Jaguar I-Pace. Coraz więcej dobrych elektryków!
Czasy, kiedy sensowne samochody elektryczne produkowała tylko Tesla i Nissan, odchodzą do lamusa. Teraz mamy samochody takie, jak Jaguar I-Pace – „elektryk”, który jest jednocześnie jednym z najlepszych Jaguarów.
Kiedy poznajemy I-Pace’a, nie mamy wątpliwości, że to Jaguar. Jak na Jaguara, ma jednak dziwnie krótką maskę. Sama bryła samochodu też nie przypomina… właściwie niczego. Co to jest, SUV, coupe, limuzyna?
To jest, proszę Państwa, samochód elektryczny zaprojektowany przez Jaguara jako taki, od A do Z. A samochód elektryczny nie jest tak ograniczony formą, jak samochód z silnikiem spalinowym – i doskonale pokazuje to właśnie ten model.
Nie dość, że ta maska jest krótka, to jeszcze bardzo nisko poprowadzona. To zapewnia lepszą widoczność, ale też nie da się ukryć, że w Jaguarze I-Pace lepiej wykorzystano przestrzeń, jaką zajmuje nadwozie i oddano więcej miejsca pasażerom.
A nie jest to mały samochód. Nadwozie ma aż 4,68 m długości i ponad 2 m szerokości. Rozstaw osi wynosi 2,99 m. A w bagażniku aż 656 litrów.
Moim zdaniem wygląda świetnie. Zdjęcia nie do końca oddają to, jak dynamicznie i jak inaczej wygląda na drogach I-Pace.
Jaguar I-Pace – co znaczy „od podstaw elektryczny”?
To, że Jaguar I-Pace został stworzony jako elektryk, to nie tylko wygląd zewnętrzny. To też umiejscowienie akumulatorów pod prawie całą podłogą. I mimo tego, bagażnik nadal jest tak duży.
A baterii jest tu całkiem sporo, bo ich łączna pojemność to 90 kWh. Dzięki rozwiązaniom poprawiającym aerodynamikę nadwozia, jak wylot na masce, przekłada się to na zasięg w granicach 480 km. I to czyni I-Pace’a godnym rywalem dla Tesli.
Oprócz standardowego bagażnika z tyłu, mamy też bagażnik przedni. Ten posłuży jednak raczej jako „organizer”, bo mieszczą się tam głównie kable. To i tak bardzo praktyczne rozwiązanie.
Jaguar I-Pace może pochwalić się łączną mocą 400 KM – po 200 KM na oś. Maksymalny moment obrotowy wynosi aż 700 Nm. I to dzięki temu I-Pace przyspiesza do 100 km/h w zaledwie 4,8 sekundy.
Do tego, jak jeździ I-Pace jednak jeszcze dojdziemy. Zajrzyjmy najpierw do wnętrza.
I-Pace – tak, to Jaguar
Podobnie, jak na przykład w Range Roverze Velarze, w Jaguarze I-Pace nie ma klamek. Wysuwają się po dotknięciu wyżłobionego miejsca – gadżeciarskie, ale wszyscy fani science fiction będą zadowoleni.
W środku spotkają jednak już typowego Jaguara. Pozycja za kierownicą, chociaż trochę wyższa, jest bardzo sportowa. Czujemy, że nadal siedzimy relatywnie nisko, możemy dość daleko odsunąć fotel i blisko przysunąć kierownicę.
Jeśli chodzi o wykończenie, to chyba nawet nie jest typowy Jaguar. Każdy Jaguar jest wykończony dobrze, ale ten niczym nie odstaje od Mercedesa czy Audi. Materiały i ich spasowanie są wręcz wzorowe.
Konsola została zaprojektowana dość specyficznie. Mamy dwa ekrany dotykowe, z wyraźnym podziałem funkcji. Górny to typowy system infotainment – ma nawigację, Internet, muzykę, telefon i tak dalej. Dolny służy do obsługi funkcji samochodu. To tu ustawiamy temperaturę, tryb jazdy i podgrzewanie, i wentylację foteli. I-Pace również dostał te wielofunkcyjne pokrętła z ekranami wewnątrz.
