Hyundai Kona – odważnie naprzód
Trwa ofensywa wśród niedużych crossoverów zyskujących ogromną popularność w całej Europie. Tak ważnego segmentu rynku nie mógł przegapić Hyundai, który ma ambitne plany, by stać się azjatycką marką numer jeden w Europie do 2021 roku.
Segment B crossoverów jest jednym z najbardziej zróżnicowanych na europejskim rynku. Od strony stylistycznej znajdziemy na nim niemal wszystko, od odważnie stylizowanego Nissana Juke, znacznie nowocześniejszej hybrydowej Toyoty C-HR składającej hołd ostrym krawędziom, przez „ulizanego” Renault Captura, nonkonformistycznego Citroena C4 Cactus, czy próbę udawania terenówki w postaci Peugeota 2008 oraz Suzuki Vitara. Teraz do tego teatru osobliwości dołącza Hyundai ze swoją najnowszą propozycją o nazwie Kona.
Stylistycznie Kona prezentuje bardzo dużo. Sam przód małego Hyundaia ma w sobie więcej elementów niż niejeden samochód w całości. Najbardziej rzucają się w oczy podzielone na dwie części reflektory, w górnej mamy światła do jazdy dziennej wykonane w technologii LED, poniżej także LED-owe światła mijania wpisane w nielakierowaną obudowę mającą przyjmować na siebie rysy parkingowe. Cały zderzak podziurawiony jest wlotami powietrza, zarówno tymi prawdziwymi, jak grill czy otwór pomiędzy lampami przeciwmgłowymi, jak i ozdobnymi, jak listwa nad grillem czy „kratki” pod głównymi reflektorami. Całość może sprawiać wrażenie nadmiaru elementów, ale z pewnością nie można Konie zarzucić nudnej facjaty.
Jak na prawdziwego crossovera przystało, zwłaszcza mającego odnaleźć się w miejskiej dżungli, nadwozie przygotowano na radzenie sobie w ciasnych przestrzeniach parkingowych. Spód przedniego zderzaka wykonano z nielakierowanego kawałka plastiku o solidnym wyglądzie, co daje nadzieję na jego krawężnikoodporność. W ten sam sposób zabezpieczono progi, nadkola, dolne krawędzie drzwi oraz zdecydowaną większość tylnego zderzaka. Brakuje jedynie listew na drzwiach, ale tych „niemodnych” elementów nie montuje się już od lat – a szkoda.
Tylna partia nadwozia także nie jest podobna do konkurencji. Przypomina raczej samochody terenowe z lat 80. i 90., gdzie część świateł umieszczano w zderzaku, a część w nadwoziu. Tak jest i tutaj, choć podział jest nieco inny, nie mówiąc o technologii. Tuż pod tylną szybą mamy wąski pas LED-owych świateł pozycyjnych i hamowania, poniżej w misternie rzeźbionym zderzaku upchano kierunkowskazy, lampy cofania i lampy przeciwmgłowe.
To jeszcze nie koniec opisu samego nadwozia. Choć Kona nie jest typowym przykładem samochodu o milionowych możliwościach personalizacji, to nie można mu zarzucić braku modnych opcji. Dach (ze słupkami A i lusterkami bocznymi) może być wykonany w jednym z dwóch kolorów: czarnym Phantom Black lub szarym Dark Knight, co w połączeniu z dziesięcioma kolorami lakierów daje dwadzieścia kombinacji kolorystycznych. Zwieńczeniem dachu jest spojler tylnej klapy z LED-owym trzecim światłem stopu. Standardowo Kona będzie oferowana na kołach z oponami w rozmiarze 205/60 R16, ale w opcji będą dostępne bardziej efektowne koła z oponami 215/55 R17 lub 235/45 R18.
Technicznie Hyundai Kona powstał na zupełnie nowej platformie. Umożliwia ona zastosowanie napędu obu osi, ale jest też przygotowana na pomieszczenie większej partii akumulatorów, co być może zwiastuje odmianę hybrydową i elektryczną. Rozstaw osi to 2,6 m, zaś długość nadwozia minimalnie przekracza 4,16 m. To o 4 cm więcej, niż mierzą Nissan Juke i Renault Captur, najchętniej wybierane crossovery segmentu B w Europie. Kona oferuje bagażnik o pojemności 361 litrów (VDA) - to nieco mniej od Captura (377 l), ale znacznie więcej od Juke'a (251 l).
