Honda CR-V 2WD 1.6 i-DTEC - małe serce w dużym aucie
Od dawna mam problem ze zrozumieniem sensu produkowania SUV-ów bez napędu na cztery koła. Duża "terenówka" zakopana w zaspie na osiedlu? Blamaż. Uterenowione auto, którym nie można dojechać na biwak w środku lasu? Zbyteczność. Jednak patrząc okiem kierowców takich pojazdów okazuje się, że tego właśnie potrzeba. Popularność przednionapędowych SUV-ów rośnie - Honda zrozumiała ten fakt i wypuściła taką właśnie wersję. W dodatku wyposażyła ją w swoje najnowsze "serce" - niedużego "ropniaka" o pojemności 1.6-litra. Sprawdźmy jak małe serce bije w dużym samochodzie. Przed wami test Hondy CR-V 2WD 1.6 i-DTEC, który odpowie jaki sens ma SUV bez napędu 4x4.
Honda CR-V to w swojej klasie stary wyjadacz z ugruntowaną pozycją na rynku i...ciekawą stylizacją. Zaprezentowana w 2012 roku czwarta odsłona tego modelu została zaprojektowana muskularnie, ale mimo wszystko lekko. Na karoserii zagościły bardziej zdecydowane, kanciaste kształty, jakby projektant mocniej zaostrzył ołówek i napatrzył się na obrazy reprezentantów kubizmu. Efekt? CR-V czwartej generacji zmężniała i wygląda dynamiczniej. Po poprzedniczce odziedziczyła charakterystyczną, opadającą linię okien. Poza tym, to całkowicie nowy pomysł na japońskiego SUV-a.
W nowej odsłonie CR-V ma niezwykle ciekawy przód, na który składają się potężne lampy zazębiające się z wielkim grillem. Ciekawy zabieg. Linię boczną urozmaicają przetłoczenia karoserii oraz plastikowe elementy na błotnikach sugerujące terenowe przeznaczenie. Nie dajcie się zmylić, to miejski samochód, ale o tym później. Tył również wygląda ciekawie, choć nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że lampy bardzo przypominają projekt jednej ze skandynawskich marek. Jakiej? Przypuszczam, że sami się domyślicie, dlatego ten temat pozwolę sobie przemilczeć. Nie zmienia to faktu, że CR-V została zaprojektowana ze smakiem i wygląda naprawdę dobrze.
Czy podobne wrażenie odczuwa się po zajęciu miejsca w kabinie? Tak. Deska rozdzielcza jest niezwykle czytelna, a wszystkie guziki swą wielkością przywodzą na myśl telefony dla emerytów. To żaden obciach, to po prostu ukłon w stronę doskonałej ergonomii. Początkowo zaskakuje ilość przycisków na kierownicy, ale po krótkim rekonesansie można wszystko ogarnąć i zacząć współpracować z Hondą intuicyjnie. Co jeszcze pozytywnie zaskakuje? Atrakcyjne zegary, które ustawiono "przestrzennie", i żeby to dostrzec nie trzeba zakładać okularów 3D. Największy z nich - prędkościomierz - znajduje się najbliżej oczu. Kolejne wskaźniki umieszczono po obu stronach jakby nieco w tle. Zbyt mały obrotomierz? Ok, może trochę, ale nie zapominajmy to CR-V, a nie przeznaczony do szaleństw Civic w wersji Type-R. Honda serwuje też niezłe materiały. W środku nic nie puka i nie zgrzyta, a dotykanie plastików nie przypomina kontaktu z chińskimi zabawkami ze sklepu "wszystko po 2,50". Tworzywa użyte do wykończenia wnętrza są bardzo dobrej jakości. Kolorystyka mogłaby być nieco żywsza, ale mimo dominacji ciemnych barw i odczuwalnego przesilenia wiosennego nie nabawiłem się w tej kabinie stanów depresyjnych.
