Gimmie! Gimmie! Jimny! - Suzuki Jimny 1,3 Comfort
Czy spytanie kandydatki konkursu piękności o nazwisko prezydenta Ghany, czego jedynym celem jest zmiana słodkiej dziewczyny w słodką idiotkę, nie czyni czasem największego idioty z pytającego? Czy możemy czuć się oszukani nie znajdując choćby śladowych ilości mięsa w składzie szynki po 20 złotych za kilogram?
Powyższe dywagacje nie są jedynie chwytliwym „leadem”. Ich cel nadrzędny to uświadomienie i zasadne umiejscowienie oczekiwań odzwierciedlających faktyczny stan rzeczy.
Dlatego też głównym kryterium oceny Suzuki Jimny nie może być ilość elektronicznych gadżetów mających uprzyjemnić i ułatwić jazdę nim. Podobnie jak porównywanie jakości użytych materiałów nie bacząc na cenę, staż, charakter i przeznaczenie tego modelu Suzuki.
Piszę o tym, gdyż niemal każda publikacja na temat Jimny prowadzi autora do „nader odkrywczych” wniosków końcowych chwalących dzielność i skuteczność w terenie auta, jednocześnie wytykając niestabilność w czasie szybkiej jazdy, istotne braki w wyposażeniu, ciasne wnętrze, itp.
Pewnie, z niektórymi zarzutami nie sposób się nie zgodzić! Od auta którego koncepcja sięga ponad cztery dekady wstecz ściśle nawiązując do protoplasty jakim było Suzuki LJ10, trudno oczekiwać trzymania dzisiejszych standardów. Nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę, że obecny model Jimny oferowany jest w niezmienionej formie raptem od 14 lat!
Radzę też by decyzji o kupnie nie podejmować jedynie w oparciu o fabryczny opis czy broszurę. Wszak niektóre treści wskazują na wierne kopie tych sprzed ponad 40 lat. Wspominają o wnętrzu swobodnie mieszczącym czwórkę dorosłych pasażerów, zawieszeniu i układzie kierowniczym zapewniającym płynne prowadzenie, wygodnie leżącej w dłoniach kierownicy i komfortowym fotelu pozwalającym kierowcy odprężyć się podczas dalekich podróży.
To delikatnie mówiąc daleko idące, wielce optymistyczne tezy, które unicestwia starcie z rzeczywistością. Warto po prostu mieć to na uwadze, nie robić z tego tragedii czy uzasadniać tym reklamację Suzuki jako „towaru niezgodnego z opisem”. Gwarantuję, że nawet osoby przyzwyczajone do współczesnych aut, prędzej czy później pokochają przaśną i ciasną kabinę Jimny!
Trzydrzwiowe nadwozie Suzuki jest naprawdę niewielkie. Do tego stopnia, że zaparkowane przy nim małe miejskie Alto wygląda na spore auto. Wschodni minimalizm widać również w gamie jednostek napędowych. Wasze Jimny napędzać może dowolny silnik, pod warunkiem, że będzie nim M13A. Kod oznacza benzynową jednostkę 1,3 litra z wielopunktowym wtryskiem paliwa o mocy 85 KM.
Ta siła oraz niewielka masa własna lekko przekraczająca tonę, umożliwia rozpędzenie Jimny do 140 km/h – podobno. Zweryfikowanie danych trwa znacznie dłużej niż 14 sekund, jakie potrzebne są Suzuki do osiągnięcia 100 km/h. I choć Jimny tempa raczej „nabiera” niż „osiąga” i tak jest o wiele za szybkim samochodem! Z kilku powodów.
Po pierwsze, najprzyjemniej prowadzi się przy 80-90 km/h, czego dodatkową zaletą jest zupełny brak zainteresowania patroli drogówki i większości fotoradarów. Po drugie, zdecydowanie zalecam zmianę seryjnego ogumienia uniwersalnego na opony z bieżnikiem dostosowanym do jazdy terenowej. Zmniejszy to średnią podróżną do jakiś 70 km/h, ale tylko wtedy pozwoli odkryć prawdziwe zalety sprawiając, że bez reszty zakochacie się w Jimny!
I wreszcie po trzecie, w odróżnieniu od znacznie bardziej ucywilizowanej Vitary to małe Suzuki generalnie służy do przemieszczania się poza drogami niż po nich. Dlatego nie sądzę by kiedykolwiek znalazł się śmiałek gotów podjąć ryzyko jazdy w terenie tym Suzuki z prędkością 140 km/h.
Unikatowe rozwiązania, dzięki którym Jimny jest rasowym autem 4x4, to dołączalny napęd przedniego mostu (do 100km/h) i reduktor (dostępny po całkowitym zatrzymaniu) z pneumatyką regulującą piasty kół.
Brak międzymostowego mechanizmu różnicowego spinającego „na sztywno” mosty i krótka „jedynka” dają nieprawdopodobne możliwości! Tradycyjne sprężyny śrubowe gwarantują imponujące wykrzyżowanie osi. Mając pokorę dla własnych umiejętności i stosując się do podstawowych zasad „off-roadu”, Jimny poradzi sobie z każdym umiarkowanie trudnym terenem.
Spory prześwit, krótkie kąty natarcia i zejścia czy 31-stopniowy kąt rampowy, pozwolą wjechać, zjechać i dojechać nim wszędzie tam, gdzie prawdopodobieństwo spotkania Hyundaia ix-35 czy VW Tiguana wynosi mniej niż zero.
Kwota 61 900 złotych jaką Suzuki żąda za tak nienowoczesne, głośne, ciasne i paliwożerne auto jak Jimny 1,3 Comfort wielu uzna za jawny skandal. Co najmniej dwa razy większym są ceny aut zwanych „terenowymi”, których „inteligencję” napędu ośmieszyć może ten 14-letni weteran.