Jeep Wrangler - ikona offroadu
Pod jednym względem jesteśmy szczególnie okropni - prędzej czy później wszystko nam się nudzi. Dlatego zmieniamy kolory ścian, telefony, samochody, a w skrajnych przypadkach też żony i mężów. Skoro tak, to jakim cudem od bagatela 73 lat ciągle kupujemy bądź co bądź to samo auto - Jeepa Wranglera?
Podczas drugiej wojny światowej chyba nikt nie myślał o tym, że nie tylko ten przykry okres przejdzie do historii. Legendą stał się również Jeep, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Protoplasta współczesnego Wranglera dzielnie walczył na froncie, a dziś ten kawałek legendy można kupić w salonie. Czym ten model zasłużył na taki splendor? Cóż – grzech pytać.
JEEP WRANGLER – NIE DO PODROBIENIA
Tak samo jak słowo „Adidas” dla sporej grupy ludzi jest tym samym, co określenie „sportowy but”, tak „Jeep” jest samochodem terenowym - jakimkolwiek. „Czym jeździsz?”. „Jeep’em”. I bynajmniej nie musi tu chodzić o amerykańską legendę. Marka stała się tak sławna, że w końcu zaczęła oznaczać wszystko, co ma silnik, cztery koła i jeździ w terenie. To naprawdę niesamowite.
Współczesny świat, ekolodzy i księgowi w ogóle nie zmienili w Jeepie Wraglerze tego, co od zawsze było w nim najlepsze – stylu, świetnych właściwości terenowych i dostępu dużych silników. Ten wóz nie udaje terenówki – on nią po prostu jest i w ogóle nie przejmuje się tym, że na szosie prowadzi się jak czołg, a jego praktyczność jest znikoma. Mimo długości auta kompaktowego, waży tyle, co wagon kolejowy, a do mikroskopijnego bagażnika nie zmieści się zwierzyna upolowana w lesie. Można ją za to przymocować do maski, z której wystają mocowania, ale wtedy widoczność przez przednią szybę będzie jeszcze mniejsza niż jest. Jeep Wranger nie zapewnia żadnego kompromisu i właśnie tym urzeka. Prześwit 267mm nie ma większych problemów z pokonywaniem bezdroży jak i miejskich krawężników. Kąt natarcia o wartości 45 stopni połyka wszystko przed zderzakiem, a konstrukcja oparta na ramie wytrzyma nawet upadek z Kanionu w Colorado. Do tego wystarczy jeszcze tylko dorzucić świetny napęd na wszystkie koła Rock-Trac oraz ogromne doświadczenie Jeepa w tworzeniu aut na bezdroża, by ostatecznie otrzymać prawdziwego tytana. I zarazem lekarstwo na kratery w naszych drogach. Jedna kwestia jest tylko zastanawiająca. Świat się zmienił, telewizory kineskopowe trafiły do muzeum, a telefony wielkości lodówki stały się zgrabnymi smartfonami. Wrangler jest jednak ciągle taki sam i w związku z tym pojawia się tutaj pewien problem.
CZAS STANĄŁ W MIEJSCU
Czego można oczekiwać po wejściu do samochodu? Przyjemnej atmosfery. A jaka jest w Jeepie? Dobre pytanie. Lepiej nie szukajcie ładnych i przyjemnych materiałów – większość z nich w dotyku przypomina beton. Do tego kolory są ponure, a ergonomia kuleje, bo przełączniki zostały porozrzucane gdzie się da. Te od szyb i lusterek znalazły się przy nawiewach, inne trafiły na tył kierownicy. Po aucie widać też poprzednią epokę – z nadwozia wystają śruby, mocowania i ogromna antena od radia, która ściąga pioruny. Nawet ogranicznik drzwi zadziwia, bo jest zaledwie kawałkiem „szmaty”. Do całości wystarczy jeszcze tylko dodać fatalne wyciszenie, słabe spasowanie i kiepskie wyposażenie podstawowych wersji, by otrzymać obraz bezmyślnego auta, które jest idealnym kandydatem na gigantyczną, rynkową klapę. I każdy taki nowy samochód byłby wpadką, ale nie Jeep Wrangler – bo w nim to wszystko wbrew pozorom ma sens i gdyby było inaczej to… pewnie nikt by go nie kupił.