Słowo pochwały należy się za rzadko spotykane 3 miejsca na kubki w tunelu środkowym. Nie pomoże to wiecznie nie zdecydowanym jaki napój będzie najlepszy podczas podróży. Można wybrzydzać. Samo sięganie do uchwytu absorbuje niestety sporo uwagi. CR-V funduje użytkownikom odrobinę za mało schowków. Oprócz klasycznego przed pasażerem i często spotykanego w podłokietniku nie daje wiele. Największym rozczarowaniem jest jednak niewielki wyświetlacz umieszczony wysoko na desce rozdzielczej. Owszem, testowana wersja nie posiadała nawigacji, ale w obecnych czasach, to dla większości użytkowników spory zawód, zwłaszcza, gdy przyjdzie nam korzystać z kamery cofania. Istnieje jednak druga strona medalu. W Hondzie nie ma systemu bezkluczykowego, dotykowego wyświetlacza, czy joysticków do ustawiania parametrów samochodu. Uff, jak tu "normalnie" - przypuszczam, że spora grupa zasiadających tu osób tak właśnie pomyśli. CR-V może spodobać się wszystkim kierowcom, którym zależy na porządnym środku lokomocji, a nie na bajerach. Na zakończenie dodam, że w prospekcie odnajdziemy wersję z wielkim "telewizorem" na desce rozdzielczej, więc każdy dopasuje coś dla siebie.
Honda CR-V to jeden z największych samochodów w swojej klasie. Idąc tropem myśli "duży może więcej" odkryjemy, że słuszne nadwozie (4570x1820x1685mm) kryje naprawdę obszerne wnętrze. Miejsca z przodu jest więcej niż w lotniczej pierwszej klasie. Fotele byłyby idealne, gdyby nie zbyt krótkie siedziska. Pasażerowie tylnej kanapy również mogą być "happy" po długiej podróży. Nawet mając 190 cm wzrostu można się tam wygodnie usadowić, w czym pomaga spora ilość przestrzeni na nogi i głowę oraz brak tunelu środkowego. Tylna kanapa jest dość płaska i widać, że nie jest sugerowana dwóm osobom. CR-V nie wydaje się być substytutem samochodu 5-osobowego. Jest nim naprawdę. Bagażnik może zastąpić piwnicę. 589 litrów pojemności z łatwością połknie kufry całej rodziny. Komu mało może go powiększyć do 1146 litrów, ale pewnie zasmuci Was fakt, że nie da się tego wykorzystać w pełni, bo podłoga nie jest płaska. CR-V na osłodę dodaje genialny system składania tylnej, dzielonej kanapy z pomocą specjalnych wajch umieszczonych w bagażniku. Dwoma ruchami powiększymy przestrzeń ładunkową. Wystarczy komenda "wydana" ręką, by siedzisko i oparcie same powędrowały tam gdzie trzeba. Bardzo zmyślne. Jedna uwaga: rozwiązanie nie działa jeśli stoimy przodem do wzniesienia. System sprężyn i trybików przegrywa z nawigacją.
Ok, przejdźmy do napędu. A tam...2WD? Serce mówi nie, rozum podpowiada tak. Spójrzmy na to trzeźwo. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przejeżdżałby na drugą stronę Andów SUV-em z 16-centymetrowym prześwitem. Z resztą na wysokości 4000 m n.p.m. zarówno kierowca jak i samochód odczuliby początki choroby wysokościowej. 4x4 staje się zbędne? Zostańmy na asfalcie, a tu przednionapędowa Honda jest naprawdę mocna. W dodatku statystki wskazują, że potencjalni nabywcy takich samochodów rzadko opuszczają miasto, a tam, bądźmy szczerzy, 4x4 jest zbędne. Przednie koła zawsze "wciągną" samochód na wysoki krawężnik, a jeśli nawet zdarzy się zima stulecia, to trudno - samochód można zostawić na kilka dni i przesiąść się na sanki. Takie podejście pozwala kupić samochód taniej (producenci coraz częściej każą słono dopłacać za napęd 4WD) oraz oszczędzać paliwo podczas eksploatacji.
Kiedy już stoimy razem przy wirtualnym dystrybutorze - jak myślicie - ile trzeba wlać oleju napędowego przy przejechać Hondą CR-V 100 kilometrów? Zaskakująco mało. Dawno nie miałem do czynienia z tak oszczędnym samochodem. Aż chciało się jeździć i jeździć. Japoński SUV z silnikiem 1.6 i - DTEC zużywa średnio 5,4-litra. W mieście ciężko wyjść z 6 litrów, a w trasie zobaczenie wyników poniżej wartości "5" nie stanowi problemu. Nieźle, prawda? Skromna konsumpcja paliwa w połączeniu z 58-litrowym zbiornikiem daje 1000 km zasięgu. To jest to.
