Hyundai Santa Fe. Ponad 200 tysięcy za Hyundaia?
Wiele osób uważa, że za niektóre marki nie powinno się płacić za dużo. Na pewno nie 200 tysięcy złotych. Wygląda na to, że to znaczek jest najważniejszy – ale przecież marki też się zmieniają. I Hyundai zmienia się w zadziwiającym tempie.
Hyundai – tanie, niezawodne, nudne? Taka opinia jest nieaktualna już od co najmniej 10 lat. A mimo to nadal wiele osób tak uważa.
A spójrzmy na najnowszego Hyundaia Santa Fe. Cena wcale nie jest taka niska. Podstawowo to 149 900 zł – za najsłabszy silnik z najniższą wersją wyposażenia, a za najlepiej wyposażony i najmocniejszy egzemplarz zapłacimy ponad 230 000 zł.
To dużo? Mało? Odpowiecie sobie sami, po przeczytaniu tego testu.
Duża Kona?
W tej generacji nie mamy już podziału na Santa Fe i Grand Santa Fe. Pozostała tylko jedna wersja. Jest dłuższa od poprzedniej o 7 cm. Sam rozstaw osi także został zwiększony o 6,5 cm. W takiej sytuacji nie ma potrzeby, by dłużej dzielić model na większy i mniejszy. Jest po prostu jeden – duży.
Obecne ujednolicanie wyglądu samochodów to, ze strony producentów, zagranie na jedną kartę. Jeśli podoba Ci się jeden samochód, dopasuj budżet i rozmiar, a na pewno coś wybierzesz. Nie podoba się – idziesz do konkurencji.
Hyundai jest chyba jednak zadowolony ze stylistyki Kony, więc idzie z nią dalej. I tak, Santa Fe wygląda jak Kona na sterydach, oczywiście z mniejszymi i większymi różnicami, które przystoją dużemu SUV-owi, a małego crossovera uczyniłyby zbyt poważnym.
Nowy Hyundai Santa Fe ma więc wielki grill z charakterystycznym wzorem, wąskie światła do jazdy dziennej, a pod nimi światła drogowe i mijania. W podstawowej wersji w standardzie będą tylko halogeny, ale na wyższych poziomach jest już pełne oświetlenie LED.
I to oświetlenie LED robi szczególnie dobre wrażenie z tyłu. Tworzy trójwymiarowy efekt, który zdaje się być jak z filmu science fiction. Wygląda jeszcze lepiej z bliska.
Nowy Hyundai Santa Fe oferuje miejsce dla każdego
Wnętrze nowego Hyundaia Santa Fe wygląda całkiem ciekawie. Projekt tworzy coś na kształt dwóch stref – kierowcy i pasażera, rysując linie na desce rozdzielczej i drzwiach. Są tu też ładne detale, jak obudowy głośników w drzwiach z wypukłym wzorem, przeszycia, ciekawe wzory.
Santa Fe to taki przytulny, rodzinny samochód. Ma mnóstwo miejsca wewnątrz i wykonano go z dobrej jakości materiałów, przez co po prostu dobrze spędza się tu czas.
Swego rodzaju zaskoczeniem jest fakt, że w przeciwieństwie do wielu innych marek, Hyundai nie zrezygnował jeszcze z fizycznych przycisków. Są logicznie pogrupowane, nie jest ich wcale za dużo, a pozwalają wszystko ustawić od razu, bez przekopywania się przez menu systemu multimedialnego.
Nie wiem, czemu inni producenci na to nie wpadli, albo przynajmniej nie pamiętam nikogo poza Hyundaiem czy Kią, żeby to, co wybieramy dźwigienkami za kierownicą, wyświetlało się na ekranie przed kierowcą. Nie musimy eksperymentować – od razu wiemy, czy np. wycieraczki lub światła ustawione są na auto, czy są wyłączone, czy są w jakimś innym trybie. Duży plus!
Już w przypadku środkowej wersji wyposażenia – Executive – dostajemy regulowany elektrycznie fotel kierowcy. Sam w sobie jest bardzo wygodny, ale ma pewien mankament. Podczas jazdy nie możemy go regulować. Po prostu – przyciski nie reagują. A przecież o to chodzi w elektrycznych fotelach, żeby można było je bezpiecznie dostosowywać podczas jazdy, czyż nie?
Hyundai zdążył nas już przyzwyczaić do niezłego wyposażenia. Wersja Santa Fe za 180 tys. zł ma już w standardzie nawiew klimatyzacji dla trzeciego rzędu siedzeń, podgrzewana kierownicę, przednie czujniki parkowania, aktywny tempomat z funkcją Stop&Go, elektrycznie sterowanie fotelem kierowcy, radio z 7-calowym ekranem, Apple Car Play i Android Auto, USB z tyłu i 6 głośników. Na poziomie Platinum jest oczywiście lepiej.
Elektrycznie podnoszona klapa bagażnika Hyundaia Santa Fe może podnieść się całkiem automatycznie, ale w dość dziwny sposób. By podniosła się sama, musimy stanąć w okolicy bagażnika, ale zanim to zrobimy, najpierw musimy opuścić pole, w którym wykrywany jest kluczyk. Jeśli więc przejdziemy od drzwi kierowcy do tyłu, system nie zadziała.
Bagażnik mieści w wersji 5-osobowej aż 625 litrów, ale nawet jeśli zdecydujemy się na wersję 7-osobową, to nadal będzie to 547 litrów pojemności. Po złożeniu foteli otrzymamy 1695 litrów lub o 70 litrów mniej w wersji 7-osobowej.