Podwozie to klasyczne zawieszenie McPhersona z przodu i dwa niezależne zawieszenia z tyłu, montowane w zależności od rodzaju napędu – wyłącznie przedniego lub obu osi. Charakterystykę opracował oddział R&D w Niemczech, powinna więc spełniać oczekiwania europejskich klientów, ale tych nastawionych na komfort. Do wyboru są trzy tryby jazdy: Eco, Normal i Sport.
Wnętrze nie jest już tak ekstrawaganckie jak samo nadwozie, ale Hyundai już w egzemplarzach przedprodukcyjnych zadbał, by materiały wykończeniowe i jakość montażu nie budziły zastrzeżeń. Uwagę przyciąga ekran systemu multimedialnego. W podstawowej wersji jest to pięciocalowy wyświetlacz monochromatyczny TFT obsługujący radio, bluetooth, AUX i USB. W droższej wersji zastępuje go 7-calowy kolorowy dotykowy wyświetlacz LCD z obsługą kamery cofania i systemów Apple Car Play i Android Auto. W topowej specyfikacji na środku deski rozdzielczej znajdziemy 8-calowy ekran z nawigacją i wieloma użytecznymi danymi w postaci pogody, ruchu na drogach, czy lokalizacji fotoradarów. Powyższa opcja oferowana jest w połączeniu z Lifetime Mapcare, czyli darmową aktualizacją map przez okres 10 lat. Pomiędzy prędkościomierzem i obrotomierzem znajduje się ekran komputera pokładowego, może on być monochromatyczny 3,5 calowy lub kolorowy o przekątnej 4,2 cala.
Na życzenie Hyundai Kona oferuje ładowarkę bezprzewodową, zgodną ze standardem Qi. Nie zabraknie też wyświetlacza przeziernego (HUD), który po raz pierwszy w samochodach koreańskiej marki pojawił się w modelu Genesis.
Współczesny samochód nie może obejść się bez systemów wspomagających kierowcę. W modelu Kona znajdziemy m.in. system awaryjnego hamowania (AEB), działający przy prędkościach powyżej 8 km/h, system automatycznych świateł drogowych, asystenta martwego pola w lusterkach (BSD), asystenta cofania (RCTA), utrzymania pasa ruchu (LKAS) czy wykrywania zmęczenia kierowcy (DDA). Te dwa ostatnie należą do wyposażenia standardowego.
Podstawowym źródłem napędu jest trzycylindrowy silnik benzynowy 1.0 T-GDI o mocy 120 KM i momencie 172 Nm dostępnych w zakresie 1500-4000 obr./min. Łączony z sześciobiegową skrzynią ręczną przekazuje napęd na przednią oś. Przy masie własnej wynoszącej 1233 kg osiągnięcie setki powinno zajmować 12 s. Według producenta średnie zużycie paliwa ma wynosić 5,3 l/100 km.
Alternatywę stanowi czterocylindrowa jednostka benzynowa 1.6 T-GDI osiągająca 177 KM mocy i 265 Nm momentu obrotowego w zakresie 1500-4500 obr./min. W tym przypadku zastosowano skrzynię dwusprzęgłową o siedmiu biegach 7-DCT, zaś napęd może być opcjonalnie przekazywany na obie osie. Osiągi są w tym przypadku całkiem niezłe, bo sprint do setki zajmuje 7,7 s, zaś prędkość maksymalna to 210 km/h. Średnie spalanie określono na 7,3 l/100 km.
Na niektórych rynkach Kona dostępna będzie z dwulitrowym wolnossącym silnikiem benzynowym o mocy 149 KM współpracującym z sześciobiegowym automatem, ale tego rodzaju napędu u nas nie zobaczymy. Za to w przyszłym roku do gamy dołączy wysokoprężny silnik 1.6 CRDI o mocach 115 lub 136 KM. Słabsza wersja będzie dostępna z ręczną skrzynią i przednim napędem, zaś mocniejsza łączona ze skrzynią 7-DCT będzie oferowała wybór pomiędzy napędem przednim i 4x4. Nie jest też wykluczone, że w przyszłym roku zobaczymy także sportową wersję Kona-N z silnikiem o mocy 250 KM.
Hyundai Kona zapowiada się całkiem nieźle. Nastawiony na komfort crossover nie będzie debiutował samotnie. Już za kilka dni dołączy do niego bliźniacza Kia Stonic o bardziej sztywnym podwoziu, zaprojektowana dla kierowców o sportowych ambicjach.
Do polskich salonów Hyundai Kona trafi w ostatnim kwartale tego roku. Ceny nie są jeszcze znane, zapewne poznamy je dopiero po wakacjach.