Dobrze, wiemy już, że nieduży silnik spala niewiele, ale jak radzi sobie z napędzaniem sporego SUV-a o masie własnej wynoszącej blisko 1.6 - tony? Tu też potencjalnych kierowców czeka miłe zaskoczenie. Na papierze nie wygląda to zbyt obiecująco. 11,7 - sekundy zajmuje osiągnięcie pierwszej "setki". Jednak podczas jazdy silnik sprawia wrażenie znacznie żwawszego niż sugerują to cyfry. Z ochotą rozpędza samochód już od 1500 obr./min dając kierowcy do dyspozycji lwią część momentu obrotowego. Jednostka napędowa raz po raz pozytywnie zaskakuje. Żywo reaguje na gaz i jest kulturalna. Nie kręcąc motoru pod czerwone pole prędzej usłyszycie szum opon niż dźwięki spod maski. Do silnika podpięto precyzyjną, sześciobiegową skrzynię, której lewarek jest tuż pod ręką. Umieszczenie go na desce rozdzielczej poprawia ergonomię jazdy. Zmienianie przełożeń w CR-V to przyjemne zajęcie - biegi wchodzą precyzyjnie, a lewarek ma krótki skok.
Jak zawieszenie współpracuje z kierowcą? Harmonijnie, ponieważ CR-V prowadzi się prawie jak auto klasy kompakt. Podwyższone nadwozie wydaje się nie wpływać znacząco na możliwości pokonywania zakrętów. Jednak jeśli w snach jesteście kierowcami rajdowymi i w drodze do pracy chcecie urealnić swoje marzenia, możecie poczuć pewne różnice w porównaniu z "normalnym" samochodem. Fizyki nie da się całkowicie oszukać, a dobre wrażenie, to nie wszystko. Pomogłaby obecność 4x4, ale cała heca polega na tym, że przecież go tu nie ma. Honda bywa podsterowna i lubi mielić kołami kiedy ostro wciśniemy gaz na niskim biegu. A co z komfortem? Wasze pośladki też mogą być usatysfakcjonowane, bo CR-V nie jest przesadnie twarda i radzi sobie z większością wybojów na drodze w sposób prawie niezauważalny. Unikać należy jedynie kolein. Szerokie gumy nie mieszą się w nich, co sprawia, że auto lubi "myszkować". Niemniej jednak, SUV Hondy prowadzi się bardzo przyjemnie. Film z testu CR-V-ki możecie zobaczyć tutaj:
Na koniec temat, który często jest gwoździem do trumny udanego małżeństwa - finanse. Ile kosztuje wspomniana wersja CR-V? Przypomnijmy - mamy do czynienia z przednionapędową wersją "Lifestyle" z silnikiem 1.6 i-DTEC. Na liście wyposażenia znajdziemy m.in.: tapicerkę foteli ze skóry i alcantary, dwustrefową klimatyzację, kamerę cofania, 18-calowe felgi, tempomat, czy podgrzewane fotele. Do szczęścia zabrakło kilku dodatków, ale nie można narzekać. Tak wyposażone auto zostało wycenione na 128600 zł. Czy to dużo? I tak, i nie. Konkurencja bywa tańsza, ale dodajmy, że często też...mniejsza, bo jak wspomniałem CR-V-ka, to jedno z największych aut w swojej klasie. Warto się nad tym zastanowić.
Czas na werdykt. Honda CR-V w testowanej wersji ma tyle wspólnego z terenem, co baletnica z boksem. To dopracowany...no właśnie - samochód rodzinny, bo bez napędu 4x4 trudno nazwać go SUV-em. Przednionapędowa odmiana z wysokoprężnym motorem 1.6 jest idealną alternatywą dla kogoś, dla kogo jazda rodzinnym VAN-em wydaje się zbyt nudna. Nieduży diesel sprawnie radzi sobie z CR-V-ką zużywając zaskakująco mało paliwa. Honda prowadzi się gładko i zapewnia pasażerom dużo przestrzeni. Trudno wskazać jakąś większą wadę, choć dla mnie brak 4x4 w uterenowionym samochodzie nadal będzie największą z nich.