Hyundai i20 – zobacz, jakiego ma "asa w rękawie"
Odbierając Hyundaia i20 do testu, nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Tym większe było moje zaskoczenie.
Od jakiegoś czasu samochody klasy B przestały być tylko i wyłącznie środkami transportu, pozwalającymi na sprawne przemieszczanie się po zatłoczonych miastach. Stały się one przede wszystkim modnym dodatkiem, dzięki któremu możemy się wyróżnić. Dla niektórych, za sprawą powiększających się rozmiarów, przybrały rolę jedynego auta w rodzinie. Hyundai – wraz z modelem i20 – wydaje się mieć delikatnie inne, bardziej zdroworozsądkowe podejście do swojego przedstawiciela klasy B.
Hyundai i20 jest z nami już od 2008 roku i przez ten czas gościliśmy w salonach jego dwie generacje. Teraz, by lekko przypomnieć nam o tym modelu, Koreańczycy przeprowadzili naprawdę bardzo subtelny lifting. Poza usunięciem z gamy odmiany 3–drzwiowej, w wyglądzie Hyundaia i20 poprawiono w zasadzie parę detali. Największe zmiany da zauważyć się z tyłu, gdzie swoje miejsce zmieniła rejestracja, która ze zderzaka powędrowała na klapę. Inaczej zaprojektowano także światła, by wyglądały trochę bardziej nowocześnie.
Hyundai i20 – skromnie i bez szaleństw
Testowany przez nas egzemplarz to środkowa odmiana Launch, która została pokryta lakierem Passion Red wymagającym dopłaty 2000 zł, dorzucono też 15–calowe felgi aluminiowe warte 1500 zł. W tej konfiguracji Hyundai i20 nie zwraca na siebie zbytnio uwagi, jednak na pewno nie można zarzucić mu, że wygląda tanio czy też nieatrakcyjnie. Samochód jest skromny, a dla tych którzy naprawdę potrzebują się wyróżniać, Hyundai ma przygotowaną odmianę Active.
Równie skromnie, a zarazem schludnie i praktycznie jest wewnątrz. Nie znajdziecie tu ogromnych tabletów wystających z deski czy dyskotekowego oświetlenia nastrojowego. Jest tylko to, czego najbardziej potrzebujecie w tego typu samochodzie.
Za multimedia w Hyundaiu i20 odpowiada 7–calowy ekran dotykowy skrywający w sobie całkiem udany system multimedialny. Jest on przejrzysty, czytelny i nie ma wbudowanej nawigacji, co przy obsłudze Android Auto i Apple CarPlay w ogóle nie jest minusem. Poza tym jest tutaj manualna klimatyzacja, kamera cofania (bez czujników parkowania) czy też wielofunkcyjna kierownica z całkiem dobrą jakościowo skórą. W odmianie Launch odnajdziecie także przyjemną materiałową tapicerkę z wzorkami i czerwonymi przeszyciami (ewentualnie mogą być one niebieskie) oraz czarną podsufitkę.
Wykończenie wnętrza Hyundaia i20 jest dokładnie takie, jakiego można się spodziewać. W paru miejscach znajdziecie miękkie tworzywa, ale większość z nich jest twarda. Sam montaż stoi jednak na bardzo wysokim poziomie. Nic tutaj nie trzeszczy, nawet przy celowym szarpaniu, za co należy się duży plusik.
Nadspodziewanie praktyczny i pojemny
Sporym zaskoczeniem była dla mnie pojemność wnętrza Hyundaia i20. O ile z przodu miejsca jest tyle, ile powinno być, tak z tyłu jest go naprawdę sporo. Nawet wysocy pasażerowie nie będą narzekać na brak przestrzeni – czy to nad głową czy na nogi. Hyundai ma jeden z największych rozstawów osi w klasie i czuć to zdecydowanie. Sama kanapa została dobrze wyprofilowana, jest odpowiednio długa i ma dwa mocowania Isofix.
Za plecami pasażerów znalazło się miejsca dla głębokiego kufra o pojemności 326 litrów. Po złożeniu oparć tylnej kanapy, które nie kładą się na płasko, otrzymamy 1042 litry pojemności. Jeśli chcecie obniżyć próg załadunku oraz dostać płaską podłogę w wariancie 2–osobowym, to musicie zdecydować się na najdroższą odmianę Premium. Niestety, tylko w niej Hyundai daje podwójną podłogę w bagażniku.
W temacie praktyczności wnętrze Hyundaia i20 także wypada całkiem nieźle. Z przodu znajdziemy spore kieszenie w drzwiach, a na dole deski rozdzielczej jest miejsce dla półki na telefon, przy której zlokalizowano najpotrzebniejsze złącza. W tunelu środkowym są dwa dosyć płytkie uchwyty na kubki oraz małe korytko dla osób jadących z tyłu.
