Innowacji ciąg dalszy - Mercedes SL R231
W ciągu 60 lat, które stuknęło w tym roku Mercedesowi SL, model ten przyniósł do świata samochodów całą masę innowacji. Pierwsza generacja (oznaczona jako 300 SL lub 190 SL) zasłynęła za sprawą swojej ultra-lekkiej konstrukcji. Druga (W113) przyniosła do segmentu aut sportowych strefy kontrolowanego zgniotu. Trzecia (R107) zaoferowała także poduszkę powietrzną i ABS. Czwarta (R129) zrobiła z kolei furorę automatycznie wysuwanym pałąkiem bezpieczeństwa. Wreszcie piąta (R230) za sprawą sztywnego dachu w efektowny sposób połączyła cechy coupe i roadstera. To jednak nie koniec innowacji, bo na rynek wkracza właśnie najnowsza, szósta już odsłona SL-a, która choć kodem fabrycznym (R231) niewiele odbiega od poprzednika okazuje się prawdziwym skokiem w przyszłość.
125-140 kilogramów - tyle, w zależności od wersji, wynosi różnica pomiędzy masą własną poprzedniego i najnowszego Mercedesa SL. Wynik ten udało się uzyskać nie pozbywając się wyposażenia (bo tego nawet przybyło), a stosując lekkie materiały budulcowe. Karoseria została w 89 procentach wykonana z aluminium, a część elementów otrzymała jeszcze lżejszy magnez. Co zaskakujące, mimo znacznej redukcji nadwagi, inżynierom udało się też zwiększyć sztywność nadwozia o 20 procent w porównaniu do R230.
Na tym zalety nowej konstrukcji się nie kończą - jak chwali się Mercedes, oprócz lekkości i wytrzymałości, karoseria gwarantuje wysoki stopień bezpieczeństwa, niski stopień hałasu i wibracji, a także wzorową ochronę przed korozją. Tej ostatniej warto przyjrzeć się bliżej, bo jak pamięta z pewnością większość z nas, z szybkością pojawiania się brązowego nalotu bywało u Mercedesa różnie. W nowym SL-u mamy na szczęście masę elementów wykonanych z aluminium, w pełni ocynkowane elementy stalowe, specjalnie zabezpieczone spawy oraz wosk nałożony na części szczególnie narażone na rdzę.
Kolejnym mocnym punktem nadwozia sportowo-luksusowego Mercedesa jest aerodynamika. Konstruktorom udało się obniżyć współczynnik oporu powietrza Cd do poziomu zaledwie 0,27. Co ważne, ten kapitalny wynik nie przeszkodził w stworzeniu efektownego designu zewnętrznego. Ogólna bryła karoserii to tradycyjne dla SL-a połączenie długiej maski, przesuniętej do tyłu kabiny oraz długiej, opadającej ku tyłowi pokrywy bagażnika, pod którą chowa się dach. Swoimi detalami nadwozie może i zbyt mocno nawiązuje do mniejszego roadstera SLK, ale trzeba przyznać, że i reflektory, i np. grill z potężnym logo robią wrażenie. Wloty powietrza umieszczone w przednich nadkolach to z kolei świetne nawiązanie do przeszłości.
Nadwozie wprowadza też dwie inne innowacje, które łatwo docenić zajmując miejsce w środku. Mowa o technologiach kryjących się pod tajemniczymi nazwami Magic Sky Control oraz Magic Vision Control. Pierwsza opisuje dach wykonany ze specjalnego szkła umożliwiającego zmianę jego przezroczystości. Dzięki temu rozwiązaniu, użytkownik SL-a może za pomocą jednego przełącznika regulować intensywność światła trafiającego do kabiny. Druga technologia - Magic Vision Control - jest jeszcze ciekawsza. Określa bowiem innowacyjne spryskiwacze przedniej szyby, które zostały umieszczone nie na masce, a w samych wycieraczkach (po około 40 sztuk na każde pióro). Trik ten sprawia, że szyba jest skuteczniej czyszczona, a kierowca ma lepszą widoczność podczas pracy spryskiwaczy.
