Jeep Compass - Tania legenda
Jeep to niemal legenda terenowej jazdy. Trudno się więc spodziewać, żeby nie starał się wykorzystać mody na prostsze i tańsze auta SUV. W gamie amerykańskiej marki taką rolę ma pełnić Compass.
Muszę przyznać, że stylistyka tego samochodu, która na pierwszych zdjęciach nawet mi się podobała, teraz jakoś mnie drażni. Przód z charakterystyczną dla Jeepa atrapą chłodnicy i dużymi prostokątnymi reflektorami jest całkiem w porządku. Kanciaste poszerzenie nadkoli z przodu też jeszcze uchodzi, ale tyłu nie rozumiem. Tam także linia nadkoli jest mocno podkreślona. Wypukłości zaczynają się już na tylnych drzwiach i to w taki sposób, że nie było gdzie zamontować klamki tylnych drzwi. Jest więc na ramie okna. Nie ukryto jej jednak jak w przypadku hatchbacków Seata czy Lancii, ale „przyklejono” na zewnątrz. Wygląda to dziwnie, podobnie jak cały profil nadwozia, który w wersji „udaję, że jestem trzydrzwiowy” jakoś mi nie pasuje. To dobre dla hatchbacków czy krótkich aut SUV, ale nie tak długich jak Compass.
Na szczęście właściciel ogląda to auto od wewnątrz, a tam jest zdecydowanie lepiej. Stylizacja wnętrza także jest dość masywna, ale efekt próbowano złagodzić wykorzystaniem w wielu miejscach motywu koła. Compass jest bardzo funkcjonalnie urządzony. Na desce rozdzielczej przed pasażerem jest zamykany schowek, a nad nim otwarty. Mamy także półki na tunelu oraz dwa miejsca na kubki. W ściankach zagłębień na kubki są świetlne pierścienie, tworzące ciekawą aurę po zmroku. Dziwi mnie natomiast umieszczenie w jednej z półek na tunelu przełącznika napędu.
Tylna kanapa jest przeznaczona dla trzech osób, ale to teoria. O wygodzie może mówić najwyżej dwóch pasażerów. Z jednej strony to wynik szerokości auta, a z drugiej umieszczenia w podłodze, w miejscu gdzie powinien trzymać nogi środkowy pasażer półki z dwoma uchwytami na kubki. Pasażer na środku musi więc cały czas jechać w rozkroku. Sporo miejsca jest natomiast wzdłuż kabiny – nawet wysocy pasażerowie siadając za wysokimi kierowcami nie będą narzekać. Ja (182 cm wzrostu) miałem wolną przestrzeń między kolanami, a siedzeniem kierowcy ustawionym do mojego wzrostu.
Zdecydowanie spodobały mi się Compassowe multimedia. To amerykański samochód, więc nie miał żadnych kłopotów z odczytywaniem plików MP3 nawet z iPoda, co Fiatom, korzystającym z owoców współpracy z Microsoftem często się nie zdarza. Tym razem miałem nawet podgląd okładek. Mam nadzieję, że te elementy trafią w końcu także do Fiatów. Ekran nawigacji był najeżony kwadratami ikonek o dość siermiężnym wyglądzie, ale pozwalających na intuicyjną i bardzo sprawną obsługę nawigacji.
W klapie bagażnika jest para odchylanych głośników pozwalających zmienić samochód w centrum rozrywki podczas wypadów w plener. Wystarczy otworzyć bagażnik, odchylić głośniki i już cały stok słyszy w rytm jakiej muzyki śmigamy na snowboardzie.
Compass to auto za niewygórowaną cenę, więc oferuje średniej klasy plastiki i tylko dwie wersje silnikowe – dwulitrowy silnik benzynowy o mocy 156 KM oraz turbodiesla o pojemności 2,2 l i mocy 163 KM. Ja pod maską miałem turbodiesla. Ponad półtoratonowe auto rozpędza się dzięki niemu do 100 km/h w 10,6 sekundy. A maksymalnie może osiągać prędkość 202 km/h. Spora masa i wymiary samochodu powodują, że rozpędza się dość majestatycznie, choć przyspiesza wyraźnie i dość chętnie. Podczas jazdy nie narzekałem jednak na brak dynamiki, a i zawieszenie mimo dość sporej wysokości dobrze dawało sobie radę z zakrętami. Jest jednak dość głośne, więc jazda po zniszczonych śląskich drogach czasami nie była przyjemna. Spalanie według danych fabrycznych wynosi średnio 6,6 l/100 km. Mnie wychodziło 7 litrów, a kiedy przejechałem 300 km „gierkówką” spadło do 6,2 l/100 km.
Ceny Compassa zaczynają się w jednej trzeciej wysokości stawek za Grand Cherokee i znacznie poniżej cen małego Wranglera. Najniższa pozycja w cenniku to 82 500 za samochody z silnikiem benzynowym, oferowanym tylko z przednim napędem i 116 000 złotych za turbodiesla z napędem 4x4. Testowa wersja to wyższy poziom wyposażenia Limited w cenie 125 000 złotych. Za takie pieniądze to warta zastanowienia opcja.