Hyundai i20 – wystarczająco dynamiczny z lekkim zacięciem sportowym
Odbierając samochód do testu, nie obiecywałem sobie po nim zbyt wiele. Pracująca w naszym egzemplarzu wolnossąca jednostka 1.2 MPI w swym mocniejszym wariancie generuje 84 KM oraz 122 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Obie te wartości pozwalają osiągnąć pierwszą setkę po czasie 13,1 sekundy i rozpędzić Hyundaia i20 do 177 km/h. Powiedzmy sobie szczerze, że same dane nie zapowiadają niczego spektakularnego, jednak dynamika całego tego zestawu stoi na przyzwoitym poziomie. Owszem, szybsza jazda wiąże się z „wkręcaniem” silnika na wysokie obroty, co okupione jest generowaniem większego hałasu, ale w warunkach miejskich Hyundaiowi nie brakuje ikry.
Moc i moment przenoszone są na przednie koła za pośrednictwem 5–biegowej, manualnej skrzyni biegów, której mechanizm jest nadzwyczaj precyzyjny. Lewarek ma dosyć długie drogi prowadzenia, jednak poszczególnie przełożenia wchodzą bez najmniejszego problemu. Jedyną wadą jest miękko pracujący pedał sprzęgła, który w połączeniu z systemem podbijającym obroty sprawiał mi sporo problemów podczas każdego ruszania. Przez cały tydzień testów nie potrafiłem znaleźć złotego środka, choć dla osób mało wprawionych w jazdę może być to pomocne.
Największym zaskoczeniem dla mnie, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu, był układ kierowniczy. W samochodzie miejskim spodziewałem się lekko pracującej i mocno wspomaganej kierownicy, a otrzymałem coś zupełnie innego. Układ kierowniczy okazał się być precyzyjnym z odpowiednio wypośrodkowaną siłą wspomagania, co zachęcało do dynamicznej jazdy. Przy manewrowaniu nie wymaga on siłowania się z kierownicą, a przy szybszej i nieco bardziej agresywnej jeździe przekazuje sporo informacji ze strony przedniej osi, dzięki czemu Hyundai prowadzi się bardzo pewnie.
Stabilne zachowanie Hyundaia i20 w zakrętach to także zasługa przyjemnie zestrojonego zawieszenia. Podobnie jak układ kierowniczy łączy ono komfort z pewnością prowadzenia i stabilnością w zakrętach.
W trasie także nie będziecie narzekać na to, jak prowadzi się i20. Małemu „koreańczykowi” nie są straszne ani autostradowe prędkości, ani boczne podmuchy wiatru. Graniczą prędkością dla Hyundaia jest 100 km/h, powyżej której we znaki daje się słabe wyciszenie kabiny – zarówno od szumu opływającego powietrza, jak i od silnika, który zaczyna pracować na wysokich obrotach ze względu na 5–biegową skrzynię.
Ekonomia ponad wszystko
Wolnossąca jednostka 1.2 MPI może pochwalić się nie tylko prosta konstrukcją ale także rozsądnym zapotrzebowaniem na paliwo. W mieście bardzo ciężko jest przebić 7 litrów, w trasie jadąc rozsądnie i nie przekraczając granicy, o której wspominałem wyżej, da zejść się nawet i poniżej 6 litrów. Wyjazd na autostradę i jazda z prędkością 140 km/h wiąże się z podskoczeniem „spalania” do niecałych 8 litrów na setkę. Umiarkowane spalanie w połączeniu z 50–litrowym zbiornikiem paliwa pozwala nam na osiągnięcie sporych zasięgów i rzadsze wizyty na stacjach.
Cennik Hyundaia i20 otwiera kwota 47 900 zł za odmianę Classic z jednostka 1.2 MPI o mocy 75 koni mechanicznych. Za te pieniądze dostajemy w zasadzie „goły” samochód, jednak wystarczy przeskoczyć o poziom wyżej do odmiany Classic Plus za 52 900 zł, by otrzymać klimatyzację czy elektrycznie regulowane lusterka. Testowany przez nas egzemplarz w odmianie Launch to wydatek rzędu 56 900 zł. U nas po dorzuceniu lakieru oraz felg finalna kwota wyniosła 60 400 zł. Za te pieniądze otrzymujemy solidny i przestronny samochód z bardzo dobrymi właściwościami jezdnymi.
Hyundai i20 jest samochodem, który walczy o klientów mocnymi i rozsądnymi argumentami. Jeśli koniecznie potrzebujecie się wyróżnić kolorowym nadwoziem, naklejkami czy jakimikolwiek dodatkami, to i20 nie będzie propozycją dla Was. Ale jeśli rozglądacie się za praktycznym i bardzo dobrze wycenionym przedstawicielem klasy B, to Hyundai ma sporo asów w rękawie. Jest na tyle dopracowanym samochodem, że przez cały test ciężko było znaleźć mi w nim jakieś poważne wady czy braki, a układ jezdny okazał się być ogromnym zaskoczeniem.