Hyundai i20 oraz i20 Active – lifting z zapowiedzią nowego hot hatcha?
Gdybyście zapytali, jaki jest przepis na sukces w segmencie B, czyli większych samochodów miejskich, nie byłbym w stanie wskazać tylko jednego. To sprawa bardzo złożona, a obserwując ostatnio rynek, stwierdzam, że najważniejsza nie jest moc silnika, pojemność bagażnika, długość trwania gwarancji czy ilość fotelików, mieszczących się na tylnej kanapie. Najważniejsze jest to, czy taki niewielki samochód przypadnie nam do gustu. Im więcej kolorów lakieru w palecie, możliwości personalizacji wnętrza, nowych gadżeciarskich technologii, tym lepiej. Nudni, niezmieniający się od lat, oferujący przestarzałe rozwiązania przedstawiciele tego segmentu są skazani na wymarcie, nawet, jeśli są niezawodni i godni zaufania. W segmencie B trzeba być atrakcyjnym, pociągającym, zapadającym w pamięć. Bo dziś chcemy jeździć przede wszystkim ładnymi samochodami.
Świeżość szansą na przetrwanie
Hyundai doskonale zdaje sobie sprawę z trendów panujących na rynku i oprócz wprowadzania nowych modeli crossoverów (Kona, Santa Fe), postanowił przypomnieć wszystkim o miejskim modelu i20. Nie ma co ukrywać – ten model w Polsce nie odniósł spektakularnego sukcesu komercyjnego. Prawdopodobnie powodem tego były przestarzałe rozwiązania z zakresu multimediów, brak możliwości skonfigurowania samochodu w indywidualny i wpadający w oko sposób oraz mało ciekawa paleta jednostek napędowych.
Wszystkie te sprawy zostały dokładnie przeanalizowane przez koreańskiego producenta. I pomimo tego, że nie jest to zupełnie nowy model, to wprowadzone zmiany mają zagwarantować miejskiemu Hyundaiowi znacznie większy udział w rynku niż obecnie. Czy to się uda? W okolicach Frankfurtu sprawdzaliśmy, jak kosmetyczne zmiany wpłyną na odbiór najnowszej odsłony i20 oraz jej bardziej dziarsko wyglądającej odmiany Active.
Trzy wersje nadwozia, multum możliwości
Odnowiony Hyundai i20 będzie dostępny w trzech wariantach nadwozia. Standardowo pozostaje pięciodrzwiowy hatchback. Tak jak dotychczas, będzie można zdecydować się także na ubraną w offroadowe dodatki wersję Active, która ma wyglądem przypominać crossovera – na całe szczęście nie zapomniano o podwyższeniu prześwitu tej wersji względem standardowego hatchbacka o 2 cm (w sumie 16 cm). Niespodzianką jest jednak możliwość zamówienia i20 w wersji trzydrzwiowej, która nieśmiało podczas konferencji prasowej została nazwana nadwoziem coupe. Czyżby taki ruch miał zwiastować pojawienie się w przyszłości sportowej wersji N i stworzenie konkurencji dla Fiesty ST oraz Polo GTI? Oby, bo Hyundai i30 N sporo namieszał na rynku kompaktowych hot hatchy, a koreański producent dobitnie udowodnił, że potrafi tworzyć samochody, dające olbrzymią frajdę z jazdy.
Na razie jednak, pod maską modelu i20 będzie można znaleźć silniki benzynowe o cywilnych parametrach. Wolnossące: 1.2 o mocy 75 lub 84 KM (zawsze z pięciobiegową skrzynią manualną), 1.4 o mocy 100 KM (skrzynia manualna sześciobiegowa, dostępny tylko w wersji Active), ale także turbodoładowane 1.0 w wariancie 100 i 120 KM. I to właśnie z litrowym silnikiem turbo dostępna jest chyba największa nowość w modelu i20, a jest to siedmiobiegowa, dwusprzęgłowa skrzynia automatyczna, oznaczona jako 7 DCT. Patrząc na to, że dotychczas jedyny automat dostępny w i20 miał cztery biegi, to można mówić o prawdziwej rewolucji. Trzy rodzaje nadwozia oraz siedem kombinacji silników ze skrzyniami biegów to naprawdę bogata oferta jak na samochód segmentu B.
Potrzebna kosmetyka
Kaskadowy grill to znak rozpoznawczy nowych modeli Hyundaia. Nie mogło go więc zabraknąć w odświeżonym modelu i20. Zmieniono także kształt świateł przeciwmgielnych. Odnowiono również tył samochodu, zarówno w wersji hatchback, jak i Active.