Z tyłu, tak jak i z przodu, również nie możemy narzekać na ilość miejsca. Nie możemy też narzekać na ilość złącz USB – w tym Jaguarze I-Pace możemy mieć ich nawet osiem.
Nie podoba mi się tu tylko kilka rzeczy. Tunel środkowy z tyłu – co on tam robi? Dolna część deski rozdzielczej wbija się czasem w kolano wyższego kierowcy (1,86 m). A obraz z kamery cofania nie jest zbyt dobrze widzialny, jest trochę za mały.
Takich elektrycznych jak Jaguar I-Pace chcemy
Ci bardziej zatwardziali miłośnicy motoryzacji mówią, że samochód musi mieć silnik spalinowy, bo inaczej to tylko jakaś wiertarka. A wiertarki nie dają zbyt wiele frajdy. Ci bardziej otwarci na nowości są jednak samochodami elektrycznymi zauroczeni.
Myślę, że trzeba się przejechać odpowiednim samochodem elektrycznym, żeby zrozumieć, że dla tego napędu też jest miejsce i potrafi on dać równie dużo przyjemności z prowadzenia.
Jazda Jaguarem I-Pace jest po prostu inna. Przyspieszenie na poziomie BMW M2 czy Golfa R wciska w fotel, ale nie czujemy ani zmian biegów, ani tym bardziej nie słyszymy silnika. Nisko położony środek ciężkości daje mnóstwo stabilności w zakrętach. Czuć jednak, że Jaguar jest ociężałym kotem – waży aż 2220 kg.
Zawieszenie zostało ewidentnie zestrojone tak, by jak najlepiej ukrywać tę masę. Jest dość sztywne, tym bardziej, że to pneumatyka. Układ kierowniczy jest przyjemnie bezpośredni i choć sam nie przekazuje zbyt wielu informacji, to z łatwością usłyszymy wszelkie piski opon – w końcu nic nam tu nie ryczy ;)
Nie zapominajmy jednak, że samochody elektryczne w zupełnie inny sposób przekazują napęd. Przy każdym z kół może znajdować się osobny silnik, a zsynchronizowanie ich ze sobą jest bardzo proste – wystarczy zrobić to programowo.
W dodatku silniki elektryczne same w sobie są dość lekkie, nie mają też tylu ruchomych elementów, a przez to bezwładność takiego układu jest dużo mniejsza. To przekłada się na bardzo dobrą trakcję Jaguara i-Pace. Po wciśnięciu gazu do oporu po prostu przyspiesza. Nawet kiedy warunki nie są idealne. Kontrola trakcji jest w stanie tak zarządzać momentem, z taką częstotliwością na każdym kole, że te granice są przesunięte dość daleko.
Jaguar I-Pace potrafi zużywać około 15 kWh/100 km, ale w mieście będzie to częściej około 10 kWh/100 km więcej. To i tak oznacza, że koszt przejechania 100 km w mieście wynosi 13,75 zł. Tyle, co 3-4 bilety komunikacji miejskiej w Krakowie.
Takie zużycie i taki zasięg pozwalają ładować Jaguara nawet tylko raz w tygodniu. Wbudowana ładowarka pozwala naładować I-Pace’a do 80% w jedną noc (10 godzin) ze zwykłego gniazdka, ale jeśli macie dostęp do prądu stałego i 100kW – wystarczy 40 minut.
Coraz więcej ciekawych elektryków!
Samochody elektryczne to nadal nowość i przez to nadal mieszają się jeszcze konstrukcje bardzo udane, jak Kona Electric z takimi, jak Audi e-tron – który sprawdza się głównie na krótkich, miejskich dystansach.
Jaguar I-Pace jest zdecydowanie jednym z lepszych przedstawicieli samochodów na prąd. Jest szybki, świetnie wykonany, dobrze jeździ, ma duży bagażnik, trochę gadżetów – po prostu wszystko, czego może od niego oczekiwać klient segmentu premium.
I może dlatego, zupełnie w ciemno, przed premierą I-Pace’a w Polsce zamówiło aż 55 osób. Mimo, że bazowo kosztuje 354 tys. zł, a w wersji First Edition nawet 460 tys. zł.
Redaktor