Głodnych kolejnych innowacji, nowy SL zaprasza do środka. Tam właśnie kryje zestaw audio z jedynym w swoim rodzaju systemem FrontBass. Jak sugeruje nazwa, system ten zakłada zastosowanie głośników nisko-tonowych umieszczonych nie z boku, w drzwiach, a w okolicy nóg podróżnych. Patent ten wykorzystuje aluminiową strukturę samochodu jako przestrzeń rezonansową zapewniając nieprawdopodobnie czyste dźwięki bez względu na to, czy jedziemy z dachem nad głową, czy za plecami pod pokrywą bagażnika. Fanów koncertowego brzmienia powinna ucieszyć też mnogość głośników średnio- i wysoko-tonowych, z których część umieszczono za podróżnymi na wysokości ich uszu.
Wartym zainteresowania jest ponadto system COMAND, czyli zestaw multimedialny pozwalający swobodnie korzystać z całej masy funkcji pojazdu czy np. łatwo podłączyć telefon komórkowy. Niezależnie od wersji wyposażenia, w skład systemu COMAND wchodzi kolorowy wyświetlacz TFT o przekątnej 18 centymetrów i rozdzielczości 800 na 480 pikseli. W bogatszej odmianie, do dyspozycji mamy układ COMAND Online pozwalający zdalnie skorzystać z Internetu w celu np. sprawdzenia pogody (aby dowiedzieć się, czy możemy jeździć ze złożonym dachem) lub odszukania najbliższego parkingu.
Długim na 4,6 metra i szerokim na niemal 1,9 metra Mercedesem SL nie sposób "wcisnąć się" w byle lukę na parkingu, a manewrowanie skutecznie utrudnia długa maska i długa klapa bagażnika. Na szczęście, w wyposażeniu niemieckiego roadstera nie zabrakło asystenta parkowania, który za pomocą czujników ultradźwiękowych sprawdza dostępną ilość miejsca i automatycznie kręci za nas kierownicą. Przydatnym elementem jest też funkcja HANDS-FREE ACCESS umożliwiająca zarówno podnoszenie, jak i zamykanie tylnej klapy za pomocą ruchu nogą pod zderzakiem.
Oczywiście, jak przystało na roadstera najwyższych lotów, wnętrze SL-a R231 przyciąga do siebie nie tylko bogactwem wyposażenia, ale również kapitalną jakością wykończenia, wyszukaną stylistyką oraz nieprzeciętną wygodą podróżowania. Wśród materiałów, jakie otaczają kierowcę i pasażera, znajdziemy skórę, prawdziwe drewno czy aluminium, wszystko rzecz jasna z najwyższej półki. Jeśli chodzi o design, ogólny projekt kokpitu ma - co prawda - dystyngowany styl, ale takie detale jak osłony nawiewów czy obudowy zegarów dbają o to, abyśmy nie zapomnieli, że siedzimy w samochodzie sportowym. Do podróżowania "Mercem" na długich dystansach zachęca obfitość przestrzeni (w porównaniu do poprzednika, przybyło 37 mm na wysokości ramion i 28 mm na wysokości łokci), ultra-komfortowe fotele (każdy z nawiewem umieszczonym pod zagłówkiem) czy choćby mistrzowskie wyciszenie kabiny.
Skoro już mowa o podróżowaniu, pora sprawdzić, czym gran turismo spod znaku gwiazdy wprowadzane jest w ruch. W ofercie silnikowej widnieją cztery opcje i choć najmocniejszy z nich oferuje ponad dwukrotnie więcej koni mechanicznych od najsłabszego, podstawowy motor wcale nie ma się czego wstydzić. 3,5-litrowe V6 kryjące się pod maską modelu SL 350 ma bowiem do zaproponowania zestaw 302 KM oraz 370 Nm. Dzięki tym wartościom, auto jest w stanie pokonać barierę 100 km/h po zaledwie 5,9 sekundy od ruszenia. Robi wrażenie? Jasne, ale bardziej niesamowicie prezentuje się spalanie - według Mercedesa, dystans 100 km można przejechać na 6,8 litra benzyny. Kiedyś, takie wartości widywaliśmy w danych technicznych co najwyżej kompaktów.
