Grand C-Max - dla duszy i dla rodziny
0,965237mm - Ford wyliczył, że właśnie taką grubość ma wiór gliny, który stylista wyskrobuje z wielkiego bloku, żeby ostatecznie nadać mu wygląd samochodu. Mało tego - twierdzi, że to aż 0,965237mm, bo dla jego koncepcji stylistycznej, Kinetic Design, każdy milimetr jest czymś w rodzaju zabiegu chirurgicznego - wystarczy przyciąć trochę za dużo w jedną czy drugą stronę, żeby wszystko wzięło "w łeb". Jednak czy da się w ogóle wyprodukować kuszącego minivana, który będzie przy okazji praktyczny?
Narodziny C-MAXa to w sumie ciekawa historia. W 2003 roku zaczynał jako Focus C-MAX - bo ludzie lubili zwykłego Focusa i pojawiła się szansa na to, że będą mieć też słabość do jego nadmuchanej wersji. I faktycznie mieli. Do tego stopnia, że po liftingu C-MAX nie był już Focusem, stał się po prostu C-MAXem. Z kolei w 2010 roku w salonach Forda lekko zawrzało, bo przyszedł czas na zupełnie nową generację tego auta. Żeby było ciekawiej – z poprzednią ma w sumie tyle wspólnego, co Colin Farrell z cnotą.
C-MAX II powstał na zupełnie nowej, kompaktowej płycie podłogowej, która trafiła niedawno również do kolejnej generacji Focusa. Podczas testów drzwi były zamykane 300 000 razy, samochód przejechał 112 okrążeń kuli ziemskiej i był wystawiany na takie warunki atmosferyczne, że większość ludzi skończyłaby podpięta pod EKG. A najlepsze jest to, że praktycznie wszyscy będą mięli te wyszukane informacje „gdzieś”, bo tylko przeczytane w kinie przez Czubównę miałyby w sobie choć trochę ekspresji. Ford o tym wiedział, dlatego na tym nie zaprzestał. Nowy model dalej można kupić z pięcioma drzwiami i całkiem pojemnym wnętrzem, ale od teraz jest też dostępny w wersji Grand za co najmniej 68 500zł. Co to oznacza? Grand to coś dużego, dlatego nie trzeba długo myśleć, żeby się zorientować - pewnie chodzi o jakiegoś przedłużonego C-MAXa. To by było za proste. Grand C-MAX jest po prostu inny. Faktycznie jest dłuższy od podstawowej wersji o 14cm, ale to jeszcze nic – tylne drzwi są dla odmiany przesuwane, a w podłodze bagażnika można mieć dwa, dodatkowe, rozkładane fotele. Oczywiście pod warunkiem, że macie na zbyciu 2 800zł. Co ważne – nie są jakimś zabójczym origiami, nad którym trzeba spędzić pół życia, żeby nauczyć się go obsługiwać. Zaprojektował je ktoś, kto ma pojęcie o rodzinie. Nie można się jednak oszukiwać – 14cm to, jakby nie patrzeć, długość przeciętnej kiełbasy śląskiej. Myślicie, że przestrzeń długości kiełbasy wystarczy, żeby wóz stał się 7 osobowym minibusem? Nie, ale to nie znaczy, że dodatkowe miejsca są tu zupełnie zbędne – dzieci będą zachwycone. Za to w drugim rzędzie jest naprawdę nieźle. Teoretycznie pasażerowie są w nim lokowani na kanapie, ale to nieprawda. W rzeczywistości są to trzy fotele – dwa skrajne pełnowymiarowe i jeden centralny – dodatkowy i komfortowy jak pień po drzewie. Najlepsze jest to, że kilkoma ruchami można go po prostu złożyć i… schować w prawym siedzisku! Dzięki temu powstaje wąskie przejście, którym można się dostać do ostatniego rzędu siedzeń – pomysł oryginalny ale i niezbyt wygodny. C-MAX mimo wszystko jest wozem kompaktowym, dlatego nie można spodziewać się po nim przestrzeni z liniowca – jest wąski i w drugim rzędzie wygodnie będzie tylko dwóm osobom. Co ważne – naprawdę będzie wygodnie. Fotele przesuwają się w przód i w tył, a nawet mają pochylane oparcia, do tego miejsca na nogi i głowę jest sporo – jeśli ktokolwiek będzie narzekał, to znaczy, że na co dzień jeździ pewnie Maybachem.
Z przodu C-MAX też oferuje niezłą ilość przestrzeni na tle swojej klasy. Lubicie patrzeć na innych z góry i śmiać się z łysiny facetów w kabrioletach? W tym aucie da się tak robić, bo siedzi się w nim naprawdę wysoko. A to oznacza, że widoczność też jest niezła, choć nie zawsze. Ścięty przód jest niezauważalny podczas parkowania, a przednie słupki są tak grube, że na upartego mogłyby być filarami Tower Bridge. Na szczęście mają wbudowane małe szybki, które i tak nie są specjalnie pomocne. Jest jednak w tym wszystkim pewien haczyk – technologia, którą nafaszerowany jest C-MAX. Za 2 900zł można mieć przednie i tylne czujniki parkowania wraz z asystentem parkowania. Cóż to jest? Naciskacie przycisk, przejeżdżacie koło samochodów i na odpowiedni komunikat na wyświetlaczu robicie coś, co jest najgłupszą rzeczą, jaką można w tej sytuacji wymyślić – wrzucacie wsteczny, wciskacie „gaz” i puszczacie kierownicę. Auto samo zaparkuje w zatoczkę! I naprawdę dobrze mu to wychodzi, bo nie potrzebuje do tego wyrwy, w której zmieściłby się Titanic. A jak jest z samą jazdą?
