Jadowity Osseessek - Abarth 500 Esseesse
Abarth 500 to narwany i agresywny maluch dający mnóstwo frajdy. Co się stanie, gdy za sprawą pakietu Esseesse dodamy mu jeszcze więcej mocy i utwardzimy zawieszenie? Przekonajmy się!
Mini Cooper jeszcze nie tak dawno rozdawał karty w segmencie gorących, modnych hatchbacków o designerskim zabarwieniu. Ciężko było o drugi taki model, który łączyłby ekstrawagancki wygląd ze świetnymi osiągami i nienagannym prowadzeniem. Dziś Mini nie ma już tak łatwego życia jak jeszcze 3 lata temu. Co chwile pojawiają się nowe intrygujące modele małych zwinnych autek, a jednym za jednego z prekursorów tego nurtu można uznać Abartha 500. Marka Abarth została wskrzeszona przez Fiata w 2008 roku, a sam Fiat bardzo pragnie by postrzegać ją jako zupełnie niezależny twór. Czemu nie?
Dosyć wstępów, bo mamy do czynienia z naprawdę ekscytującym małym urwisem. Jest zwinny, szybki, agresywnie nastawiony, krzykliwy i urzekający. Abarth 500 już w podstawowej wersji wygląda i jeździ jak petarda. Ale tutaj doprawiono go pakietem Esseesse (albo jakoś podobnie). Za skromne 9250 zł otrzymujesz niezwykle gustowne, drewniane skrzyneczki, których zawartość zmienia „standardowego” Abartha 500 w szybszego, sztywniejszego, bardziej narwanego, i jeszcze rzadziej spotykanego na naszych ulicach Abartha 500 Esseesse. Ba, skrzyneczki można nawet zatrzymać na pamiątkę i trzymać w nich pozostałe po demontażu części.
A co w skrzyneczkach? W kwestii osiągów otrzymujemy sportowy filtr powietrza BMC, przemapowanie ECU silnika, nawiercane przednie i tylne tarcze hamulcowe Brembo wraz z klockami hamulcowymi Brembo. Do tego sztywniejsze sprężyny zawieszenia. Maksymalny moment wzrasta z 206 Nm do 230 Nm, maksymalna moc w Esseesse wynosi 160 KM (wcześniej 135 KM), 100 km/h osiągamy w 7,4 s (o 0,5 s szybciej) i rozpędzimy się do 211 km/h. Wyobraźcie sobie tylko takiego maluszka pędzącego 200 km/h. Abarth zostaje też osadzony na 17 calowych białych lub grafitowych felgach obutych w odpowiednie opony. Dla uwieńczenia na tylnej klapie, tuż pod logiem skorpiona, ląduje wymowny napis „esseesse”. Święta już niebawem – który z właścicieli Abartha 500 nie chciałby znaleźć takich skrzyń pod choinką.
Wydatne progi, smakowity spoiler z przodu, coś na kształt dyfuzora, rozdzielającego dwie pary wydechów, z tyłu. Do tego sportowe zdobienia, wydatna lotka nad tylną szybą i te felgi odsłaniające czerwone zaciski i „podziurawione” tarcze hamulcowe. Fiat, znaczy się Abarth, w kwestii wizualnego wyrazu posiada wszelkie niezbędne elementy by śmiało móc wstąpić do grona piekielnie gorących hatchbacków.
Możecie twierdzić, że wygląda nieco groteskowo, ale te modyfikacje nadwozia (w większości) są w pełni uzasadnione. Pod maską Abartha 500 pracuje turbodoładowana jednostka 1,4 T-Jet – takie cacko potrzebuje wydajniejszego chłodzenia, które zapewnia właśnie zmieniony przedni zderzak. A te pionowe nacięcia w przednim i tylnym zderzaku? Tak, one też spełniają ważną funkcję – zapewniają chłodzenie hamulcom. Cztery końcówki wydechu w takim małym autku? Tutaj (w przeciwieństwie do niektórych samochodów ze sportowymi aspiracjami) pracują wszystkie – i to jak! Wydech przy każdej nadarzającej się okazji wydaje z siebie złowieszcze prychnięcia, zdaje się kipieć wściekłością za każdym razem, gdy pozwolisz sobie na gwałtowne odpuszczenie gazu. A ty, jeżeli masz w sobie choć trochę motoryzacyjnej pasji, będziesz chciał jak najczęściej „irytować” układ wydechowy reżyserując niezapomniany akustyczny spektakl.
Już standardowy Abarth 500 posiada twardsze sprężyny oraz sztywniejsze nastawy zawieszenia względem… Fiata 500. Osseessek w paczkach dostaje jeszcze bardziej hardcorowy zestaw, twardsze amortyzatory, i w dodatku 17-calowe felgi. Zapewne spodziewasz się, że w tej konfiguracja Esseesse staje się bezkompromisowo twardą i sztywną maszyną. I masz rację. Na drogach o dobrej nawierzchni (tak u nas też są takie) mały Abarth porusza się niezwykle spójnie - jest twardy, ale w sposób jaki zaakceptujesz i polubisz. Mamy tutaj ponadto elektroniczny odpowiednik przedniego mechanizmu różnicowego o ograniczonym tarciu oraz 230 Nm przy 3 tys. obrotów – przepis na niezwykle angażującą maszynę do wycinania zakrętów.
