Honda Accord - Przyciasna radość jazdy
Honda zawsze podkreśla sportowy charakter swoich aut, oddany nie tylko w osiągach, ale i stylizacji. W przypadku Accorda odezwały się i plusy i minusy takiego charakteru.
Samochód jest bardziej zwarty od najpopularniejszych aut w swojej klasie. Ma długość 472,6 cm, szerokość 184 cm, wysokość 144 cm a rozstaw osi 270,5 cm. Ostre rysy sedana Hondy i lancetowate kształty przednich i tylnych świateł dodają mu agresywności. Minusem jest zaskakująco mała ilość miejsca na tylnej kanapie – kiedy odsunąłem przedni fotel do swojego wzrostu (180 cm) to miałem już spore kłopoty z wciśnięciem się na tylną kanapę. Problemem były stopy – pod przednim fotelem było po prostu zbyt nisko i trudno było zmieścić buty. To przekonało mnie, że nie powinienem nikomu oddawać miejsca za kierownicą. Tam miałem wystarczającą ilość miejsca i sporo praktycznych rozwiązań do dyspozycji.
Z przodu sportowy charakter tworzy m.in. kształt deski rozdzielczej. Od tunelu między przednimi fotelami ciągną się w dolnej części deski rozdzielczej, zaokrąglone srebrne pasy, które jakby zaznaczają osobne miejsca kierowcy i pasażera. Centralna konsola nie jest zbyt masywna. W centrum mamy moduł radia, którego wyświetlacz jest jednak wydzielony i umieszczony nieco wyżej. Pod radiem jest niewielki panel sterowania klimatyzacją, a pod nim całkiem spory, zamykany schowek. Hondy starała się połączyć funkcjonalność z elegancją chowając ten schowek, popielniczkę i zapalniczkę oraz schowki na kubki na tunelu pod klapki ze srebrnymi uchwytami. W sumie efekt częściowo osiągnięty, bo klapki mniej drażnią wzrok niż wnęki.
Na tablicy rozdzielczej dominują dwa okrągłe zegary prędkościomierza i obrotomierza. Ich kształt podkreślają grube, srebrne obwódki. Na tarczy umieszczonego po prawej stronie prędkościomierza znajduje się wyświetlacz komputera pokładowego, a na obrotomierzu umieszczono wskaźnik zmiany biegu, podpowiadający kiedy należałoby zmienić bieg. Wielofunkcyjna kierownica pozwala bez odrywania rąk od kierownicy Wśród zamontowanego w samochodzie wyposażenia spodobał mi się automat zmieniający światła z długich na mijania w zależności od tego czy przed nami jest inny samochód. Pracował bardzo dobrze i skutecznie. Zdziwiło mnie jednak, że skoro już światła tego samochodu mogą być tak mądre, to nikomu nie wpadło do głowy, żeby wprowadzić w program funkcję włączania świateł przy każdym rozruchu samochodu. W kraju takim jak Polska, gdzie obowiązek jazdy na światłach mamy 24 godziny na 365 dni roku, wydaje się to całkiem logicznym rozwiązaniem.
Pod maską miałem dwulitrowy silnik benzynowy o mocy 156 KM, z maksymalnym momentem obrotowym wynoszącym 192 Nm. Pracował cicho i spokojnie. To akurat nie jest cecha sportowych aut, ale Honda podczas niedawnej modernizacji postarała się mocniej wyciszyć kabinę, m.in. przez zastosowanie gęstszej pianki wygłuszającej pod maską silnika i w rejonie deski rozdzielczej. Dyskretna praca silnika nie kojarzy się może bardzo sportowo, ale pozwalała swobodnie rozmawiać nawet podczas jazdy autostradą z dużą szybkością. Nino schowania możliwości silnika za matami wygłuszającymi pod nogą wygląda on całkiem dobrze.
Przyspiesza do 100 km/h w 9,3 sekundy, a jego maksymalna prędkość to 215 km/h. Jadąc po polskiej autostradzie nawet się do tej granicy nie zbliżyłem, choć miałem chwilami na liczniku znacznie więcej niż pozwalają nasze przepisy. Sześciostopniowa skrzynia biegów i wskaźnik zmiany przełożenia potrafią przy tym na tyle zwiększyć ekonomiczność tego samochodu, że średnie spalanie wynosi 7,2 l/100 km.
Podczas jazdy asfaltami zawieszenie samochodu podobało mi się bardzo. Auto pewnie zachowywało się podczas szybkiej jazdy, a było na tyle sprężyste, że nierówności nie bolały. Nad sztywnością amortyzatorów także popracowano nieco podczas modernizacji – zawieszenie miało być bardziej stabilne podczas jazdy, ale z wyższym komfortem tłumić nierówności. Ja z efektu tych prac byłem zadowolony. Accord jest jednak dość nisko zawieszony i gdy zaplątałem się w miejsce, z którego wyjazd był przez kilkudziesięciominutowy korek lub kilkaset metrów gruntowej drogi o mały włos nie zostałem w korku. W sumie jednak zjazd z utwardzonej drogi wystraszyło mnie bardziej niż to było konieczne – auto jechało bez przeszkód, tylko kilka razy szurając podwoziem po bruzdach drogi.
Zwinność i dynamika samochodu spodobały mi się jako kierowcy, funkcjonalność takie się sprawdziła, ale jakom ojciec trzech synów, z których najniższy ma 180 cm wzrostu musiałbym jednak wybrać co innego – z tyłu nie miałbym szans ich zmieścić. Na weekendowy wyjazd spakowałem się za to bez trudu z trójką o kilka centymetrów niższych kolegów i nadprogramową ilością bagaży, które gładko wchłonął bagażnik o pojemności 460 l.