Infiniti Q50 2.2d Premium - jakość w cenie
Infiniti, oprócz sportowego sedana Q50S, ma też w ofercie jego bardziej cywilizowaną wersję. Przyjrzyjmy się Infiniti Q50 2.2d - wersji z oszczędnym silnikiem Diesla i napędem na tył.
Infiniti, wespół z Sebastianem Vettelem w funkcji dyrektora ds. osiągów, postanowiło przekuć sukcesy w Formule 1 na sprzedaż samochodów osobowych. W ten sposób powstało przede wszystkim sportowe Infiniti Q50S, ale nie zapomniano też o klientach, którzy nie potrzebują ekstremalnych wrażeń płynących z aż 360 KM. Dla nich właśnie przygotowano wersję z silnikiem Diesla.
Luksusowy oddział Nissana wyraźnie chce wkroczyć na teren dotychczas obstawiony przez trzy niemieckie marki – Audi, BMW i Mercedesa. Mało tego, atakuje ich na własnym terenie - w Europie. Czy faktycznie może ruszyć tę skałę?
Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że tak. Infiniti Q50 posiadło mnóstwo pięknych przetłoczeń nadwozia, za którym zresztą ciągle oglądają się przechodnie i inni kierowcy. Front z dużym wlotem wygląda agresywnie, a efektowne lampy tylko potęgują to wrażenie. Linia boczna i tył są bardziej dystyngowane, choć wciąż nie pozbawione charakteru. Duże tylne światła mocno zachodzą na boki, a dwie rury wydechowe dodają sportowego zacięcia. Oglądając Q50, możemy dojść do wniosku, że europejski segment premium w istocie jest bardzo poukładany. Znajdziemy w nim wiele pięknych samochodów, ale ich kształty są raczej gładkie, projektowane według określonej, geometrycznej konwencji. Infiniti postanowiło pokazać swoją wizję limuzyny, która wprowadza powiew świeżości, a może nawet egzotyki.
We wnętrzu również nie można narzekać na nudę. Kokpit nie przypomina żadnego innego samochodu. Pełno tutaj połączeń łagodnych łuków z ostrymi liniami, które inspirowane były podobno kształtami występującymi w naturze. Jakość materiałów stoi na naprawdę wysokim poziomie - dosłownie każdy element wykonany jest z przyjemnych, miękkich tworzyw i właściwie tylko czarny, błyszczący plastik może budzić obawy. Bardzo łatwo zbiera rysy i odciski palców, a wcale nie tak łatwo jest to później wyczyścić. W projekcie foteli mieli podobno brać udział naukowcy z NASA, z którymi Infiniti badało optymalne ułożenie ciała. Okazuje się, że najwygodniejszym położeniem jest to, jakie przyjmujemy w stanie nieważkości – i tak też starano się zaprojektować siedzisko. Faktycznie, pozycja za kierownicą jest wygodna, ale uwaga z regulacją odcinka lędźwiowego – po około 200 kilometrach trasy, część ta mocno dawała się we znaki. Samochód zapamiętuje nasze ostatnie ustawienie i za każdym razem, kiedy uruchomimy silnik, efektownie dosunie fotel i opuści kierownicę. Podczas wysiadania wykona ten sam ruch, ale w przeciwnym kierunku.
Infiniti chwali się nowym systemem multimedialnym InTouch, który pełnić ma również funkcję mobilnego biura. W praktyce jest prawdziwym centrum dowodzenia, w skład którego wchodzą dwa dotykowe ekrany z obsługą dwóch punktów dotyku. Interfejs jest ładny i przejrzysty, a dodatkowo znajdziemy w nim mnóstwo funkcji. Zacząć możemy od ustawień samochodu, jak choćby regulacji oporu stawianego przez kierownicę czy dostosować przeróżne systemy ostrzegania. Dalej sprawdzimy informacje o bieżącym spalaniu i stanie pojazdu, a o sporcie przypomni nam… czujnik przeciążeń. Na koniec najlepsze – sparujemy telefon z InTouch, po czym będziemy mogli przypisywać wszystkie te ustawienia do konkretnych profili. Przeczytamy w ten sposób e-maile (w wersji angielskiej jest też funkcja odczytu głosowego), sprawdzimy wpisy w kalendarzu synchronizowanym z kontem Google, ale pobierzemy też dodatkowe programy, jak choćby Facebooka. Reakcja na dotyk jest niezła, ale wciąż posiada pewne opóźnienie – najlepiej obsługiwać system pokrętłem z funkcją 8-kierunkowego dżojstika. Jedyny problem leży w komendach głosowych – dla polskiej wersji menu nie możemy z nich w ogóle korzystać. Poziom skomplikowania wszelkich ustawień sugeruje by jednak zagłębiać się w nie wyłącznie na postoju.
