Invicta: reaktywacja
Całkiem ładny ten nowy Aston Martin. To nie Aston? Więc pewnie Maserati. Też nie? Invicta? Nie znam. A ile kosztuje? 75 tysięcy funtów
Budowana z dala od medialnego zgiełku
Takich reakcji na widok tego samochodu nie brakuje. Invicta, brytyjska marka wskrzeszona przez Michaela Bristowa długo i solidnie przygotowywała się do szturmu na rynek luksusowych GT. Model S1 ma być konkurencją właśnie dla wspomnianych na początku Aston Martinów i Maserati, a także Porsche i sportowych Mercedesów. Jedyne, czego jeszcze brakuje i będzie brakować Invictie to zapomniana już charyzma, na którą jej potencjalni rywale pracowali przez dziesięciolecia.
Przed premierą samochód ten był jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic w motoryzacyjnym świecie. Tym większą sensację Invicta wywołała podczas salonu samochodowego w Birmingam w październiku 2002 roku.
- Pracowaliśmy z dala od medialnego zgiełku przez ponad dwa lata, ponieważ chcieliśmy przedstawić to, co osiągnęliśmy, a nie to co mamy nadzieję osiągnąć – tłumaczył Bristow w Birmingham. Szef brytyjskiej firmy podkreślał, że S1 nie jest prototypem, lecz modelem gotowym do produkcji. Dziesięć miesięcy później pierwsza seryjna, ręcznie budowana Invicta wyjechała z małej fabryki w Wiltshire.
Z wrażenia rozlejesz herbatę
W Wiltshire średnio co miesiąc powstaje jeden model S1. Wszystkie składane są ręcznie, bez użycia komputerów i robotów przemysłowych. Jak zaznacza Bristow, nawet kilkanaście sprzedanych egzemplarzy zapewnia jego marce rozwój i stabilność finansową.
- Od dnia debiutu spływają do nas zamówienia. Zainteresowanie naszym samochodem jest bardzo duże. Już teraz wiem, że przez kilka najbliższych lat, co miesiąc będziemy regularnie dostarczać klientom jednego S1 – zapowiada Bristow.
Komentarze po premierze Invicty były pełne entuzjazmu. „Na drodze S1 czuje się jak ryba w wodzie. Płynne przyspieszenie, znakomita prędkość i zwrotność, a do tego przestronność wnętrza – mimo, że to auto na dwie osoby, problemów z brakiem miejsca nie będą mieli w nim nawet dwumetrowcy razem ze sporym bagażem" pisał „The Daily Telegraph". Magazyn „Car" zachwalał Invictę: „Gdy pierwszy raz usłyszysz ten samochód, rozlejesz herbatę z wrażenia. Jego silnik brzmi jak AK-47 (kałasznikow – przyp. red.). A muskularny wygląd i to, jak zachowuje się na drodze powoduje, że każdy kierowca chciałby mieć to auto w swoim garażu".
Serce z Mustanga
S1 został zaprojektowany w taki sposób, by łączył w sobie dwa rodzaje samochodów: luksusowe GT oraz pozbawione kompromisów sportowe auto z ambicjami wyścigowymi. Ambicjami w pełni uzasadnionymi, bo Invicta przyśpiesza do „setki" w pięć sekund, a 4,6-litrowy silnik V8 rozwija moc 320 KM. Jednostka ta pochodzi z amerykańskiego Forda Mustanga, modelu Cobra SVT i bez większych problemów rozpędza pojazd do prędkości 320 km/h. W ubiegłym roku Invicta zaprezentowała prototyp nowego S1-600, którego moc powiększono do 600 KM.
Pierwszym projektantem S1 był Chris Marsh, były stylista Marcosa, który z czasem postanowił jednak poświęcić się stworzeniu własnego modelu Farboud GTS. Wtedy zastąpił go Leigh Adams, pracujący wcześniej dla Lotusa i również Marcosa. Obaj projektanci podkreślali, że nadwozie nowej Invicty miało dyskretnie nawiązywać do samochodów tej marki sprzed drugiej wojny światowej. Patrząc na ultranowoczesne kształty tego auta wydaje się, że tego typu zapowiedzi były raczej chwytem marketingowym.
Uczcie się panowie z Maserati
S1 wyróżnia się dynamiczną, drapieżną, muskularną sylwetką. Niektórzy twierdzą nawet, że zbyt muskularną – to z powodu kształtów dolnych części karoserii. Aerodynamikę nadwozia uwypukla zaokrąglony kształt dachu kabiny. Magazyn „Evo" stwierdził nawet, że aerodynamiki od Invicty mogliby się uczyć nawet styliści Maserati.
Z przodu najbardziej w oczy rzucają się potężny wlot powietrza umiejscowiony w spojlerze (brak klasycznych zderzaków!) oraz niemal płasko położone reflektory. Jeszcze bardziej ekstrawagancki jest tył z wyraźnie podkreśloną linią bagażnika oraz sporych rozmiarów przetłoczeniami. Co ciekawe, tylne światła w Invictie pochodzą z... Volkswagena Passata (!). Dodajmy jeszcze, że S1 jest pierwszym na świecie seryjnym samochodem, którego karoseria wykonana z włókna węglowego została przyklejona do szkieletu składającego się z ręcznie spawanych stalowych rur.
Poduszek brak
Wnętrze S1 prawdopodobnie zaspokoi gusta każdego angielskiego dżentelmena, tym bardziej, że można je wyposażyć według uznania klienta. Kierowca i pasażer siedzą na skórzanych kubełkowych fotelach o doskonałym trzymaniu bocznym. Jeśli chodzi o tapicerkę, konstruktorzy Invicty zaufali najlepszym – całą tapicerkę wykonała firma, która oprawia Aston Martiny i Jaguary. Dwoma gatunkami skóry została też obszyta elegancka i sportowa zarazem kierownica. Komfort jazdy podkreślają dodatkowo między innymi automatyczna klimatyzacja, doskonały sprzęt audio i system nawigacji. ABS można zamówić opcjonalnie, ale za to o poduszkach powietrznych można tylko pomarzyć. Tyle, że to standard w brytyjskich Grand Tourerach.
Za 75 tysięcy będzie twoja
Na koniec dwa słowa na temat ciekawej historii tej zapomnianej marki. Invicta została założona w roku 1925 w angielskim Cobham. Kierowca wyścigowy Noel Macklin wraz ze swoimi sąsiadami Olivierem i Philipem Lyle’ami wpadli na pomysł zbudowania własnego auta wyczynowego. Pierwsza Invicta napędzana 2,5-litrowym silnikiem powstała w przydomowym garażu Lyle’ów. Marzenie trójki Brytyjczyków spełniło się w na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, gdy prowadząca ich samochód Violet Cordery dwukrotnie zdobyła Dewar Trophy, a Donald Healey wygrał Rajd Monte Carlo (rok 1931). Sukcesy sportowe niestety nie przełożyły się na wyniki sprzedaży. W 1933 roku borykająca się z problemami finansowymi firma przeniosła się do Londynu, a potem po wojnie – do Virginia Water. W roku 1980 reaktywacji marki podjął się wielki fan Invicty, Michael Bristow. Na pierwszy samochód pod jej szyldem kazał jednak czekać kolejne 22 lata.
Za jedyne 75 tysięcy funtów możesz mieć go i ty.