Honda Civic - I nie masz wyboru
Decydując się na Hondę Civic w wersji sedan nie masz wyboru. Jesteś skazany na 1,8-litrową jednostkę benzynową. W standardzie otrzymujesz również nienaganną jakość, dobre prowadzenie i komfort. Jak ten "pakiet" sprawdza się w praktyce?
Honda Civic w wersji sedan jest bardzo blisko spokrewniona z najnowszą generacją japońskiego hatchbacka o tej samej nazwie. Jednak porównując jedynie wygląd tych dwóch wersji nadwoziowych można mieć wrażenie, że to dwa różne modele Hondy. Stylizacja trójbryłowego sedana segmentu C w porównaniu z hatchbackiem zdaje się być równie grzeczna i spokojna, co uczniak w mundurku. I nie ma to nic wspólnego z tym, że sedan produkowany jest w Turcji, a hatchback w Wielkiej Brytanii. Po prostu takie są oczekiwania klientów względem budżetowego sedana. Nie pomogą tu nawet japońskie geny.
Tym bardziej dziwi fakt, że Civic sedan jest i raczej nadal będzie oferowany jedynie z jednym silnikiem benzynowym. O ile hatchback już niedługo będzie mógł ugościć pod maską diesla, o tyle entuzjaści sedana są wręcz skazani na 1,8-litrową, wolnossącą jednostkę o mocy 142 KM. Downsizing? A gdzie tam.
I tu pojawiają się pewne wątpliwości. Czy aby na pewno typowemu kierowcy Civica w wersji sedan, kojarzonemu nie bezpodstawnie z kapeluszem i brakiem zdolności do pracy zarobkowej ze względu na wiek, taki silnik przypadnie do gustu. Jaki? Gwarantujący dobre osiągi pod warunkiem, że jego zmiennym fazom rozrządu fundujemy solidny wycisk prawą stopą.
Wystarczy zauważyć, że maksymalne 142 konie pojawiają się dopiero przy 6500 obr./min, odcięcie następuje zaledwie 500 obr. później. Co prawda 174 Nm dostępne jest przy 4300 obr./min, ale już wtedy motor Civica staje się nieprzyzwoicie głośny. Jeżeli mało ujmujący warkot nam nie przeszkadza, przy pomocy świetnie działającej, 6-biegowej skrzyni pierwszą setkę osiągniemy już po 8,7 s. Jedyny dostępny motor w Civicu ma wiele zalet i jest świetną, wytrzymałą jednostką, ale nie każdemu może przypaść do gustu.
Brnąc dalej w stereotypy, można przypuszczać, że typowy kierowca trójbryłowego Civica bardziej niż czasem przyspieszenia do 100 km/h, będzie zaaferowany zielonym przyciskiem z symbolem kwiatka i napisem "ECON". Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, jaką funkcję ma spełniać taki guzik. To doskonały wabik na starszych klientów w salonie sprzedaży. Z pewnością sprzedawcy mogą całymi godzinami opowiadać o jego zbawiennym wpływie na środowisko i portfel. Ale fakty są takie, że po wciśnięciu zielonego guzika silnik bardziej apatycznie reaguje na gaz przez co zużywa nieco mniej paliwa. To wszystko. Tak czy inaczej to wyposażenie standardowe we wszystkich wersjach.
W mieście wysokoobrotwy silnik Hondy potrafi spalić niewiele ponad 9 l/100 km, natomiast w bardziej swobodnej jeździe z prędkością do 120 km/h można osiągnąć 2 litry mniej. Jadąc tak, aby zrobić na złość ministrowi Rostowskiemu zejdziemy do 6 l/100 km. Mimo, że to całkiem przyzwoite wartości to brak diesla według nas wciąż jest poważnym mankamentem Civica sedana.
No dobra, wciśnięcie guzika ECON zmienia jeszcze jedną rzecz. Podświetlenie deski rozdzielczej z niebieskiego na zielone. I tym sposobem płynnie przechodzimy do wnętrza tureckiego Civica. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że jakość materiałów w sedanie jest identyczna jak ta w hatchbacku (czyt. nieco słabsza niż w Golfie VII i VI), a Turcy zmontowali wszystko równie starannie co Brytyjczycy. Niestety już sam projekt kabiny znacznie różni się w obu wersjach i ponownie w przypadku sedana zdaje się bardziej spokojny.
Zabrakło tu trzech głębokich tub tablicy wskaźników z hatchbacka, a zamiast nich jest ogromny, centralnie umieszczony obrotomierz i miejsce na liczne kontrolki. W drugim "module" umieszczonym powyżej mamy cyfrowy prędkościomierz i nieco archaiczny i mało intuicyjny w obsłudze wyświetlacz komputera pokładowego/radia, którego czcionka zdaje się być dostosowana do potrzeb osób niedowidzących. Podobnie zresztą jak przyciski do obsługi radia.
Pozycji, za świetnie leżącym w dłoniach wieńcem kierownicy, nie można nić zarzucić. Kierowca siedzi wysoko, nie może narzekać na widoczność z kabiny, a fotele są wygodne, chociaż nie potrafią zagwarantować trzymania w zakrętach. Na tylnej kanapie wygodnie zasiądą 2 osoby, wtedy też będą mogły cieszyć się dobrodziejstwami podłokietnika.
W sedanie nie uświadczmy sprytnego rozwiązania z hatchbacka pozwalającego na złożenie siedzisk tylnej kanapy (postawienia ich w pionie), a także będziemy musieli przełknąć fakt, że to sąsiad w hatchbacku ma większy bagażnik niż my w sedanie. Dokładnie o 37 litrów. Ten w sednie pozwala przewieźć 440 litrów, czyli nieco mniej niż Elantra, Jetta czy Cruze.
A skoro jesteśmy przy przewożeniu. Civickiem w wersji sedan przewozimy komfortowo. Czasy kiedy to Accord czy Legend służyły jako komfortowe limuzyny, a Civic był utożsamiany ze sportowych charakterem już dawno odeszły do lamusa. Europejski klient wymaga aby jego sedan klasy C bez zająknięcia wygładzał wszelkie nierówności i robił to cicho.
Tak właśnie jest w Civicu (właściwie to w obu wersjach). Jednak w sedanie praca zawieszenia sprawia, że ma się wrażenie prowadzenia bardzo lekkiego auta. Może to nie ten sam poziom wyrafinowania, jaki oferuje VW Jetta, ale z pewnością jest lepiej niż w Hyundaiu Elantrze. To odczucie lekkości gdzieś się ulatnia, kiedy chcemy ostrzej pokonać zakręt. Wtedy Civic mocno się przechyla. Układ kierowniczy pozwala na precyzyjne prowadzenie, jednak nie stawia większego oporu co zakłóca przekaz informacji z przednich kół. Civic po prostu prowadzi się bardzo łatwo i przyjemnie, ale (mimo charakteru silnika) nie oczekujcie od niego chęci zaangażowania Was w prowadzenie. Odprężcie się.
Chociaż może jeszcze nie teraz, ponieważ będzie o cenie. Ta startuje z poziomu 69 900 zł i jest identyczna jak cena hatchbacka. To plasuje Civica między droższą Jettą, a tańszymi Cruze i Elantrą. I dokładnie tu jest miejsce kompaktowego, dobrze wykonanego i wygodnego sedana Hondy. To solidna i dopracowana propozycja w tym segmencie. Pod warunkiem, że odpowiada Wam 1.8 i-VTEC.