Zawieszenie to na szczęście dalej kunszt, z którego słynie Ford. Jest sztywne, ale za to nie na tyle twarde, by po opuszczeniu auta nie można było oddychać – śmiało można powiedzieć, że komfort jest zachowany. Jednak z racji tego, że wóz jest dość ciężki i wysoki, to czuć, jak na szybko pokonywanych łukach nadwozie się wychyla. Tylko, że to minivan – a jeździ lepiej niż niejedna „osobówka”. Najlepsza jest jednak skrzynia biegów. Za 9 000zł można mieć dwusprzęgłowy „automat”, który ponoć dobiera przełożenia tak przyjazne środowisku, że aż drzewa rosną większe. Jednak manualna, 6-biegowa przekładnia nie ma się czego wstydzić. Wystarczy pchnąć lewarek w którąś stronę, by chwile później coś w niego wstąpiło i sam wskoczył w odpowiednie miejsce. Do tego jest tak zsynchronizowany, że z silnika wyciska dosłownie wszystko, co można. Motorów swoją drogą jest sporo – chlubą Forda jest benzynowy EcoBoost, który zawiera w sobie wszystko, co modne i skomplikowane. Niską pojemność, 1.6l, turbosprężarkę, bezpośredni wtrysk paliwa i zmienne fazy rozrządu. Moc też jest niezła – 150 lub 182KM. Prostsza wersja Duratec ma już tylko 105 lub 125KM. Diesle są dostępne w dwóch pojemnościach – 2.0TDCi 115KM wyłącznie z automatyczną przekładnią PowerShift, 140KM lub 163KM. Z kolei mniejsza jednostka to 1.6TDCi o mocy 95 lub 115KM. W testowym egzemplarzu pod maskę trafił wariant 115-konny, ale C-MAX waży 1,5 tony – dlatego i tak brzmi to tak sobie. Jednak w praktyce można się zdziwić – ten silnik jest naprawdę dziwny, bo wyjątkowo dobrze radzi sobie z samochodem. Jego turbodziura powinna być gigantyczna jak co drugi wulkan na Islandii, tymczasem moc czuć już od około 1800obr./min. Co więcej – naprawdę ją czuć. Oczywiście to nie jest jednostka dla ludzi, którzy świat pojmują według zasady: „nie lubię, gdy kierowcy jeżdżą po mieście 150km/h, bo ciężko ich wyprzedzić”. Ten silnik po prostu pozwala na normalną, płynną jazdę i dopiero na 4. biegu nieco słabnie. Od 5. już trochę walczy z samochodem, choć dalej zachowuje elastyczność i jest naprawdę oszczędny. W miejskiej jeździe łatwo zmieścić się w 6.5l/100km, a na trasie – poniżej 5l/100km.
Ford przyłożył się w wielu kwestiach, bo nie dość, że kabina jest nieźle wyciszona, to jeszcze całkiem bezpieczna. I to nawet w najtańszych wersjach. ABS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne to standard. Cieszą też miłe dodatki – diodowe oświetlenie wnętrza, korek wlewu paliwa zintegrowany z klapką, czy za dopłatą w specjalnych pakietach – automatycznie składane lusterka po zamknięciu auta, czujnik „martwego pola” i znana z Fordów podgrzewana przednia szyba. Swoją drogą – wiele osób martwi się, że włókna grzewcze, które są w niej zatopione tak pogarszają widoczność, że zamiast do garażu można niechcący wjechać do Odry. Spokojnie – są widoczne, ale nie przeszkadzają podczas jazdy. Do tego C-MAX jest idealnym przykładem na to, że Niemcy potrafią iść z duchem czasu i zlecić wizualny projekt wnętrza komuś, dla kogo skakanie ze spadochronu to jedna z form dotarcia do pracy – design jest świetny. A taka finezja oznacza, że siłą rzeczy wóz celuje w młodszych odbiorców. Jednak czy faktycznie da się połączyć ładną karoserię z przestronnością? Ciężko powiedzieć, bo wygląd, to rzecz gustu. Ale dzięki temu, że komuś chciało się obierać miesiącami kawał gliny o kolejne 0,965237mm, a nad wnętrzem czuwał ktoś, kto wiedział jak wygląda dziecko – to można powiedzieć, że się da. Efekt jest po prostu dobry.
Artykuł powstał dzięki uprzejmości salonu Ford Pol-Motors we Wrocławiu, Autoryzowanego Dealera marki Ford, który udostępnił samochód ze swojej kolekcji do testu i sesji zdjęciowej.
www.ford.pol-motors.pl
ul. Bardzka 1
50-516 Wrocław
e-mail: salon@polmotors.wroc.pl
Tel. 71/ 369 75 00