W projekcie Infiniti Q50 maczał palce sam Sebastian Vettel, dlatego też można mieć spore oczekiwania co do osiągów i jakości prowadzenia. Mamy tutaj przełącznik trybu jazdy, dzięki któremu możemy wybrać jeden z czterech trybów pracy silnika i zawieszenia: Standard, Sport, Snow i Personal. Testowa wersja 2.2d z silnikiem Diesla o pojemności 2.2 l, rozwija moc 170 KM i daje moment obrotowy na poziomie 400 Nm w zakresie 1600-2800 obr./min. Pierwsza setka pojawia się po 8,5 sekundy, a więc są to osiągi w zupełności wystarczające podczas codziennej jazdy. Trochę denerwuje jednak 7-biegowa, automatyczna skrzynia biegów. Przechodząc na ręczną zmianę biegów, samochód uznaje, że wie lepiej czego potrzebujemy i sam dostosowuje aktualny bieg jeśli obroty są zbyt wysokie lub zbyt niskie. Zdarza mu się też czasem szarpać przy redukcji.
Wersja z dieslem w standardzie ma napęd na tył i taki też znalazł się w testowym Infiniti Q50. Pokonywanie zakrętów na trasie to czysta przyjemność. Kierownica chodzi z przyjemnym oporem, a układ kierowniczy jest dokładny. Jeśli połączyć to z komfortowym, ale sztywnym zawieszeniem, mamy limuzynę, której prowadzenie na trasie co najmniej dorównuje niemieckiej konkurencji. Samochód waży około 1641 kg, ale nie czuć żeby chorował na nadwagę.
Spalanie potrafi osiągnąć bardzo przyzwoity poziom 5,3 l/100 km w terenie niezabudowanym, ale musimy raczej delikatnie obchodzić się z gazem. Częstsze wyprzedzanie zbliży nas do 6 litrów i nadal jest to niezły wynik. Dopiero w mieście sprawa zaczyna się komplikować, bo spalanie wynosi 10,3 l/100 km. Nie zapominajmy jednak, że „pod nogą” wciąż mamy 170 KM.
Testowany Infiniti Q50 2.2d to egzemplarz z wyposażeniem Premium (najwyższe to Sport) ze wszystkimi dostępnymi pakietami. W takiej konfiguracji jego cena wynosi około 215 tysięcy złotych. Ceny Q50 zaczynają się od 144 493 zł w wersji podstawowej, wersja Premium ze skrzynią automatyczną kosztuje bazowo 164 586 zł.
Infiniti Q50 2.2d to ciekawy samochód, zdolny konkurować z europejskimi rywalami. Efektowny wygląd, przyjemność prowadzenia i przede wszystkim jakość wykonania skonfrontowana z ceną wydaje się tworzyć pogromcę niemieckich limuzyn. Problem w tym, że wciąż ciężko przekonać klientów z Europy do tej nieco egzotycznej marki - i właściwie trudno się dziwić. Niemieckie limuzyny wypracowały sobie opinię solidnie wykonanych, a mają przy tym o wiele bardziej rozwiniętą infrastrukturę serwisów i salonów na całym kontynencie. Dlaczego więc mielibyśmy wybierać ofertę niezbyt znanej marki, która ma raptem dwa salony w Polsce? Taki stan rzeczy owocuje niestety bardzo niską sprzedażą, przez co Infiniti jest wciąż rzadkością na drogach. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że z czasem sytuacja się zmieni, bowiem kierunek, jaki wyznacza Q50 mógłby przynieść nam wiele interesujących projektów - i z Niemiec, i z Japonii.
Redaktor