Zmiany nie są rewolucyjne, ale wprawne oko zauważy, że tylne lampy są zupełnie nowym elementem dla tego modelu, tablica rejestracyjna powędrowała ze zderzaka na klapę bagażnika, a pomiędzy dolną linią świateł pojawił się czarny element imitujący dyfuzor. Daleko tu jeszcze do dynamicznego manifestu, ale na pewno jest znacznie ciekawiej niż dotychczas.
Poza standardowo wprowadzanymi przy liftingach nowymi wzorami felg, pośród jedenastu dostępnych kolorów nadwozia, pojawiły się trzy nowe barwy: Tomato Red, Champion Blue oraz Clean Slate. Nie można również zapomnieć o możliwości zmiany koloru dachu samochodu na czarny Phantom Black.
Wnętrze również zyskało nowe tonacje: Velvet Blue, Red Point oraz Blue Point, które pozwolą ożywić raczej czarne tworzywa, dominujące w kabinie. Jest tutaj sporo miejsca, zarówno dla kierowcy i pasażera z przodu, jak i na tylnej kanapie – i20 wydaje się być obszerniejszy niż konkurenci w swoim segmencie. To wrażenie potęguje świadomość największego w tej klasie rozstawu osi koreańskiego samochodu – jest to aż 2,57 m. Bagażnik natomiast nie wyróżnia się pojemnością, ale mieści przyzwoite 301 litrów bagażu.
Nowe multimedia, pełne bezpieczeństwo
Choć design wnętrza nie zmienił się zanadto, nie zabrakło nowych multimediów. Mimo że standardowo i20 wyposażony będzie w radio z ekranem o skromnej przekątnej 3,8 cala, to w opcjach dostępne będą systemy multimedialne z ekranami o przekątnej 5 lub nawet 7 cali – ten ostatni obsługuje interfejsy Android Auto i Apple CarPlay oraz usługi internetowe online. Nowością są także systemy wspomagające kierowcę w zakresie bezpieczeństwa: asystent utrzymania pasa ruchu, monitor martwego pola pojazdu, automatyczne światła drogowe oraz monitor zmęczenia kierowcy. Można więc śmiało stwierdzić, że Hyundai i20 jest w pełni przygotowany do konkurowania z modelami w swoim segmencie.
Spokojnie, ale pewnie
Charakterystyka jazdy nowego i20 pozwala na pewne i komfortowe prowadzenie pojazdu, zarówno w trasie, jak i w mieście. Podczas jazd testowych do dyspozycji mieliśmy jedynie turbodoładowane silniki z manualnymi skrzyniami biegów oraz siedmiobiegowym automatem i to właśnie litrowa jednostka napędowa wydaje się być stworzona dla tego modelu. Wystarczająco elastyczna trzycylindrówka pozwala na sprawne przyspieszanie w warunkach miejskich, choć powyżej prędkości 90 km/h ciężko mówić o szczególnej dynamice. Nowy automat działa przytomnie i szybko reaguje na polecenia, wydane pedałem gazu.
Samochód został nieźle wyciszony, nawet w wyższej wersji Active, która posiada relingi dachowe i jest bardziej podatna na opór powietrza, hałas słychać dopiero powyżej 150 km/h, co mogliśmy sprawdzić na niemieckiej autostradzie.
Samochód nie udaje sportowego zacięcia, zawieszenie zestrojono dość komfortowo z priorytetem wybierania nierówności. Układ kierowniczy nie jest zanadto bezpośredni, przy wyższych prędkościach (powyżej 120 km/h) mógłby pracować z większym oporem. Ale biorąc pod uwagę, że docelowym środowiskiem i20 ma być miasto i jego okolice, to taki zestaw wydaje się być bardzo właściwy.
Czekamy na sportowe emocje
Hyundai odrobił pracę domową i odświeżony model i20 powinien być atrakcyjną propozycją na bardzo trudnym rynku samochodów miejskich. Choć w tym liftingu zabrakło rewolucji, to uczciwie muszę przyznać, że w tym wypadku nie była ona potrzebna. Wyjście naprzeciw realnym oczekiwaniom klientów było jedyną szansą na to, by i20 nie zginął niezauważony pośród konkurencji. I to dobry znak.
Ale mnie ciekawi co innego. Zapowiedź niepokazanego dotychczas trzydrzwiowego nadwozia, nazwanego coupe oraz wyraźne akcentowanie sukcesów Hyundaia w motosporcie, zarówno w WRC, jak i klasie R5. Podczas prezentacji mogliśmy nawet zobaczyć w akcji Hyundaia i20 R5 na torze ADAC pod Frankfurtem. Może zbyt odważnie interpretuję fakty, ale oficjalnie liczę mocno na to, że i20 dołączy niedługo do zacnego grona dwustukonnych hot hatchy. A do tego czasu i20 w cywilnej i przygodowej wersji Active muszą nam wystarczyć.