Druga wersja silnikowa, jaką Niemcy przygotowali dla nabywców nowego SL-a, nosi nazwę SL 500, a do jej zasilania wykorzystano 4,7-litrowe V8 wspomagane podwójnym turbodoładowaniem. Dzięki niemu, z jednostki tej udało się wygenerować 429 KM i 699 Nm. Efekt? Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie 4,6 sekundy. Podobnie jak w przypadku słabszej jednostki, prędkość maksymalną zdecydowano się ograniczyć do 250 km/h. Na nieco wyższym poziomie kształtuje się za to zużycie paliwa - średnie oscyluje wokół 9,1 l/100 km.
Jeżeli ani SL 350, ani SL 500 nie okażą się satysfakcjonujące pod względem osiągów, do dyspozycji są jeszcze dwie opcje przygotowane przez sportowy oddział Mercedesa, AMG. Pierwsza z nich - SL 63 AMG - korzysta z podwójnie turbodoładowanego motoru 5.5 V8 do dostarczania kierowcy 537 KM i 800 Nm lub 564 KM i 900 Nm w wersji z pakietem AMG Performance. Podczas, gdy 537-konna odmiana mknie 100 km/h po 4,3 sekundy od startu i osiąga ograniczone 250 km/h, ta 564-konna pierwsze 100 km/h "robi" 0,1 sekundy szybciej i pozwala rozpędzić się do 300 km/h. Według producenta, spalanie SL-a 63 AMG w cyklu mieszanym wynosi 9,9 l/100 km. Kolejny rekord... przynajmniej na papierze.
Dla jeszcze bardziej wymagających (powiedzmy, wybrednych) Mercedes ma w zanadrzu topowy wariant SL 65 AMG. Do dyspozycji daje on 6 litrów pojemności oraz dwukrotnie więcej cylindrów, a jakby tego było mało nie jest wcale wolnossącą konstrukcją - podobnie jak w mniejszych jednostkach, ostatnie poty "wyciska" z niego podwójne turbo. Owe ostatnie poty to dokładnie 630 KM mocy oraz 1000 Nm momentu obrotowego. Gdyby nie elektroniczny ogranicznik, druga wartość byłaby jeszcze wyższa... Jeśli chodzi o osiągi, "65-ka" przyspiesza do pierwszej "setki" w 4 sekundy, do drugiej w 11,8 sekundy, aby w końcu osiągnąć 250 km/h. Przy takich osiągach, spalanie na poziomie 11,6 litra jedynie poprawia humor.
Opisując poszczególne odmiany silnikowe, trzeba wspomnieć o tym, że różnią się one nie tylko tym, co kryją pod przednią pokrywą. Bo choć we wszystkich czterech wersjach moment napędowy przenoszony jest na tylne koła, przekazywaniem go zajmują się różne skrzynie - podczas, gdy w "zwykłych" wariantach jest to "zwykła" 7-biegowa przekładnia automatyczna 7G-TRONIC PLUS, z modelami AMG współpracuje sportowa skrzynia MCT SPEEDSHIFT AMG. To jednak niejedyne różnice. Dwie flagowe wersje dają do dyspozycji potężniejsze hamulce (w SL 63 AMG są 390- i 360-milimetrowe tarcze oraz 6-tłokowe zaciski) oraz szersze ogumienie (w SL 65 AMG opony mają rozmiar 255/35 R19 oraz 285/30 R19). Wśród wspólnych pierwiastków mechanicznych wszystkich wersji wymienimy natomiast wielowahaczowe zawieszenie z regulowanymi amortyzatorami czy elektromechaniczny układ kierowniczy.
Polska oferta najnowszego SL-a jest póki co ograniczona - w oficjalnym cenniku znajdziemy jedynie SL-a 350 oraz SL-a 500. Ograniczona nie jest za to ich cena - za słabszą wersję zapłacimy 445 tysięcy złotych, zaś za mocniejszą ponad 100 tysięcy więcej. Wersja SL 63 AMG kosztuje u naszych zachodnich sąsiadów 157.675 €, czyli około 660.500 PLN. To spora wartość, ale nadal znacznie niższa niż w przypadku SLS-a AMG Roadster. Czy opłaca się sięgnąć po SL-a? Kto kocha luksusowe roadstery, ceni sobie zaawansowanie techniczne, lubi dynamicznie przyspieszać i - co najważniejsze - może przeznaczyć na samochód mniej więcej pół miliona złotych, ten może śmiało wybrać się do dealera Mercedesa.