To z pewnością nie jest samochód do ospałego przemieszczania się po mieście. On prowokuje, drażni, budzi w tobie pierwotne żądze i ciągnie w kierunku dróg najeżonych ostrymi zawijasami. Elektroniczny transfer momentu między kołami przedniej osi (Torque Traction Control) sprawia, że w zakręcie Abarth wręcz sam rwie się w kierunku szczytu, nawet jeżeli postanowisz przeszkadzać mu w tym zabawą gazem - on obraca się niemal wokół własnej osi. Najwięcej frajdy sprawia zabawa w zakręcie z hamulcem. Przyhamowujesz jeszcze przed szczytem, masa gwałtownie przemieszcza się na przednią oś, ta łapie niesamowitą przyczepność, tył ją traci i Abarth stylowo zacieśnia promień,efektownie ustawiając się do wyjścia.
Przechyły, pomimo proporcji sylwetki, właściwie nie istnieją a samochód zdaje się być jednolitą bryłą. Na mokrej nawierzchni potężne turbo sprawia, że po przekroczeniu 3 tys. obrotów koła nawet na drugim biegu potrafią zrywać przyczepność. Układ kierowniczy wspomagany jest elektrycznie, ale mimo tego działa szybko i precyzyjnie, a stawiany przez kierownicę opór daje pewność.
Ostatnio „pewna znana marka” reklamuje swojego masywnego Countrymana z napędem 4x4 i silnikiem diesla hasłem „gokartowa frajda z jazdy”. Przemilczmy to, jak nieadekwatne w stosunku do SUV-a (nawet spod szyldu Mini) jest to hasło. Tak czy inaczej - sorry Mini, ale „gokartowa frajda z jazdy” to Abarth 500 Esseesse, i całkiem prawdopodobnie nawet bardziej niż w przypadku prawdziwego gokarta za jakiego uchodzi Cooper S.
Oczywiście większość czasu spędzisz zapewne na gorszej jakości asfalcie, oraz stojąc w korkach, a wtedy z pewnością zatęsknisz za drewnianymi skrzynkami, w których leżą bardziej miękki sprężyny, podatniejsze amortyzatory i mniejsze felgi z Abartha 500. Słowo „bezkompromisowe” pasuje do zawieszenia naszego Osseesska idealnie. Żadne nawet najmniejsze nierówności nie umkną uwadze podwozia, te większe od czasu do czasu wytrącą samochód z równowagi, a dźwięki tłumienia donośnie rozejdą się po kabinie. Ale kiedy już dotrzesz na puste, porządne, podmiejskie drogi…
We wnętrzu również nie brakuje sportowego charakteru. Od razu widać, że Fiat bardzo się stara, aby kierowca nie miał żadnych wątpliwości, że zasiadł za kierownicą Abartha. Generalnie architektura kabiny to Fiat 500, jednak każdy pojedynczy detal to najprawdziwszy Abarth, mimo że pakiet Esseesse nie przewiduje tutaj już żadnych dodatkowych atrakcji. Gdzie nie spojrzeć rozciągają się piękne czerwony szwy wykonane grubą nicią, kontrastujące z czernią wykończenia. Co prawda, w naszym ekstremalnym egzemplarzu nie mamy równie spektakularnych, co twardych foteli kubełkowych Sabelt, ale standardowe siedzenia również dobrze komponują się z kabiną, a w dodatku nie torturują naszych pleców przy dłuższych podróżach. Jedynym mankamentem jest zbyt wysoka pozycja za kierownicą. W takim samochodzie aż chce się szorować tyłkiem po asfalcie, tymczasem siedzimy jak w… Fiacie 500.
Po zajęciu miejsca w kabinie, przed oczami błyszczy umieszczone na kierownicy wielkie logo skorpiona. Sama kierownica ma idealną wielkość, jest gruba i mięsista oraz modnie spłaszczona u dołu. Już od pierwszego uchwytu wiesz, że trzymasz ster agresywnego narwańca. Sięgając wzrokiem dalej dostrzeżesz standardowe zegary z „pięćsetki”. Tutaj zastrzeżenia może budzić słabo czytelny obrotomierz. O ile w „cywilnej” 500 to nie przeszkadza, to wybitnie sportowy Abarth Esseesse powinien bardziej eksponować ten istotny parametr. Choćby tak jak robią to w Porsche, gdzie swoją motoryzacyjną przygodę rozpoczynał młody Karl Abarth. Miłym akcentem jest zamontowany przy kierownicy wskaźnik ciśnienia turbiny i zmiany biegu. Sama zmiana biegów - nie odmawiaj sobie międzygazu - za pomocą manualnej 5-biegowej skrzyni to czysta przyjemność.
No dobra, ale czy faktycznie trzeba sięgać po najbardziej ekstremalną odmianę Abartha 500 wzbogaconą o pakiet Esseesse? Przecież bez tych dodatków to również świetny i szybki maluch. Ceny „standardowej” pięćsetki Abarth rozpoczynają się od 67 tys. zł. Jak wspomnieliśmy, modyfikacje spod szyldu Esseesse to wydatek rzędu 10 tys. zł. Cóż, jeżeli decydujesz się na związek z takim samochodem, jak Abarth 500, to znaczy, że pragniesz od maszyny czegoś więcej. Nazwij to jak chcesz: emocje, adrenalina, dusza, zabawa... A jeżeli tak, to dlaczego poprzestawać w połowie drogi? Jak się bawić, to na całego.