Hyundai ix55 - za drogi jak na Koreańczyka
Kupno Hyundaia za ponad 200 tysięcy złotych dla wielu Polaków wydaje się być zapewne irracjonalnym pomysłem, jednak na amerykańskim rynku koreański producent ma się całkiem nieźle, a w swojej ofercie posiada nie tylko samochody miejskie, ale również limuzyny i duże SUV-y. Jednym z takich pojazdów jest sprzedawany od pięciu lat model Veracruz, który w Europie pojawił się dopiero w 2009 roku jako ix55.
Hyundai nie ograniczył się tylko do zmiany nazwy na nieco mniej atrakcyjną, ale wpasowującą się w nazewnictwo całej linii modelowej. Najdroższy samochód w ofercie został zmodyfikowany zgodnie ze specyfiką dróg w Europie, które są węższe i bardziej kręte niż w USA. Inżynierowe zwiększyli więc precyzję układu kierowniczego i nieco utwardzili zawieszenie, które jednak nadal jest odpowiednio komfortowe. W wykonaniu wnętrza zastosowano szlachetne materiały, a przy jego projektowaniu starano się pogodzić elegancję z funkcjonalnością. Na brak przestrzeni wewnątrz nie będą narzekać nawet pasażerowie tylnej części. Nic jednak dziwnego – Hyundai ix55 to blisko pięciometrowe monstrum na kołach. Ciekawym rozwiązaniem spotykanym głównie w najdroższych limuzynach jest osobny panel do zarządzania klimatyzacją dla pasażerów drugiego rzędu siedzeń. W całkowicie płaskiej podłodze przestrzeni bagażowej schowano pokryte skórą pełnowymiarowe fotele, które w razie potrzeby można rozłożyć powiększając tym samym liczbę miejsc do siedmiu.
Pod maską Hyundaia ix55 znajdować możne się tylko jeden silnik – 3-litrowy diesel o mocy 240 KM, który generuje 451 Nm już od 1750 obr./min. Zabrakło mocnej, 263-konnej jednostki benzynowej V6 znanej z amerykańskiej wersji. Nic jednak dziwnego – jej książkowe średnie spalanie to 13 litrów. Silnik wysokoprężny spali kilka litrów mniej (średnio około 9,5 l), a jednocześnie zapewni zadowalające osiągi – 10 sekund do setki, 200 km/h prędkości maksymalnej. Silnik połączono w iście amerykańskim stylu – z sześciobiegowym automatem. Moc przenoszona jest na koła przednie, a w razie potrzeby, również na drugą oś.
Przyglądając się osiągom, łatwo zauważyć, że koreański SUV nie należy do najżwawszych. Jeden z głównych konkurentów ix55, Audi Q7 3.0 TDI z ośmiobiegowym automatem typu tiptronic również produkuje 240 KM, jego masa własna jest nawet o 200 kilogramów wyższa, a i tak przyspieszy do setki o 2 sekundy szybciej. Najprawdopodobniej za taką różnicę jest odpowiedzialna skrzynia biegów.
Hyundai jest kompletnie wyposażony, a jedyne co można dokupić to lakier metalizowany. W wyposażeniu standardowym jest wiele elementów, za które trzeba dopłacać u bardziej renomowanych marek. Doskonałym przykładem jest plasujące się w tym samym segmencie Audi Q7, które w konkurencyjnej wersji silnikowej (3.0 TDI) kosztuje 245 tys. zł i nie posiada w wyposażeniu standardowym ksenonowych reflektorów (6340 zł), tempomatu (1500 zł), autoalarmu (2330 zł) oraz samopoziomującego się zawieszenia (13 890 zł). Chcąc dokupić te elementy wyposażenia cena niemieckiego SUV-a wzrasta do 270 tys. zł. Podobnie sprawa wygląda z innymi najgroźniejszymi konkurentami. Problemem może być jednak niższa jakość wykonania (np. elementy tapicerskie) oraz kłopoty z odsprzedażą, gdyż ix55 nie będzie trzymał tak ceny jak renomowani konkurenci.
Jako ciekawostkę można podać amerykańskie ceny modelu Veracruz. - w podstawowej wersji GLS samochód kosztuje bez podatków 28,345 USD (79 tys. zł), natomiast lepiej wyposażona wersja Limited jest wyceniana na 34,395 USD (99 tys. zł). Audi Q7 w wersji 3.0 TDI na rynku amerykańskim kosztuje aż 51 tys. dolarów, czyli ok. 150 tys. zł. Widać więc, że procentowa różnica pomiędzy koreańskim producentem a Audi jest znacznie większa niż w Polsce.
Zastanawiające jest to czy Hyundai nie wyszedłby lepiej na sprzedaży gorzej wyposażonego (np. bez samopoziomującego się zawieszenia i ksenonów w standardzie) ix55 za mniejsze pieniądze np. 150-160 tys. zł?
Koreański SUV ma niełatwy kawałek rynku do zdobycia. O ile w segmencie samochodów miejskich i kompaktowych prestiż często schodzi na drugi plan, o tyle kupując SUV-a za ponad 200 tysięcy złotych, to właśnie renoma marki może odegrać decydującą rolę. Właśnie dlatego więcej na naszych drogach widać Audi Q7, BMW X5 czy Mercedesów klasy M, a ix55 z polskiego salonu będzie równie często spotykany co krwistoczerwone Ferrari.