Jaguar E-Pace – najmłodszy w rodzinie
Jaguar wychodzi naprzeciw młodszym klientom i wprowadza do oferty samochód, który powinien im się spodobać. To luksusowy crossover, ale jednocześnie… najtańszy model w ofercie. Czy to nadal Jaguar?
Jaguar kojarzy się przede wszystkim ze starszymi kierowcami. Trzeba do niego dorosnąć – i wiekiem, i finansowo, co też najczęściej się ze sobą wiąże. W końcu nie są to tanie samochody. Ciężko jednak pozostawiać młodszych klientów samych sobie – im wcześniej zwiążą się z marką, tym lepiej.
To też dlatego powstał E-Pace. Nowy crossover z Wielkiej Brytanii jest najtańszym samochodem w ofercie. Jaguar tani jednak być nie powinien. Czy udało się zachować charakter marki, ale jednocześnie odmłodzić wizerunek? Sprawdziliśmy.
Nadwozie dla młodych
Co – według Jaguara – przekonuje młodszych klientów? Crossover. Dlatego też E-Pace zachował dość kompaktowe – jak na segment – wymiary. Jest zaledwie o 7 mm dłuższy od Audi Q3.
E-Pace miał chyba stylistyką nawiązywać do pozostałych modeli Jaguara, ale… wygląda zupełnie inaczej. Spójrzcie na F-Pace’a, na XF-a, na XE… Mają te swoje „zmrużone oczy” i groźne spojrzenia. E-Pace wygląda przy nich… jak takie dziecko. Uśmiechnięte, zadowolone, z niewinnym wyrazem twarzy i dużymi oczami. Przednie reflektory ewidentnie były inspirowane sportowym F-Typem, ale w tym wydaniu są o wiele łagodniejsze.
Tył i bok E-Pace’a wyglądają razem już bardziej dojrzale i przy tym masywnie. Jest całkiem ciekawie i dynamicznie. Może się podobać.
Jaguar jak się patrzy
Wewnątrz to już prawdziwy Jaguar. Mniejsze samochody często są bardziej ukierunkowane na sport – i tu też konsola centralna jest skierowana w stronę kierowcy. Kierowca ma wydzieloną przestrzeń „dla siebie”, a takie rozwiązania przecież w samochodach spotyka się coraz rzadziej.
E-Pace jest trochę mniej poważny niż starsi bracia. W rogu przedniej szyby znajduje się na przykład znak, ilustrujący jaguara z młodym. Nietrudno się domyślić, że E-Pace to raczej ten młody. W wersjach HSE zobaczymy też na fotelach naszywki w cętki jaguara.
Na pokładzie nie zabrakło też nowoczesnych technologii. Jest tu np. moduł Wi-Fi 4G, który obsługuje do 8 urządzeń na raz. Zamiast zegarów mamy 12,3-calowy ekran z wirtualnym kokpitem, a ponad nim – wyświetlacz Head-Up. Nowy system InControl obsługuje popularne aplikacje, jak na przykład Spotify.
E-Pace to Jaguar z bardzo krótką, jak na Jaguara, maską. Krótkie są też zwisy – 882 mm z przodu i 832 mm z tyłu – ale nie jest to dziełem przypadku. W ten sposób zwiększono kabinę samochodu. Na ilość miejsca nie można narzekać, a to też zasługa sporego rozstawu osi, który wynosi 2681 mm. Pięć dorosłych osób może podróżować we względnym komforcie.
I nadal – do bagażnika zmieścimy 577 litrów. Przestrzeń bagażową udało się powiększyć, dzięki specjalnie zaprojektowanemu zawieszeniu Integral Link, które zajmuje mniej miejsca.
A jeździ jak Jaguar?
Wszystkie silniki w ofercie są dość podobne – to dwulitrowe i czterocylindrowe jednostki. Diesle są trzy – o mocy 150, 180 i 240 KM. Silników benzynowych jest już mniej, ale za to są mocniejsze – jeden osiąga 249 KM, a drugi 300 KM.
Testowaliśmy wersję ze 180-konnym dieslem. Maksymalny moment obrotowy wynosi tu 430 Nm przy 1750 obr./min. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 9,3 sekundy, a prędkość maksymalna to 205 km/h. Wydawałoby się, że 180 KM to już całkiem solidna moc, więc skąd tak przeciętne osiągi? E-Pace waży aż 1843 kg.
Zużycie paliwa ma być jednak niskie. W cyklu miejskim 6,5 l/100 km, w pozamiejskim 5,1 l/100 km i średnio 5,6 l/100 km.
Młodzi ludzie lubią bardziej sportowe samochody, to też E-Pace zyskał dość twarde zawieszenie. Komfort na pewno obniżają też duże koła z oponami o niskim profilu. Mimo wszystko to właśnie też stąd płynie przyjemność prowadzenia.
Do wyboru mamy kilka trybów jazdy. Za ich pomocą możemy dostosować szybkość reakcji na gaz, „obciążyć” układ kierowniczy, zmienić stopień tłumienia amortyzatorów, czy też zmienić tryb pracy skrzyni biegów.
A skrzynia biegów to 9-stopniowy automat ZF, który choć pracuje płynnie, to jednak nie zawsze odnajduje się w sportowej jeździe. Trochę się gubi i lubi raczej, kiedy wydajemy mu zdecydowane polecenia pedałem gazu. W trybie D, kiedy powinien starać się być bardziej oszczędny, nie zawsze wybiera też najwyższe możliwe przełożenie.
Napęd przekazywany jest na cztery koła i trzeba przyznać, że jest skuteczny – nawet na bardzo śliskich nawierzchniach. Na pewno pomaga mu w tym układ Torque Vectoring, który przekazuje moment na koła, które dysponują większą przyczepnością.
„Najtańszy”, czyli tani?
Niekoniecznie. Testowaliśmy wersję First Edition, która kosztuje dokładnie 277 280 zł, ale akurat ta edycja ma w podstawie prawie wszystko – opcje dodatkowe kosztują tu tylko 4080 zł, a właściwie to tyle kosztuje tylko jeden dodatek – lakier. Całe wyposażenie jest w standardzie.
Niecałe 300 tys. zł to jednak niezbyt „cena dla młodych”. Na szczęście są niższe. E-Pace kupimy bowiem już za 145 900 zł, co czyni go najtańszym Jaguarem w ofercie. Najdroższa wersja to 300-konne HSE R-Dynamic za 277 100 zł. Możemy więc sobie wyobrażać, że większość konfiguracji będzie zawierać się gdzieś w tym przedziale.
Podsumowanie
Czy Jaguar E-Pace to pełnoprawny Jaguar? Choć wygląda o wiele bardziej niewinnie od braci – z pewnością jest Jaguarem „z krwi i kości”. Szczególnie, jeśli zanurzymy się w jego wnętrzu – tutaj tę klasę premium po prostu czuć.
Tylko co z tym odmładzaniem klienteli brytyjskiej marki? Czy Jaguar przemówi do kogoś, kto ma – powiedzmy – 30-35 lat? Wydaje mi się, że tak. Sporo tu rozwiązań praktycznych, przy zachowaniu tego wyjątkowego, brytyjskiego charakteru. Z pewnością wyciągnięciem ręki w stronę takiego klienta jest też dość niska cena bazowa – zamiast dobrze wyposażonego Tiguana, można na przykład już pomyśleć o Jaguarze. Prestiż będzie na pewno większy.
Redaktor