Hyundai wyposażył też Santa Fe w system, który pierwszy raz pojawił się prawdopodobnie w obecnym Audi A4. Jeśli z tyłu nadjeżdżają pojazdy, drzwi chwilowo zablokują się, ograniczając ryzyko niebezpiecznej sytuacji. Po raz pierwszy w Hyundaiu mamy też asystenta wyjeżdżania z miejsca parkingowego, który zablokuje koła, jeśli istnieje ryzyko wjechania w nadjeżdżający z boku samochód. No i najważniejsze – jest też system, który… nie pozwoli kierowcy zapomnieć o dzieciach podróżujących z tyłu. Jak to zrobi? Po prostu – przypominając mu o nich podczas wysiadania.
Poza drobiazgami, we wnętrzu Hyundaia Santa Fe naprawdę nie ma na co narzekać.
Tylko diesel pod maską Hyundaia Santa Fe
W ofercie nowego Hyundaia Santa Fe są trzy rodzaje silników. Wszystkie napędzane olejem napędowym.
Silnik 2.0 CRDi generuje moc 150 KM. Połączony z manualną 6-biegową skrzynią biegów rozpędza się od 0-100 km/h w ciągu 10,3 sekundy. Przewidywane zużycie paliwa wynosi 5,6-5,7 l/100 km. Napęd jest na przednie koła.
Silnik 2.0 CRDi z automatyczną 8-stopniową skrzynią biegów i napędem na wszystkie koła generuje moc 185 KM. Maksymalny moment obrotowy to 400 Nm przy 1750 obr./ min., a do 100 km/h rozpędzimy się w 10,3 sekundy. Zużycie paliwa ma tu wynosić średnio 6,0-6,2 l/100 km.
Najmocniejszy silnik 2.2 CRDi ma 200 KM i 440 Nm, ale z tym silnikiem to nadal nie będzie demon prędkości – od startu do osiągnięcia prędkości 100 km/h musi minąć 9,4 sekundy. Zużycie paliwa jest podobne, jak w wersji 180-konnej.
Nie powiem Wam, czy samochód jest podsterowny czy nadsterowny, czy traci stabilność w szybkich zakrętach i tak dalej. To przecież duży SUV, w dodatku o umiarkowanych osiągach.
Ważne jednak, że żadna z tych rzeczy nie jest wyczuwalna podczas jazdy. Jest po prostu bardzo komfortowy i tu z jednej strony plus dla zawieszenia, z drugiej – dla bardzo wygodnych foteli.
Hyundai Santa Fe idealnie sprawdzi się w dłuższych trasach, ale kiedy warunki się pogorszą, albo po prostu będziemy jechać dość szybko, to wcale nie stracimy pewności prowadzenia.
To także zasługa obecności napędu na cztery koła HTRAC, który stale rozdziela moment obrotowy pomiędzy osie. Sprawdziliśmy go nawet w lekkim terenie – na paru błotnisto-śniegowych podjazdach. Santa Fe radzi sobie całkiem dobrze. Kiedy jest bardzo ślisko, napęd nie zawsze jest w stanie ruszyć z miejsca i chyba nie całkiem optymalnie rozdziela moment. Wystarczy jednak dodać więcej gazu, żeby odpowiednio duża siła powędrowała na oś, która ma więcej przyczepności, a dzięki temu my pojedziemy dalej.
Ceny Hyundaia Santa Fe
Do wyboru mamy trzy poziomy wyposażenia: Premium, Executive i Platinum.
Najniższy poziom wyposażenia jest przeznaczony wyłącznie dla najsłabszej wersji silnikowej. W cenie 149 900 zł za Hyundaia Santa Fe otrzymujemy poduszki bezpieczeństwa przednie, boczne i kurtynowe, klimatyzację 2-strefową, asystenta utrzymywania pasa ruchu czy asystenta zapobiegania zderzeniom.
Wersja środkowa – Executive – występuje ze 185-konnym silnikiem. Cena rozpoczyna się od 179 900 zł. Za tę kwotę dostajemy światła typu LED z przodu i z tyłu, składanie elektryczne lusterka, inteligentny tempomat czy układ napędu na cztery koła typu HTRAC.
Najbogatsza wersja wyposażenia w przypadku Hyundaia Santa Fe to Platinum. Możemy ją wybrać wraz z wersją silnikową o mocy 185 KM i 200 KM. Cena to 199 900 zł dla słabszej wersji i 236 900 zł dla najmocniejszej wersji silnikowej. Już w cenie otrzymamy tapicerkę skórzaną, zestaw wskaźników Supervision z 7-calowym ekranem TFT, nawigację czy system ładowania bezprzewodowego.
Czy 200 tysięcy za Hyundaia Santa Fe to za dużo?
Hyundai Santa Fe jest na naszym rynku od 18 lat. Żeby jednak zobaczyć, jak długą drogę przeszedł ten model – ale też i producent – wystarczy spojrzeć na poszczególne generacje. To nie jest powolny rozwój. To cztery generacje, z których każda jest o kilka poziomów lepsza.
Można się zastanawiać, czy 200 tysięcy złotych za jedną z ciekawszych wersji to dużo. To na pewno spora ilość gotówki, ale co za to dostajemy? Duży, dopracowany i wygodny samochód, który listą wyposażenia wcale nie odbiega od alternatyw. A tych alternatyw wbrew pozorom nie jest zbyt wiele – to Kia Sportage i Ford Edge. Może jeszcze trio od grupy Volkswagena: Skoda Kodiaq, Seat Tarraco i Volkswagen Tiguan Allspace. Wszystkie inne duże SUV-y kosztują znacznie więcej.
I w tym kontekście, nie będziecie żałować ani jednej złotówki wydanej na Santa Fe.
Redaktor