Ten wóz jest taką kapsułą czasu. Reliktem, który został przyprawiony szczyptą nowoczesności. W jego przypadku opcjonalna nawigacja, elektrycznie sterowane szyby, czy klimatyzacja to prawdziwe szaleństwo. Mało tego – można też liczyć choćby na asystenta zjazdu i ruszania pod górkę, system przeciwdziałający wywróceniu się oraz głosowe sterowanie systemem multimedialnym. Oczywiście tego nie ma w podstawowym wariancie - w nim nawet boczne airbagi wymagają dopłaty. Jednak prostota Wranglera onieśmiela. Na mieście można spojrzeć w oczy kierowcom małych ciężarówek, przy wysiadaniu ubrudzić sobie progiem spodnie na wysokości łydek, a w terenie… zdziałać cuda. Przy okazji nie trzeba teraz płacić tak dużo na stacji paliw jak kiedyś. Zamiast ogromnego silnika benzynowego, pod maską może pracować 200-konny diesel 2.8 CRDi. Zadowoli się około 13l paliwa na 100km i choć nie czyni z Wranglera mistrza prostej, to do 100km/h chętnie napędza auto oraz zapewnia mu osiągi wozu kompaktowego. Wyprzedzanie jest dość proste, a elastyczność zadowalająca. Nawet przy autostradowych prędkościach motor ma siłę walczyć z oporem powietrza i stara się dość posłusznie reagować na ruchy prawej stopy. Jednak to nie jest żywioł Jeepa, bo cudów na drodze lepiej nie oczekiwać – jego układ kierowniczy jest czuły, a auto nerwowe, nurkuje przy hamowaniu, wychyla się w zakrętach, a przy dużych prędkościach połączonych z nierównościami zachowuje się niepewnie. Zawieszenie przenosi też wszystkie możliwe drgania do wnętrza. To odepchnęłoby w każdym innym samochodzie, ale Wragler nie byłby bez tego Wranglerem.
Fakt, o deskę rozdzielczą można rozbijać orzechy laskowe, a tapicerka jest dziełem alchemika, ale całość można za to umyć wodą ze szlaufa – wystarczy jedynie odblokować korki spustowe. Po co komu taki patent? To bardzo proste - dach to kawałek materiału lub plastiku w zależności od wersji, łatwo można go odpiąć. Drzwi też… A jakby tego było mało – nawet przednia szyba jest składana. Po takich modyfikacjach wystarczy udać się na podbój okolicznych bagien, by się świetnie bawić. I nie trzeba martwić się o zniszczenie wnętrza, bo przecież wystarczy wiadro z wodą. Zabawę nakręca też profesjonalny napęd 4x4 z reduktorem, a nawet przełożenie redukcyjne skrzyni biegów, sztywne osie i jakby tego było mało – jest teź odpinany przedni stabilizator, który zwiększa skok zawieszenia. Dzięki temu szaleństwa Wranglerem stają się lepsze od wszystkich gier offroadowych razem wziętych. Ten wóz jest niezwykły, to styl życia i maszynka do radości.
Choć ludziom wszystko szybko się nudzi, to najwyraźniej istnieją wyjątki, których nie odstraszy nawet cena ponad 142 000zł za podstawowy wariant. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że Jeep Wrangler zawsze będzie trendy i w jego przypadku szczególnie pasuje stwierdzenie: „Po co zmieniać to, co jest dobre”. A w czym tkwi jego sukces? To już było powiedziane wcześniej – daje radość, a w zamian chce tylko bak paliwa.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00