i Fiat ma 58 koni i 100 Nm. Rozpędzanie trwa całe wieki. Niewyraźny, ale fajnie zaprojektowany komputer pokładowy szybko wskaże średnią poniżej pięciu litrów, nawet w mieście. Tyle, że za długo sobie tak nie pojeździcie.
Szybko, w dosłownym tego słowa znaczeniu, znajdą się jeszcze szybsi, a więc i „lepsi” kierowcy. Jazda takim cukiereczkiem przy akompaniamencie natarczywych sygnałów dźwiękowych i świetlnych nie jest niczym przyjemnym. Lepiej jest skoczyć Fiacikiem za miasto. Najlepiej z piękną dziewczyną.
Jeśli oczarowani jej urodą wciąż macie aktywne „Eco” i nie przekroczycie „eko-prędkości” z rzadka sięgającej stu na godzinę, po kilkunastu kilometrach spalanie spada do optymistycznych czterech litrów. Jeżeli jednak pasażerka was wkurzy, lub (tak będzie bezpieczniej) będziecie sobie chcieli po prostu szybciej pojeździć, cinquecento was nie zawiedzie. Ma co najmniej dwa razy więcej temperamentu niż cylindrów.
Wyłącz w diabły cały ten „soft”, a zobaczysz jak sympatycznie może brzmieć terkot silnika wkręcanego do 6 tys. obrotów. Jak wcześniej „budyniowaty” układ kierowniczy staje się dobrze schłodzoną galaretką. To, podobnie jak dziwaczna wysoka pozycja za kierownicą, nie brzmi jak najlepsza zachęta do sprawdzania czy „wyciągnie” 180 km/h, ale wierzcie mi, jazda „kapkę” wolniej naprawdę potrafi dać wiele przyjemności. Tutaj pojawia wart zapamiętania czynnik numer dwa. Jeżdżąc jak Włoch któremu wciąż śpieszy się na randkę (bynajmniej nie z Mamusią), musicie być przygotowani, że to małolitrażowe cudo pali 10 litrów na setkę. Upss…
Belka skrętna nie jest ideałem, ale tu na pewno większym niż wskazywałby to krótki rozstaw osi fiacika. W środku trzęsie najbardziej na poprzecznych uskokach i uwypukleniach nawierzchni. Ale tak już jest z maluchami. Ten ma seryjnie aż szesnastocalowe felgi. Rzecz całkowicie usprawiedliwiona biorąc pod uwagę tendencję do przechyłów skorupki retro-malucha.
Mały nie oznacza w tym przypadku gorzej wyposażony. Na pokładzie jest aż siedem poduszek powietrznych oraz ABS, EBD i system wspomagania nagłego hamowania. Wszystko w serii. Z kolei ESP montuje się standardowo jedynie w mocniejszej 100-konnej wersji 1,4 16v. Oprócz obłędnej palety lakierów również kontrastujące dwubarwne okrycia wierzchnie z oferty Bicolore. Za dopłatą „500-tka”może mieć takie frykasy jak biksenonowe reflektory, panoramiczny szklany dach czy skórzaną tapicerkę. To również świadczy o wyjątkowości tego gadżetu.
Niestety nie taniego. Jeśli ktoś będzie Wam opowiadał o egzemplarzu za 60, czy 70 tysięcy, nie traktujcie tego jak legendę. Fiata 500 kupują zazwyczaj ludzie z fantazją i pieniędzmi. Tym tylko z fantazją pozostaje wciąż świetna Panda.