Infiniti Q50 S Hybrid – nie zdążyło się znudzić, a już przeszło facelifting
Choć Infiniti nadal pozostaje w Polsce niszową marką, to wraz z rosnącą liczbą salonów, rośnie też liczba klientów. Co mogą wybrać? Na przykład Q50 S Hybrid.
Infiniti Q50 zyskuje popularność w Polsce, ale nadal nie jest tak powszechne, jak Seria 3 czy chociażby Lexus IS. Dla wielu osób może to być jednak zaletą – w końcu dzięki temu mogą jeździć dość rzadkim samochodem.
I ten rzadki samochód przeszedł już facelifting. Z pozoru nie zmieniło się wiele, ale jak jest przy bliższym poznaniu? Zobaczmy.
Subtelny facelifting
W Infiniti Q50 delikatnie zmienił się kształt kraty wlotu powietrza w przedniej części auta. Złe spojrzenie, za które lubimy Q50 nadal jest na miejscu, ale mamy tu nowsze reflektory LED, tak z przodu, jak i z tyłu. Samochód prezentuje się naprawdę dynamicznie z przodu i nadal nie wszystkim przypadną do gustu te masywne tylne światła.
Oprócz tego lifting dodaje nowy kolor do oferty, kawowo-migdałowy Mocha Almond. To naprawdę delikatne zmiany, ale Q50 nie zdążyło się jeszcze znudzić. Można więc uznać, że tyle w zupełności wystarcza.
Niezłe wnętrze, średni system
Wnętrze Q50 jest całkiem ładne. Dużo tu płynnych linii, materiały też są na odpowiednim dla tej klasy poziomie. To też swego rodzaju powiew świeżości względem wszystkich popularnych konkurentów.
Najbardziej charakterystycznym elementem wnętrza jest chyba system multimedialny, którego obsługę podzielono na dwa ekrany dotykowe. Tyle tylko, że trochę to tę obsługę komplikuje, bo musimy się zorientować, co obsługujemy na dole, a co na górze. Nie można narzekać na rozdzielczość ekranów, ale sam interfejs trąci już myszką. I nie zmienił się przy okazji faceliftingu.
Podróżowanie Q50 jest jednak naprawdę przyjemne, szczególnie za sprawą foteli, które dobrze dopasowują się do sylwetki. To jednak też już było. Czy cokolwiek się więc zmieniło w środku?
Tak, ale technicznie, bo wprowadzono układ kierowniczy Direct Adaptive Steering nowej generacji. To układ typu steer-by-wire, a więc przednie koła skręcają na podstawie danych przesyłanych do komputera. W kolumnie kierowniczej znajduje się sprzęgło gotowe spiąć kierownicę z kołami, ale tylko w przypadku awarii. W innym wypadku skręt jest w 100% kontrolowany przez elektronikę, co ma zapewnić większą precyzję.
Sportowy i oszczędny?
Mimo zastosowania układu DAS, jazda Q50 wcale nie przypomina gry komputerowej. Wbrew pozorom, układ kierowniczy jest dokładny i bezpośredni, a w nowej generacji pozwala na dokładniejsze dostosowanie przełożenia i szybkości reakcji. To rozwiązanie podnosi przede wszystkim komfort, bo wjechanie w koleinę nie przenosi się na kierownicę. Nie czujemy też żadnego drgania, ale jeśli już mielibyśmy kontrować poślizg, nie jest to trudne. Można by nawet powiedzieć, że kierownica „pomaga” ustawić się w odpowiedniej pozycji.
Testowane Infiniti Q50 ma pod maską 3.5-litrowe V6 wspomagane silnikiem elektrycznym. Układ osiąga 364 KM, a to przekłada się na przyspieszenie do 100 km/h w zaledwie 5,1 sekundy. To dość nietypowy krok, żeby jedyną hybrydą w ofercie był jeden z najmocniejszych silników, ale można go zrozumieć.
Silnik ma już słuszną pojemność, która mogłaby chcieć dość dużo „wypić”. A tak, producent podaje zużycie na poziomie 6,2 l/100 km w cyklu mieszanym, 8,2 l/100 km w cyklu miejskim i 5,1 l/100 km w pozamiejskim. To przyzwoite wyniki i choć trudno je odtworzyć w realnym świecie, to zużycie na poziomie 10-11 l/100 km w mieście – przy takim silniku – to bardzo dobry wynik.
Wrażenia z jazdy są całkiem sportowe. Napęd kierowany jest na tylną oś, dzięki czemu Q50 jest bardzo zwinne. Czasem nawet narowiste, ale tylko, jeśli wyłączymy kontrolę trakcji i zaczniemy szaleć.
Swoją drogą, kontrola trakcji w połączeniu z systemem DAS działa całkiem specyficznie, bo siłę kontrowania dopasowuje do tego, jak prowadzimy. Jeśli chcemy „podriftować”, ale chaotycznie operujemy kierownicą, zareaguje, żebyśmy nie zrobili sobie krzywdy. Jeśli jednak płynnie założymy kontrę, prawie nie poczujemy interwencji.
Warto też dodać parę słów o „pedale ekologicznym”. W trybie eco, czujemy wyraźny opór przed mocnym dodaniem gazu, który sugeruje, że opuszczamy strefę niskiego zużycia paliwa. Działa to nawet przyjemnie, chroniąc nas przed zbytnim popuszczeniem wodzy fantazji, kiedy do stacji paliw jest za daleko.
Ile kosztuje Infiniti Q50 S?
Na polskim rynku model Q50 oferowany jest w czterech wersjach wyposażenia – Q50, Q50 Premium, Q50 Sport oraz Q50 Sport Tech.
Testowany egzemplarz to Q50 Sport Tech – z 7- biegową automatyczną skrzynia biegów z trybem manualnym i łopatkami, przednimi pasami bezpieczeństwa z systemem pre-crash oraz oknem dachowym.
Ile trzeba za to zapłacić? Ceny Infiniti Q50 Hybrid rozpoczynają się od 218 000 zł. Sport Tech kosztuje już 260 076 zł.
Wychodzi z cienia
Konkurencja w segmencie, w którym od lat prym wiodą marki niemieckie, nie jest łatwa. Skoro jednak Lexusowi się udało, to uda się i Infiniti. Już teraz widać, że wraz z przyrostem salonów, przybywa klientów. Wcześniej brakowało po prostu zaplecza serwisowego i miejsc sprzedaży, które byłyby bliżej klientów.
Samochody Infiniti mają bowiem wszystko, co na taką konkurencję mogłoby pozwolić, a Q50 jest tego najlepszym przykładem. Dobrze wygląda, dobrze jeździ, jest dobrze wykonane i wygodne. Przede wszystkim jest jednak inne niż pozostałe samochody w tym segmencie. I to właśnie, razem z mocnym napędem hybrydowym, jego największa zaleta.
Redaktor